Reklama

Olga Frycz: Mam dosyć takiego tempa pracy

Delikatna dziewczyna, a potrafi zadać celny cios! Niedawno skończyła 30 lat, ale nie czuje upływu czasu. Trenuje boks, opiekuje się zwierzakami i czeka na nowe role. - Zmiana nadchodzi wielkimi krokami - mówi Olga Frycz.

Delikatna dziewczyna, a potrafi zadać celny cios! Niedawno skończyła 30 lat, ale nie czuje upływu czasu. Trenuje boks, opiekuje się zwierzakami i czeka na nowe role. - Zmiana nadchodzi wielkimi krokami - mówi Olga Frycz.
Olga Frycz czuje, że w jej życiu zawodowym potrzebne są zmiany /AKPA

Olga Frycz debiutowała, mając 8 lat, w spektaklu dla dzieci "Chmura na sznurku". Popularność przyniosła jej m.in. rola Marysi w serialu "Dom nad rozlewiskiem". Od czterech lat gra w "M jak miłość".

Aktorka ma na swym koncie także role kinowe, w takich produkcjach, jak "Weiser", "Wszystko co kocham", "Gry uliczne", "80 milionów", "Płynące wieżowce".

Pani jakiś sposób na tę styczniową ponurą aurę? Śnieg, wiatr i breję, po której chodzimy?

- Kompletnie mi to nie przeszkadza, bo akurat jestem po ponad miesięcznej podróży do Ameryki Południowej...

Reklama

... gdzie było ciepło i pięknie? I gdzie zapewne wzięła pani udział w drugiej edycji programu "Agent - Gwiazdy"?

- Nic na ten temat nie mogę mówić. Może niespecjalnie tam wypoczęłam, ale najadłam się słońca i pięknych widoków. Po czym wróciłam do Polski z radością, bo po pierwsze, stęskniłam się za najbliższymi, a po drugie, brakowało mi właśnie tej polskiej zimy. Zima okazała się pluchą, ale jestem tak szczęśliwa z powrotu do domu, że żadna pogoda mi niestraszna.

Była pani w - jak śpiewa Kora - "boskim" Buenos?

- Wcale nie w takim boskim. Miasto nie zrobiło na mnie wrażenia. Większe natomiast wywarli Indianie, których spotkałam wysoko w Andach, i te widoki, które zapierały dech w piersiach. Jedyny problem, który miałam w podróży, to jedzenie, bo Argentyna to steki, a ja nie jem mięsa. Zwłaszcza w górach nie było szans na warzywa czy owoce. Ale przygoda niezła. Żałuję tylko, że serce nie wytrzymało, tęsknota była zbyt wielka, bo planowałam zostać tam dłużej, dotrzeć jeszcze do Ekwadoru, może nawet do Peru.

Ma pani zwierzaki - psa, dwa koty. Kto się nimi opiekował w czasie tej długiej wyprawy?

- Moi wspaniali sąsiedzi, z którymi mieszkam drzwi w drzwi. Są moim skarbem! Z przyjemnością zajmują się psem Kapslem, kotami. Bywa i tak, że po spacerze mój pies u nich woli spędzić popołudnie! Więc idzie do sąsiadów, po czym daje znak, że chce wrócić do domu, oni mają klucze, więc go wpuszczają... Bywa i na odwrót, nasze zwierzęta krążą między obydwoma mieszkaniami.

Tęskni pani troszkę za Krakowem?

- Może troszkę, ale w Warszawie czuję się świetnie! Jeśli dziś ktoś mnie pyta, jaki krakowski klub czy knajpkę polecam, mówię, że od 9 lat mam już meldunek warszawski. Czuję się warszawianką, kocham to miasto.

Za panią trzydziestka. Świętowała ją pani w jakiś szczególny sposób, np. skoczyła ze spadochronem?

- W tym względzie jestem raczej nudna - zrobiłam w domu kolację dla przyjaciół, było ze 30 osób. Ale właściwie tylko dlatego, że mama uznała, iż takie urodziny trzeba jakoś celebrować, bo ma się je tylko raz w życiu.

Te okrągłe urodziny poruszyły w pani jakąś strunę?

- Nie czuję presji czasu, zupełnie nie mam takiego ciśnienia. Czuję się młodo. Mam świadomość, że im będę starsza, moja uroda będzie się trochę zmieniała, ale teraz jest dobrze, więc nie sięgam aż tak wyobraźnią do przodu. Uprawiam dużo sportu...

Siłownia?

- Trenuję sport walki - boks tajski. Różni się tym od boksu, że można atakować również nogami, używa się kolan, łokci...

Taka delikatna dziewczyna jak pani uprawia boks!

- Jak wiele innych kobiet. Radzę pójść na taki trening. Od kiedy trenuję, porządnie wzrosło moje poczucie bezpieczeństwa, świadomość, że w razie zagrożenia jestem się w stanie obronić. Wiem, jak zadać cios, który mógłby spłoszyć napastnika. Co ważne, nie jest to sport kontuzyjny - trenuję od roku i mam wszystkie zęby i niepołamane palce. (śmiech)

W Polsce po powrocie z Ameryki Południowej czekała jakaś ekstra praca?

- Na razie poza "M jak miłość" nic się nie dzieje. A w serialu też na moją prośbę wątek Ali Zduńskiej został odsunięty na bok.

Dlaczego? I co w zamian?

- Gram w serialu 4 lata. Nigdy wcześniej nie byłam związana z jedną produkcją tak długo. Trochę mam dosyć takiego tempa pracy i rutyny, która w tę pracę wkradła się niepostrzeżenie. Czuję, że to dla mnie nie jest dobre.

Domyślam się, że marzy się pani teraz taka rola jak w "Weiserze" czy "Bożych skrawkach", za które była pani nominowana do polskich Orłów.

- Pewnie że tak. Mam świadomość, że dorastałam przed kamerą i...

... głupio byłoby utknąć w serialu?

- Trzeba wiedzieć, kiedy w dobrym stylu wyjść z balu. Czuję, że ten czas zbliża się wielkimi krokami. Chciałabym wprowadzić taką zmianę w moim życiu. Może te moje 30. urodziny coś we mnie jednak pootwierały?

Rozmawiała Bożena Chodyniecka

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Olga Frycz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy