Patryk Vega o filmie "Plagi Breslau": 110 minut czystej adrenaliny
"Rozmach tego filmu jest ogromny i podchodzę do tego z prawdziwą, dziecięcą radochą" - mówi Patryk Vega o swej najnowszej produkcji "Plagi Breslau". Zdjęcia do filmu trwają aktualnie we Wrocławiu, a w główną bohaterkę wciela się Małgorzata Kożuchowska.
Swój nowy film kryminalny "Plagi Breslau" Patryk Vega realizuje we Wrocławiu.
Ostatnie filmy twórcy "Pitbulla" zgromadziły w kinach blisko 10-milionową publiczność. Tym razem zamiast w kinie, film "Plagi Breslau" będzie można obejrzeć wyłącznie na Showmax. To już szósta produkcja oryginalna Showmax w tym roku i kolejna, po serialach "Botoks" i "Kobiety mafii", zrealizowana specjalnie dla tej platformy przez Patryka Vegę. Premiera zapowiadana jest na grudzień tego roku.
"Uwielbiam wyzwania, a 'Plagi Breslau' to zdecydowanie najtrudniejszy realizacyjnie film w mojej karierze" - przyznaje Patryk Vega.
Główną rolę w filmie gra Małgorzata Kożuchowska, która u Patryka Vegi występuje po raz pierwszy. W filmie występuję również: Daria Widawska, Ewa Kasprzyk i Katarzyna Bujakiewicz oraz Tomasz Oświeciński, Wojciech Kalinowski, Jacek Beler, Andrzej Grabowski, a także zawodnik i komentator MMA, Karol Bedorf.
Akcja filmu "Plagi Breslau" rozgrywa się we współczesnym Wrocławiu, gdzie dochodzi do serii makabrycznych zabójstw. Codziennie o godzinie 18:00 nieznany, seryjny morderca dokonuje zbrodni. Policjantka Helena Ruś (Małgorzata Kożuchowska) podejrzewa, że są one dziełem jednego człowieka. Kiedy podczas interwencji poważnie ranny zostaje Bronson (Tomasz Oświeciński), policyjny partner Heleny, bohaterka decyduje się za wszelką cenę ustalić tożsamość mordercy. Wraz z oddelegowaną do tej sprawy profilerką z CBŚP, Iwoną Bogacką (Daria Widawska), prowadzi śledztwo, którego wyjaśnienia należy szukać w XVIII-wiecznej historii miasta. Kobiety starają się wygrać wyścig z czasem i nie dopuścić do kolejnych zbrodni.
Zdjęcia do filmu trwają aktualnie we Wrocławiu. Interii udało się zadać kilka pytań reżyserowi. Oto, co Patryk Vega mówi o "Plagach Breslau".
Co takiego zobaczyłeś w Małgorzacie Kożuchowskiej, że postanowiłeś powierzyć jej główną rolę, tak różną od dotychczasowych ekranowych wcieleń aktorki?
- Aktorstwo polega na dwóch rzeczach - pierwsza z nich jest kwestią wyrażania emocji i tego można się nauczyć. Drugą rzeczą jest talent, z którym się rodzisz. Ta specyficzna energia, która powoduje, że albo poruszasz ludzi i przenosisz te emocje, albo nie. Małgosia Kożuchowska tę energię ma kapitalną i nie ma w Polsce zbyt wielu aktorek, które łączą w sobie warsztat aktorski z takim talentem. Bardzo długo zastanawialiśmy się nad współpraca ze sobą. Mieliśmy przekonanie, że chcielibyśmy zrobić coś zupełnie wyjątkowego i powierzyć jej taką rolę, która będzie zupełnie inna od wszystkich rzeczy które dokonała dotychczas. Przy okazji "Plag Breslau" okazało się, że to rola wymarzona dla niej wymarzona i zdecydowaliśmy się wspólnie, że to jest właściwy czas.
Czym film "Plagi Breslau" będzie się różnić się od twoich dotychczasowych produkcji?
- "Plagi Breslau" to mój najbardziej sensacyjny film w życiu. 110 minut czystej adrenaliny. Również jest to jednowątkowa historia. Tym razem nie pokazujemy losów wielu bohaterów, tylko skupiamy się na śledztwie. Powiem tyle, że po napisaniu tego scenariusza zadałem sobie pytanie: "Jak ja to teraz nakręcę?". Bo rzeczywiście jest tu cała masa scen, zrobionych z dużym rozmachem. Mamy sceny na boisku, kręcone przy kilkudziesięciu tysiącach ludzi, scenę z pożarem w Operze czy też z rozszalałym koniem, który galopuje po ulicy pomiędzy 50 samochodami, tratując ludzi i kierowców. Rozmach tego filmu jest ogromny i podchodzę do tego z prawdziwą, dziecięcą radochą.
Jak się czujesz jako najbardziej kasowy reżyser w Polsce?
- Generalnie staram się robić filmy dla ludzi. Jestem socjologiem kultury z wykształcenia, więc przez cały czas zczytuję ten rynek i przyglądam się, czego ludzie chcą. Wszystkie moje filmy są poprzedzone specjalnymi wykresami, które mają po kilkadziesiąt metrów. Tam rozpisany jest czas filmu, a na osi pionowej są takie hasła jak "emocje", "wielkie emocje", "koncentracja" czy "zainteresowanie". W ten sposób tworzę takie echo serca filmu. Sprawdzam w taki sposób, w której minucie ludzie powinni się śmiać, a w której powinni płakać. Po takich przygotowaniach pójście na zwykły seans jest kapitalnym doświadczeniem, bo jestem w stanie, za pośrednictwem tych ludzi i ich emocji, przeżyć film ponownie. Sprawdzić, czy rzeczywiście widzowie śmieją się wtedy, kiedy zakładałem, że tak będzie, czy wzruszają się wtedy, kiedy mieli się wzruszyć. Za każdym razem mam poczucie, że dowiaduję się o widzach coraz więcej i staram się wychodzić im naprzeciw. Staram się robić filmy przede wszystkim dla ludzi.
Dlaczego tym razem zdecydowałeś się zrealizować film z Showmaxem, a nie jak w przypadku dotychczasowych, wpuścić go do kin?
- Nie posiadam telewizora od 12 lat. Oglądam seriale i filmy głównie w internecie. Jestem przekonany, że całe pokolenie młodych ludzi jest skupione właśnie wokół internetu. Dlatego wspólnie z Showmaxem doszliśmy do wniosku, że wspaniałym wyzwaniem, czymś zupełnie nowym i świeżym, byłoby stworzenie filmu kinowego, który będzie dedykowany tylko widowni internetowej - w tym przypadku dla widzów Showmaxa. Podchodzimy do tego z ogromną ekscytacją.