Olivier Janiak: Sekret udanego związku
Przed laty wpadł na pomysł, by plaże polskiego Wybrzeża zamienić w miejsca tętniące energią niczym hiszpańska Ibiza. Olivier Janiak opowiada, jak zmieniał się "Projekt Plaża", zdradza również swój przepis na udane życie rodzinne.
- Nasza impreza na stałe wpisała się do wakacyjnego kalendarza polskich rozrywek - przyznaje pomysłodawca i główny reporter "Projektu Plaża".
Dobiegła końca kolejna edycja "Projektu Plaża", którego pan był pomysłodawcą i współtwórcą przed kilkoma laty.
- A konkretnie w 2007 roku. Wówczas to wymyśliłem, że fajnie byłoby uatrakcyjnić wypoczynek nad polskim morzem, dać ludziom alternatywę dla ciągłego leżenia plackiem, gdy świeci słońce, bądź spacerowania po deptaku, kiedy pada deszcz. Chciałem dać im możliwość aktywnego spędzania czasu, uprawiania różnych dyscyplin sportu. Chodziła mi po głowie zwłaszcza siatkówka - na kanwie ówczesnych pierwszych sukcesów polskich drużyn. Był to też czas świeżo po moim udziale w "Tańcu z gwiazdami", więc znajomym z tego programu rzuciłem hasło: "Wylądujmy na Ibizie!", z myślą o tym, że jeśli się wszyscy w to zaangażujemy, to Ibizę albo i więcej, lepiej, możemy mieć u nas nad Bałtykiem!
Udało się?
- Tak, ale początki nie były łatwe. Po uzyskaniu zgody TVN mieliśmy kilka tygodni na zorganizowanie pionierskiego wtedy eventu, trzeba było znaleźć sponsorów, przekonać gminy do tego, by udostępniły swoje plaże, wydały odpowiednie zezwolenia, pomogły w realizacji. W końcu udało nam się namówić do współpracy 10 miast, które znalazły się na trasie pierwszorocznej imprezy.
- Zapanowanie nad tym od strony logistycznej, a i każdej innej, wymagało od nas, grupki pasjonatów, nie lada wysiłku. Zastanawiam się, jak temu podołałem, ale człowiek był jednak o te 9 lat młodszy i nie miał jeszcze dzieci, tylko żonę (Karolina Malinowska) - tę samą wtedy, tę samą dziś. Jeździła ze mną, była współprowadzącą eventy.
Dziś jest pan dyżurnym reporterem tej imprezy?
- Tak, w tym roku miałem po trzy wejścia w weekendowych wydaniach "Dzień Dobry Wakacje", przygotowywałem też relacje z tego, co się działo, w moim programie "Co za tydzień", który prowadzę od 17 lat. Z wielką przyjemnością wciąż podążam szlakiem "Projektu Plaża", radując się tym, że rzecz, wypracowana z takim trudem, nabiera z roku na rok rozpędu. I chyba na stałe wpisała się do wakacyjnego kalendarza rozrywek w naszym kraju, gromadząc kilkaset tysięcy ludzi rocznie na wspólnej zabawie. Z tą Ibizą wcale nie przesadzałem, okazuje się, że u nas może być równie pięknie i różnorodnie, zwłaszcza tam, gdzie pojawia się "Projekt Plaża".
Przed wakacjami napisał pan na portalu społecznościowym, że "urlop z dziećmi to nie urlop".
- Bo to święta racja - i każdy, kto ma choć jedno dziecko, to wie. My mamy troje. Trzeba mieć oczy i uszy non stop otwarte. W warunkach wakacyjnych - woda, słońce, osy, pszczoły, tłumy ludzi - nie można stracić czujności na sekundę. Czasem udaje nam się spędzić dwa dni z żoną, kiedy dzieci są pod opieką dziadków, i wtedy to jest prawdziwy urlop!
Jesteście z Karoliną wyjątkową parą na tle innych w show-biznesie, który słynie z małżeńskich skandali i rozstań. Czyli znalazł pan receptę nie tylko na udane projekty medialne?
- Za 30 lat pewnie będę miał odpowiedź na to pytanie. Dziś wiem, że bardzo się staramy pielęgnować to, co zbudowaliśmy, w poczuciu odpowiedzialności za nas i naszych synów. Byłoby wspaniale, gdyby udało im się wzrastać w pełnej, kochającej się rodzinie, a potem cieszyć się nią już w życiu dorosłym.
- Żyjemy w czasach, kiedy zepsutych sprzętów się nie reperuje, tylko wymienia na nowe. Podobnie jest z małżeństwami... Ludzie myślą, że kolejny partner będzie lepszy, a to guzik prawda! "Po dwóch latach związku skarpetki pachną tak samo źle" - mawia Karolina i ma całkowitą rację, choćby to nawet zbyt dosadnie brzmiało. Udało mi się poślubić wspaniałą i mądrą kobietę, mam też nadzieję, że żadne z nas nie oszaleje i będziemy potrafili kochać się i szanować na zawsze.
Rozmawiała: Jolanta Majewska