Monika Kowalska: Polka w Hiszpanii
Zawodu uczyłam się w jednej z najlepszych szkół w kraju, ale to nie daje jakiejkolwiek pewności załapania się na castingi czy zdobycia roli - wyznaje Monika Kowalska. Jednak polska aktorka coraz jaśniej błyszczy w ostatnim czasie na hiszpańskich srebrnym ekranie.
Kim jest polska aktorka, która już za chwilę będzie w Hiszpanii naprawdę sławna?
Monika Kowalska: - Nazywam się Monika Kowalska, chociaż kiedyś nazywałam się Beata - to imię wybrała rodzina na pamiątkę po... Beacie Tyszkiewicz, którą uwielbiali. Niestety w Hiszpanii to imię oznacza błogosławiona czy nawet święta, a ja nie jestem pewna, czy zasłużyłam, więc musiałam z niego zrezygnować na rzecz międzynarodowej i neutralnej "Moniki".
- Po zdaniu matury i na przekór wszystkim, praktycznie z pustymi kieszeniami, ale z głową pełną marzeń i pomysłów wyjechałam do Stanów Zjednoczonych, by podszkolić język angielski. Tam właśnie poznałam mojego męża, z którym po roku przeprowadziłam się do Hiszpanii. Pierwsze dwa lata spędziłam na nauce i szlifowaniu języka hiszpańskiego, po czym spróbowałam swoich sił i... dostałam się do elitarnej szkoły teatralnej w Madrycie. Tą samą szkołę ukończył na przykład Javier Bardem, hiszpański aktor, laureat Oscara.
Jakie były tutejsze początki, jak się rozwijała kariera?
- W aktorstwie nigdzie nie jest łatwo, zawodu uczyłam się w jednej z najlepszych szkół w kraju, ale to absolutnie nie daje jakiejkolwiek pewności "załapania" się na castingi czy zdobycia roli. Myślę, ze przede wszystkim był to łut szczęścia, na drugim castingu dostałam rolę Rosjanki w młodzieżowym serialu "HKM", później pojawiły się inne seriale, takie jak "Doctor Mateo", w którym grałam komiczną Polkę z Zakopanego czy też "Hospital Central". Następnie pojawiła się rola w teatrze i wreszcie wyczekiwane przeze mnie role kinowe...
Jak trafiła pani do filmu?
- Do wszystkich trzech filmów, które ostatnio zagrałam, trafiłam z castingu... Pasowałam do roli, poszłam zagrać kilka scen i miałam szczęście zostać wybrana do danego projektu. Dwa dramaty mają swoją premierę tej jesieni: "El Destierro" gdzie gram główną rolę polskiej brygadzistki oraz "La Puerta abierta", gdzie wcielam się w drugoplanową, niewielką, ale bardzo ciężką rolę rosyjskiej narkomanki. Główne role grają w nim takie gwiazdy jak Carmen Machí czy Terele Pavez. Trzeci film "Rosjanka", w którym zagrałam tytułową bohaterkę, wejdzie na ekrany dopiero za rok.
O czym opowiada pierwszy z wymienionych filmów?
- "El Destierro", czyli "Wygnanie", to dramat wojenny toczący się pod koniec hiszpańskiej wojny domowej. Zośka zostaje postrzelona i uwięziona w bunkrze przez dwóch hiszpańskich żołnierzy. Używając swojej inteligencji, kobiecości oraz sporej dozy manipulacji, robi wszystko, by przeżyć... Niespodziewany przypadek powoduje zwrot akcji, zmieniając cały jej plan i co za tym idzie losy wszystkich bohaterów. Jest to historia o miłości, przyjaźni, nienawiści i o przetrwaniu.
Rola żołnierza to trudne wyzwanie....
- Zgadzam się, żywot żołnierza to bardzo trudne wyzwanie, poza wcieleniem się psychologicznym w postać tej anarchistki, potrzebowałam też wielu ćwiczeń fizycznych. Crossfit pomógł mi mieć odpowiednie ciało, jakie kobieta idąca na piechotę z Polski do Hiszpanii, by walczyć za wolność, powinna posiadać. Do dzisiaj czuję te zakwasy! Poza tym nagrywaliśmy w ciężkich warunkach na zasypanym śniegiem terenie, gdzie chłód nie pozwalał nam poprawnie wymawiać słów, wiatr dawał się we znaki, a nawet był w stanie wywrócić naszą bazę, metalowy kontener, w którym się malowaliśmy - przebieraliśmy, do góry nogami.
Co było najtrudniejsze?
- Najtrudniejsze zawsze jest wygrać casting, później już absolutnie wszystko można wypracować.
Kiedy premiera?
- Premiera "El Destierro" odbędzie w Madrycie i na Majorce na początku listopada, przedpremiera będzie 27 października, czyli już tuż, tuż. Premiera filmu "La Puerta abierta" (Otwarte drzwi) odbyła się już we wrześniu i film można obejrzeć w niektórych kinach w Hiszpanii. Bardzo polecam, jest to znakomite kino o słodko-gorzkim smaku.