Odkrywając The Doors
Tom DiCillo, mimo niewątpliwej reputacji, jaką posiada wśród miłośników amerykańskiego kina niezależnego, nie jest niestety postacią, której nie trzeba przedstawiać. Zaczynał jako operator Jima Jarmuscha (m.in. przełomowe "Inaczej niż w raju"), potem realizował nagradzane na festiwalu w Sundance filmy: "Johnny Suede", "Filmowy zawrót głowy" (Living in Oblivion), czy ostatnio "W pogoni za sławą" (Delirious). Na lutowym festiwalu w Berlinie europejską premierę miał jego najnowszy projekt - dokumentalny film o zespole The Doors "When You're Strange".
Z Tomem DiCillo spotkałem się w hotelu Adlon Kempinsky. Naszej rozmowie przysłuchiwał się producent obrazu i menedżer The Doors - Jeff Jampol oraz perkusista legendarnej grupy - John Densmore, który na wieść, że jestem z Polski, od razu zareagował: "Manzarek [klawiszowiec The Doors] to chyba polskie nazwisko?".
"When You're Strange" to film w całości skomponowany z archiwalnych materiałów. Niektóre z nich nigdy nie ujrzały światła dziennego, jak krótkometrażowy film "Highway" zrealizowany przez Jima Morrisona (DiCillo opowiada, jak osoby, które nie wiedziały o istnieniu tego obrazu, zarzucały mu nakręcenie materiałów z aktorem, grającym Jima Morrisona - dlatego "When You're Strange" wieńczy informacja o tym, że "żadni aktorzy nie zostali wykorzystani w tym filmie").
Narracja prowadzona jest pod dyktando osobistego komentarza autorstwa Tom DiCillo. John Densmore, który od czasu do czasu wtrąca swoje trzy grosze do rozmowy, zdradza, że Johnny Depp zgodził się na pełnienie funkcji lektora. Jeśli "When You're Strange" trafi do kin, najprawdopodobniej to właśnie jego głosem DiCillo opowie historię grupy Jima Morrisona.
Tomasz Bielenia: Kto zna twoją twórczość, ten wie, że wyreżyserowane przez ciebie filmy charakteryzują się rockandrollową energią. Byłem jednak zaskoczony kiedy dowiedziałem się, że bierzesz się za dokumentalny portret The Doors. To nie jest stricte rockowa grupa.
Tom DiCillo: Zgadzam się, ich muzyka jest ciężka do zdefiniowania.
Co więc skłoniło Cię do przestudiowania tych tysięcy metrów archiwalnych materiałów? Jesteś wielkim fanem The Doors?
Tom DiCillo: Może nie jestem zagorzałym fanem, ale mam wielki szacunek dla ich muzyki. Chwyciło mnie jeszcze jako nastolatka - to nie była fuszerka, to była zupełnie nowa jakość, wyjątkowo oryginalna rzecz. Ponadto uważam, że ich muzyka ma kinematograficzny potencjał. Kiedy jej słuchasz, widzisz przed oczyma różnorodne obrazy, przypomina ci się mnóstwo rzeczy.
Co rozumiesz przez kinematograficzny potencjał?
Tom DiCillo: Nie wiem czy to jakość dźwięku, specyficzne brzmienie tej muzyki, jej otwartość - zauważ, że The Doors nie mieli w składzie basisty, bas trzyma w ryzach kompozycję, ale ją też w pewien sposób więzi - czy może poezja Jima Morrisona. To coś bardzo ulotnego. Może to, że muzyka The Doors zazwyczaj utrzymana była w tonacji molowej... Jest przez to bardzo emocjonalna, niezwykle dramatyczna.
John Densmore: Nie zapominajcie, że muzycy The Doors chodzili do szkoły filmowej... Pamiętam, że kiedy przygotowywaliśmy płytę "The American Prayer", zawierającą akompaniament do poezji Jima, mówiliśmy sobie: "Ok., to będzie rodzaj filmu dla waszych uszu".
Mimo że "When You're Strange" zmontowane jest wyłącznie z archiwalnych materiałów, nie można nie zauważyć bardzo intymnego charakteru tego filmu. To Twoje osobiste spojrzenie na The Doors...
Tom DiCillo: Oczywiście, ale w tym filmie widoczna jest nie tylko moja perspektywa. Musiałem oprzeć się na tym, co mnie zafascynowało w The Doors - inaczej nie poświęciłbym na to półtorej roku mojego życia. Tym co mnie najbardziej zaskoczyło, kiedy zacząłem pracować nad tym filmem, to uświadomienie sobie faktu, jak wiele artystycznej wolności niosła ze sobą muzyka The Doors. Nie mogłem tego nie zauważyć jako niezależny filmowiec. Rozumiem trudność takiej drogi. The Doors konsekwentnie realizowali swój pomysł na muzykę - to wywarło na mnie ogromne wrażenie. I zainspirowało mnie.
Na jakim etapie pracy nad filmem zdecydowałeś się na nie realizowanie żadnych współczesnych materiałów - wywiadów z muzykami, bądź ludźmi, którzy towarzyszyli zespołowi - komponując "When you're Strange" wyłącznie ze znalezionych w archiwach taśm?
Tom DiCillo: Zrozumiałem dość szybko, już na początku pracy nad filmem, jak wielki potencjał tkwi w tych archiwaliach. Były tak wymowne i bezpośrednie, że postanowiłem nie dogrywać niczego, żeby nie zepsuć. Oczywiście wiązało się to ze sporym wyzwaniem utrzymania uwagi widza przez cały film, ale postanowiłem zaryzykować.
W jednej z początkowych scen filmu widzimy Jima Morrisona jadącego samochodem przez opuszczoną autostradę - to materiał ze zrealizowanego przez wokalistę filmu "Highway". W momencie, kiedy w poszukiwaniu stacji radiowej, sięga on ręką w kierunku samochodowego odbiornika, puszczasz radiowego newsa, informującego o śmierci Morrisona.
Tom DiCillo: Wmyśliłem to dość szybko, ale pomysł ten rodził pod ogromnym napięciem. Przeglądałem te stare taśmy, spora część z nich była niema - nie wiedziałem nawet, że ten fragment pochodzi z filmu, który zrealizował sam Morrison. Uderzyło mnie jednak, że unosiła się nad nim aura pewnej duchowości. Pomyśl tylko: samotny mężczyzna podróżujący przez pustynię - materiał, który oglądałem był bez dźwięku. Kiedy więc zobaczyłem niemy fragment filmu, w którym Morrison, jadąc samochodem, ustawia stację radiową, wyobraziłem sobie, że on coś przeczuwa... Uderzyło mnie to! A co jeśli by nałożyć na to wiadomość o jego śmierci? Najciekawsze jest jednak to, że jego twarz jest w tym momencie szczerze zmartwiona, wręcz zszokowana.
"When You're Strange" ma energię najlepszych muzycznych dokumentów, które powstały w ramach nurtu kina bezpośredniego. Ten poziom wizualnej intensywności...
Tom DiCillo: Musisz koniecznie wspomnieć o operatorze, nazywał się Paul Ferrara. On jest autorem wszystkich materiałów. Ja tego nie wyreżyserowałem, po prostu Paul to sfilmował. Był człowiekiem, który trzymał się blisko zespołu, towarzyszył im na koncertach, na próbach. Był z nimi w bardzo bliskich relacjach. Pewnie dlatego te ujęcia są tak prawdziwe.
Jest jedna, nie wiem czy nie najważniejsza dla mnie scena w twoim filmie - Jim Morrison przed koncertem wkracza na płytę Singer Bowl, przeciska się przez tłum fanów, nagle czyjaś ręka próbuje złapać go za pukiel włosów, on odwraca się. W tym momencie puszczasz ten fragment w zwolnionym tempie.
Tom DiCillo: Wystarczy przyjrzeć się wyrazowi jego twarzy. Maluje się na niej zachwyt, zaskoczenie ale też zwyczajna przyjemność z faktu bycia adorowanym. Morrison wygląda w tym momencie jakby miał z 15 lat. To jest nieznana strona Jima Morrisona, której - podejrzewam - nie znają nawet jego fani. Ciężko powiedzieć po co mu ten tłum ludzi. Ale podejrzewam, że był on dla niego czymś niezwykle ważnym. Że ten dotyk jego włosów był dla niego kluczowy w tym koncertowym rytuale.
Dowiedziałeś się czegoś nowego o The Doors?
Tom DiCillo: Prawie wszystko, co znalazło się w tym filmie jest moim odkryciem The Doors. Myślę, że oglądając "When you're Strange" widz odczuję tę przygodę i że dla niego samego także będzie to wielkie odkrycie. Wiem, że w moim filmie są rzeczy, które uchodzą za powszechnie znane, ale wydaje mi się, że na emocjonalnym poziomie, nie powstała jeszcze podobna biografia The Doors.
John Densmore: Są rzeczy powszechnie znane i takie, o których mało kto wie. Wystarczy tylko przekroczyć próg...
Dziękuję za rozmowę.