Reklama

Nie będę jeździł z cyrkiem obwoźnym

Jarosław Boberek z dystansem podchodzi do komplementów, jakimi obsypują go media i widzowie. - Ja po prostu lubię swoją pracę - mówi czołowa postać polskiego dubbingu. Nie znacie go? To właśnie on przemawiał głosem Kaczora Donalda i nagrał kultowy utwór "Wyginam śmiało ciało" z filmu "Madagaskar".

Na forach internetowych można znaleźć mnóstwo wpisów, komplementujących aktora. "Mistrz dubbingu! Kim byłby bez niego np. król Julian! Dzięki niemu jest prześwietny! Mistrzostwo!", "Najlepszy polski dubbingowiec, bez niego bajki nie byłyby takie same", "Dla mnie jest najlepszy w podkładaniu głosów! Nie ma sobie równych", "Co się stanie z polskim dubbingiem... gdy Jarosława Boberka już nie będzie?", "Co to by były za bajki bez jego głosu! Pełen profesjonalizm, jak dla mnie bomba" - to tylko niektóre z nich.

Warto wiedzieć, że Jarosław Boberek ma wyłączność na podkładanie głosu pod Kaczora Donalda w polskiej wersji językowej tej bajki. Jego głosem przemawiał m.in. król lemurów Julian w filmie "Madagaskar", Czerwony z "Krowy i Kurczaka", ostatnio Asystent z "Jeża Jerzego". Miłośnicy seriali doskonale znają go z "Rodziny zastępczej" i "Rodziny zastępczej plus", gdzie wcielił się w postać zabawnego posterunkowego.

Reklama

W 1990 roku ukończył PWST we Wrocławiu. W latach 1990-93 występował w Teatrze Studyjnym 83 w Łodzi. Od 2001 roku jest aktorem Teatru Studio w Warszawie, występuje też w Teatrze Praga, znajdującym się w stołecznym Centrum Artystycznym Fabryka Trzciny.

Jarosław Boberek przyznaje, że zdarza się, że ktoś prosi go, żeby zakwakał jak Kaczor Donald albo powiedział coś głosem króla Juliana z "Madagaskaru". Na ogół mówi "nie", gdy jednak proszą dzieci albo osoba, do której ma słabość, nie jest w stanie odmówić.

"Nie jestem atrakcyjny, bo nie skandalizuję. Ja zwyczajnie nie bywam" - wyznaje skromnie aktor. Jarosław Boberek pojawił się jednak na premierze "Jeża Jerzego" i przy tej okazji udało nam się z nim porozmawiać.

Jak się pan czuje, kiedy nazywają pana "królem dubbingu"?

- Niech już tak zostanie, nie sposób z tym walczyć. Ludzie potrzebują takich mocnych określeń, jak król czy mistrz. To moja praca, staram się ją wykonywać najlepiej jak potrafię i tyle. To oczywiście bardzo miłe mieć oddźwięk po tamtej stronie, wiedzieć, że komuś coś się podoba, coś kogoś uderzyło, wzruszyło, dotknęło, rozśmieszyło, ale nie przesadzajmy...

Co jest dla pana najbardziej pociągające w podkładaniu głosów pod różne postaci?

- Ja w ogóle lubię swój zawód i cieszy mnie to, że mogę go uprawiać na różnych polach. Każde medium związane z tym zawodem rządzi się swoimi prawami. W dubbingu lubię dreszczyk emocji, wynikający z tego, że trzeba się wykazać ogromnym refleksem, poczuciem słuchu, intuicją, trudno policzyć te składowe. Nie każdy lubi tę robotę, bo za dużo dzieje się w jednym momencie, trzeba mieć podzielność uwagi, ogarnąć tekst, ekran, dźwięk i jeszcze coś do tego stworzyć... Ja jednak właśnie lubię, jak ktoś rzuci mi takie zadanie. To taki rodzaj sportu. Lubię tę prędkość, ten nacisk! Oczywiście cudownie jest mieć wolność i pracować bez takiego "gorsetu" - to jest jak z kuchnią, nawet jak lubimy bardzo pomidorową to trudno jeść ją cały czas, dobrze sobie zrobić zmianę i tak jest w tej robocie.

W Japonii dubbingujący często są większymi gwiazdami niż aktorzy. Czy polskim artystom, pracującym głosem, też marzy się taka popularność?

- Wszystko się rządzi swoimi prawami. My mamy swoje własne społeczne regulacje kulturowe i niech tak zostanie. Japończycy dopracowali się swoich wzorców i chwała im za to, oni lubią się położyć spać w ciasnych hotelikach, w takich kapsułach, my raczej za podobnym spędzeniem nocy nie gustujemy... Niech Japonia ma swoich seiyuu [japoński aktor, użyczający głosu bohaterom słuchowisk, filmów, gier komputerowych - red.], a my miejmy swoich aktorów dubbingowych.

- Przypomnę tylko, że jeszcze do niedawna dubbing był traktowany troszeczkę po macoszemu i wydawało się, że jest czymś gorszym, biorąc pod uwagę inne działalności aktorskie np. teatr. Ale teraz ta sztuka nagle została doceniona i myślę, że nieprzypadkowo, bo dopracowaliśmy się na przestrzeni lat fantastycznych efektów.

A jak pan dba o głos? Na przykład pije pan surowe jajka?

- Oczywiście, pełna higiena, nie nadużywanie głosu, szalik, ciepłe napoje (śmiech)... Nie, oczywiście, że nie! Używam głosu jak wszyscy inni i bardzo dobrze, bo on się wtedy hartuje. Przecież nie będę z siebie robił śpiewaka operowego, bo nim nie jestem, więc nie muszę w jakiś szczególny sposób dbać o głos.

Ludzie chyba myślą, że praca nad dubbingiem nie jest zbyt twórcza. Co pan na to?

- Każda praca nas ubogaca... Dubbing to naprawdę jest stricte bardzo twórcza praca, bo od samego początku to my tworzymy tę postać. W Ameryce czy w innym kraju aktorzy mogą sobie tylko zdubbingować postać, natomiast to, co my robimy, to od samego początku jest polskie. My tworzymy postać, wymyślamy ją wspólnie ze scenarzystami, reżyserami i animatorami i na tej bazie zaczynamy tworzyć bohatera - dajemy mu głos i powstaje film.

W jaki sposób tworzył pan głos Asystenta w "Jeżu Jerzym". Jak wyglądała ta praca, czy każdy bohater filmu był samodzielnie nagrywany w studio, czy mieliście jakąś interakcję z pozostałymi postaciami?

- Nie ma takiej możliwości, żebyśmy się wspólnie spotkali. Każdy sam tworzy swoją postać, co przybiera czasem bardzo karkołomne figury, żeby uzyskać pożądany efekt... chociażby jakiegoś stęknięcia, dziwnej reakcji, zachowania. Tu ograniczeniem jest tylko nasza wyobraźnia. Oczywiście trzeba też pamiętać o całej technologii nagrywania dźwięku, ale przy "Jeżu Jerzym" naprawdę mogliśmy sobie poszaleć.

Nazwał pan pracę przy tej produkcji "wstrząsającą przygodą". Kim jest postać którą pan odtwarza w "Jeżu Jerzym"?

- Asystent jest strasznym wazeliniarzem, bezpośrednim współpracownikiem Profesora, czyli Grzegorza Pawlaka. Asystent jest na jego usługi, jest jego psem gończym. Przede wszystkim jednak chce on osiągnąć własne, niecne cele. To bardzo niefajny, bardzo pomarszczony, pokręcony, zepsuty bohater. I dostaje mu się na koniec...

Co było najprzyjemniejsze w pracy przy "Jeżu Jerzym"?

- Nie rozbieram tego na części pierwsze, nie potrafię opowiedzieć ani anegdoty związanej z tą pracą, ani powiedzieć co było najprzyjemniejsze. Cała ta cała robota była fantastyczna. Jest ogromnie miło spotkać ludzi, tu mówię o twórcach komiksu, którzy dokładnie wiedzą, czego chcą i nie ma w tym żadnego fałszu ani żadnego zakłamania. Nastąpiła wzajemna wymiana usług, oni mi dobrze zrobili swoją koncepcją i pomysłem, ja też starałem się ich usatysfakcjonować.

- Wszystko odbywa w zaciszu studia nagraniowego, ja coś proponuję, jedną wersję, drugą, trzecią, czwartą, a reżyserzy dokonują wyboru i od siebie dodają jakieś uwagi. W końcu znajdujemy ten głos, o który chodziło i to jest właśnie to...

Komiksowy Jeż jest obsceniczny, wulgarny, też śmieszny... Jakich reakcji po widzach pan się spodziewa?

- To będzie wstrząsająca przygoda, jakiej jeszcze nigdy do tej pory w kinie nie przeżyli. Cały czas chodzę i powtarzam: Oj, będą zamieszki na mieście! To bardzo kontrowersyjna propozycja, ale myślę, że odważna. Dla ludzi, którzy mają dystans i poczucie humoru!

Zdarza się panu, że przemówi poza ekranem jakąś kwestią filmową albo głosem bohatera? Ludzie pana pewnie o to proszą...

- Musiałoby mi się coś stać z głową... Owszem, wygłupiając się, może się coś takiego przydarzyć, ale ja bardzo niechętnie używam głosu postaci, którą kiedyś grałem. To trąci jakąś słabizną, prawda?

- Nie będę kastrował swoich postaci. To przecież skończony, zamknięty twór. Ktoś to namalował, narysował, zanimował i co, teraz ja będę się tym głosem popisywał? Wielokrotnie mnie proszono, żebym zaśpiewał wiekopomny już utwór "Wyginam śmiało ciało", ale jako kto mam to zaśpiewać? To śpiewa król Julian... Przecież Jarosław Boberek nie będzie jeździł z cyrkiem obwoźnym i wykonywał utwór "Wyginam śmiało ciało". To byłaby jakaś bzdura! Nie jestem czymś takim zainteresowany.

Z aktorem rozmawiała Emilia Chmielińska.

Zobaczcie teledysk do piosenki "Wyginam śmiało ciało" z filmu "Madagaskar". Śpiewa oczywiście Jarosław Boberek:

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy