Reklama

Monika Miller: Pracoholizm mam we krwi

W nowym sezonie na fanów serialu "Gliniarze" czeka wiele niespodzianek. Nowo powstałe Centralne Biuro Policji, a w nim wielkie zmiany kadrowe. Nowy komendant, nowa intrygująca policjantka w zespole i młoda bardzo tajemnicza specjalistka od cyberprzestępczości, którą zagra córka byłego premiera, Monika Miller, znana z występu w "Tańcu z Gwiazdami".

W nowym sezonie na fanów serialu "Gliniarze" czeka wiele niespodzianek. Nowo powstałe Centralne Biuro Policji, a w nim wielkie zmiany kadrowe. Nowy komendant, nowa intrygująca policjantka w zespole i młoda bardzo tajemnicza specjalistka od cyberprzestępczości, którą zagra córka byłego premiera, Monika Miller, znana z występu w "Tańcu z Gwiazdami".
Monika Miller w debiucie na parkiecie "Tańca z Gwiazdami' /Adam Jankowski/REPORTER /East News

Mija rok od twojego udziału w "Tańcu z Gwiazdami", a tym samym debiutu na salonach show-biznesu. Jak wykorzystałaś ten czas, co robiłaś?

Monika Miller: - Wciąż nie mogę uwierzyć, że minął już rok. Właśnie obchodziłam 25 urodziny i mogę powiedzieć, że to były najlepsze urodziny w moim życiu. Dostałam wiele wsparcia i miłości.

Miałaś czas, aby wytańczyć choć kilka godzin?

- Tak! Najbardziej spodobał mi się taniec jazzowy. Wierzę, że przyjdzie czas, by go zaprezentować szerszej publiczności. Udało mi się przez ten rok zrobić naprawdę wiele rzeczy. Zajęłam się przygotowaniami do nowego programu, ale tego nie mogę jeszcze zdradzić. Jeśli pandemia pozwoli widzowie zobaczą mnie w zupełnie nowej roli. Powiem tylko, że nie będę ani prowadzącą, ani uczestniczką. Myślę, że dla wielu będzie to zaskoczeniem. Oprócz tego kontynuowałam zajęcia wokalne i pracowałam nad własnymi utworami i teledyskami. Podjęłam też nowe studia.

Fantastycznie! Będziesz kontynuowała graficzną pasję?

Reklama

- Nie. Tym razem będą to studnia magisterskie, dziennikarskie na brytyjskiej uczelni, po angielsku, niestety online. Musiałam odnowić w tym celu certyfikat z języka angielskiego, bo stracił ważność. Robiłam go, gdy miałam 14 lat. Jak widzisz zajęłam się swoim rozwojem.

Jesteś ambitną, kreatywną osobą, która wciąż poszukuje nowych przestrzeni, by wyrazić siebie już nie tylko poprzez tatuaże?

- Pojęcie "artysta", w moim przypadku rzeczywiście jest bardzo pojemne. Powiem tak, moja rodzina ma pracoholizm we krwi. Lubię, gdy dużo się dzieje!

Sama piszesz swoje piosenki?

- Tak, chociaż na początku robiłam to bardzo nieśmiało. Nie miałam doświadczenia. A teraz coraz bardziej, odważniej wyrażam to, co czuję.

Utwór "Tonę", który właśnie się pojawił, to ty?

- Tak. To jest piosenka, którą napisałam w tym samym momencie, co "W bezruchu", ale wówczas jej nie wydałam. Dotyczy mojego najpoważniejszego związku w życiu, który niestety okazał się bardzo toksyczny. Pisząc ją, to była dla mnie forma oczyszczenia i terapii. Co ciekawe, wszystkie piosenki piszę najpierw po angielsku, to moje środowisko naturalne, a dopiero później szukam polskich słów.

Gdzieś między wierszami można wyczytać w niej coś miłego, dobrego, co nosisz w sobie, po rozstaniu.

- Oczywiście. Każdy związek ma swoje dobre i złe strony, plusy i minusy. W tej historii też były miłe, dobre chwile. Każdy związek, czy w ogóle relacja międzyludzka uczy czegoś nowego o sobie, ale też o ludziach. Ten rok zweryfikował wiele moich przyjaźni.

Dziś jesteś gotowa na nową miłość?

- Ten temat nie interesuje mnie, szczerze mówiąc. (uśmiech - przyp. red.) Teraz mam tak mało czasu, że moje życie prywatnie absolutnie nie istnieje. Jeżeli dziś miałabym mieć czas jeszcze na miłość to nie spałabym po nocach. Doba jest za krótka!

Nie samą pracą człowiek żyje. Co robisz jak nie pracujesz?

- Wtedy zajmuję się sobą. (uśmiech - przyp. red.) Maluję, czytam, gram w gry komputerowe. Może to brzmi samolubnie, ale dostrzegam, że ludzie zapominają o tym, że bycie dla siebie dobrym, uważnym, sprawianie sobie przyjemności jest ważne. Myślę, że lockdown przypomniał nam o tym, żeby zatroszczyć się o siebie i swoich bliskich.

Skoro o bliskich mowa. Jak relacje z dziadkami?

- Super! Mieszkam teraz z moimi dziadkami. W czasie pandemii spędzaliśmy ze sobą naprawdę dużo czasu. Wykorzystałam na maksa fakt, że dziadek nie był w Brukseli tylko w Warszawie. Całe moje dzieciństwo to dziadkowie. Było aktywnie i na sportowo. Dużo też rozmawialiśmy o świecie. Zresztą mój tata też bardzo naciskał na sport. Co roku wszyscy razem wyjeżdżaliśmy na narty. Taka tradycja. (uśmiech - przyp. red.)

A wędkowałaś już z dziadkiem w Norwegii, zimą?

- Tego jeszcze nie było, ale wszystko przed nami.

Odziedziczyłaś po dziadku poczcie humoru, dystans do świata i otwartość na ludzi?

- Dla mnie dziadek od zawsze był ideałem, autorytetem, wzorem. Staram się patrzeć na świat tak jak on. Kiedy złamałam żebro na parkiecie "Tańca z gwiazdami" powiedziałam siebie: "I co będziesz teraz ryczeć z powodu bolącego żebra! Przecież Twój dziadek nigdy nie narzeka, zawsze idzie do przodu, nie zwalnia, pracuje na pełnych obrotach". Dziadek jest dla mnie najlepszym motywatorem do działania. Uczę się od najlepszych!

Dołączyłaś właśnie do obsady serialu "Gliniarze". Przedstaw swoją bohaterkę?

- Żaneta Kujawska, specjalistka od cyberprzestępczości, dla której środowisko wirtualne nie ma tajemnic. Znajdzie dojście do każdej ciemnej strony. Czytając scenariusz odniosłam wrażenie, że jej wiedza i umiejętności są co najmniej na poziomie dostępu do Pentagonu. Ona zna klucz do każdej zagadki. Działa błyskawicznie. Tajemnicą pozostaje to, skąd została zwerbowana do wydziału i i jaką ma za sobą przeszłość. Cieszę się, że mogę spróbować kolejnej przestrzeni artystycznej jaką jest aktorstwo. Kiedy szłam na casting nie miałam zielonego pojęcia jak to będzie wyglądać. Dla mnie ważne było to, że spróbowałam. Udało się.

Żaneta to materiał na przyjaciółkę?

- No nie wiem. Czas pokaże.

Wyobrażasz sobie świat bez internetu?

- Nie, nie, nie. Urodziłam się podłączona do sieci. (uśmiech - przyp. red.) Jestem dzieckiem internetu.

Trafiłaś na komendę policji. Największe wykroczenie Moniki Miller?

- Jestem bardzo krytyczna wobec siebie. Bardzo łatwo uzależniam się od gier komputerowych. Pamiętam czasy gimnazjum, i dziś jestem za to na siebie zła. Zamiast się uczyć, wyjść na imprezę, spotkać się ze znajomymi, wsiąkałam w wirtualny świat bez opamiętania. Nie jadłam, nie piłam, nie spałam po trzy dni. To jest problem. Mam tego świadomość. Kiedy kończę grę i wracam do świata rzeczywistego to odczuwam dyskomfort, czasem zapominam nawet jak się mówi.

A na co masz jeszcze apetyt?

- Chciałabym sprawdzić się w pisaniu. Podobno mam to "pióro". Kocham tworzyć. Kocham wyzwania. Zawsze przy nowym projekcie, kiedy robię coś po raz pierwszy, żyję. To mnie motywuje, determinuje i sprawia wielką radość. Proces twórczy jest dla mnie wspaniałym czasem.

Rozmawiała: Beata Banasiewicz/ AKPA

AKPA
Dowiedz się więcej na temat: Monika Miller
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy