Reklama

Moje animacje nie są polityczne!

Artysta Tomasz Bagiński ("Katedra") nie miesza polityki do swoich prac, nawet, gdy dotyczą promocji Polski. Przygotował filmy na Euro 2012 i rozpoczęcie polskiej prezydencji w UE.

Zdarzyło się, że denerwowały pana graficzne sposoby promowania Polski?

Tomasz Bagiński: - Przede wszystkim wcale nie ma ich dużo. Wśród nich zdarzają się oczywiście projekty lepsze i gorsze, ale mam wrażenie, że w ciągu ostatnich lat te lepsze przeważają. Tandeta, do której się przyzwyczailiśmy w latach poprzednich, pomału odchodzi do lamusa. I może nigdy nie wróci. Przyznam, że od dawna nie widziałem niczego, co by mi się jakoś specjalnie w sposobie promowania Polski nie podobało... Choć oczywiście jakieś drobne zadry się zdarzały, ale to błędy młodości. Jak Polska jeszcze trochę dojrzeje w takim nowoczesnym myśleniu o marketingu międzynarodowym to myślę, że i to zmieni się na plus.

Reklama

Co można by poprawić?

- Już w samym pytaniu jest założenie, że coś jest nie tak, a ja tak nie myślę. Są oczywiście braki i miejsca, gdzie można by podłubać. Ale jestem optymistą - ani nie jesteśmy szczególnie gorsi ani lepsi od innych krajów. Po prostu musimy zrobić to, co zrobić trzeba w takich sytuacjach - zakasać rękawy, wciąć się do roboty i działać. Wtedy na pewno coś pozytywnego z tego wyjdzie.

Nic nie trzeba zmieniać?

- Jeśli chodzi o to, czego generalnie brakuje w działaniach promujących nasz kraj, to mamy dużo kreatywnej, młodej energii, ale brakuje ludzi z grupy organizacyjnej. Takich, którzy kierowaliby tkwiącą w Polakach energię w odpowiednim kierunku. To dotyczy także ludzi, którzy mają pieniądze, ale jeszcze nie nauczyli się ich wydawać w społecznie mądry sposób. W najbogatszych społeczeństwach już to widać. My ciągle jeszcze jesteśmy krajem na dorobku, więc nasi bogacze zamiast finansować kulturalne inicjatywy, wolą kupować sobie nowe samochody. Ale i to się zmieni. Wszędzie się zmieniło.

Skoro pieniądze są tak ważnym czynnikiem, to na ile jest to przeciąganie liny między artystą i jego wizją, a osobą czy instytucją, która finansuje takie kampanie?

- Jeżeli chodzi o projekty zlecane mi przez rozmaite organizacje rządowe promujące Polskę, to ja przynajmniej spotkałem się z bardzo dobrym kontaktem i współpracą. To są ludzie, którzy wiedzą, że coś trzeba zrobić i szukają nowych dróg. Czasem się pomylą, ale generalnie w ciągu ostatnich 10 lat klimat, w jakim promujemy Polskę bardzo się zmienił. Ludzie, również w organizacjach, które uchodzą za sztywne; w ministerstwach, gdzie wszystko jest poukładane, w których wszyscy chodzą pod krawatami, zrozumieli, że potrzeba jest oryginalność i świeże spojrzenie. Że promocji Polski nie można prowadzić tak, jak jeszcze 15 lat temu i że musimy zmieniać jej wizerunek.

Co dzięki temu zyskamy?

- To się potem przekłada na całą masę różnych rzeczy, nie tylko tak dosłownych jak większa liczba turystów, ale ogólnie lepsze postrzeganie Polski na świecie. Myślenie, żeby w tym kierunku iść już jest i ludzie zlecający projekty promujące Polskę dobrze kombinują. Oczywiście czasem przeszkadza biurokracja, bo w grę zawsze wchodzą papierki. Ale przejrzystość i procedury też są ważne, nawet jeśli spowolnią pewne rzeczy.

A jaką historię ma film, który zobaczymy podczas Euro 2012? Niektórzy krytykują, że więcej w nim kung fu niż piłki nożnej?

- Pamiętajmy, że ten film był częścią większego pokazu. To nie był tylko i wyłącznie film na Euro 2012. To był fragment bardzo dużego show, które zrobiliśmy dla Polskiej Organizacji Turystycznej na targi w Berlinie. Chcieliśmy pokazać każdy aspekt Polski i przyrodę i kulturę, ale też Euro 2012. Każdy z tych filmików był kompletnie inny i zbudowany w innej stylistyce. Film na Euro jest w stylistyce mocnej reklamy sportowej. Pamiętajmy też, że nie powstawał on na rynek polski tylko na zewnątrz. Chodziło o to, żeby bawić się skojarzeniami związanymi z Polską w sposób luźny i pozbawiony ograniczeń. Wojownik, który tam występuje może nie nosi na plecach piór husarza, ale szukaliśmy drogi, żeby jakieś skojarzenia z Polską zbudować. Jasne, że nie wymachuje zakrzywioną szabelką, ale wydaje mi się, że nie byłoby źle gdybyśmy mieli trochę więcej tak sprawnych fizycznie obywateli, którzy równie sprawnie byliby w stanie zbudować stadion. W każdym razie chciałem to pokazać w pozytywnym świetle.

Jest pan fanem piłki nożnej?

- Jestem niedzielnym kibicem. Nie jestem w stanie wymienić każdego zawodnika z nazwiska, gdy zobaczę go małego jak mrówka na murawie, ale gdy są tak duże imprezy jak Euro czy Mundial to rzeczywiście staram się te mecze oglądać. Dla mnie piłka nożna to raczej okazja to utrzymywania kontaktu ze znajomymi niż bycie hardkorowym kibicem, który podchodzi do wszystkiego bardzo serio. To po prostu fajna rozrywka.

Sportowe emocje nadają się na dobrą animację?

- Każde emocje są dobrym tematem, a w sporcie często sięgają one zenitu. Sport jest przełożeniem życia - tam też jest walka, też jest wysiłek i konfrontacja między różnymi ludźmi. A o to chodzi w życiu.

Kolejny projekt to film na otwarcie polskiej prezydencji w Unii. Jaki będzie?

- Premiera będzie miała miejsce 27 czerwca. Jest to krótki, trzyminutowy film, który znowu jest bardzo luźnym skojarzeniem z prezydencją i rolą Polski. Staraliśmy się, żeby te skojarzenia były ciekawe. Ponownie pracowaliśmy z Agustinem Egurrolą i mieszaliśmy taniec i animację. Pod tym względem przypomina on film na Euro 2012.

Czy przygotowanie takiego filmu wymaga jakiejś wiedzy merytorycznej na temat polityki czy Unii?

- Staram się polityki w to nie mieszać. Zawsze stawiam na pomysły dość uniwersalne, które będą pasowały niezależnie od opcji politycznej. Wydaje mi się, że wszystkie strony naszej sceny politycznej zgadzają się co do tego, że na zewnątrz Polska powinna mówić jednym głosem. I powinniśmy się wtedy skupiać na rzeczach, które nam się udały, a nie na tych, które nam nie wychodzą.

Jeśli nie polityka na prezydencję, to co?

- Dla mnie ważne jest coś innego - chcę, żeby te filmy były przede wszystkim ładne, dobrze się je oglądało i żeby budziły skojarzenia, że Polacy znowu zrobili coś fajnego w animacji. Chcę, żeby moje filmy zmieniały za granicą myślenie, o tym czym jest Polska i co potrafią Polacy. Dopiero w drugiej kolejności mamy merytorykę i treść, która się tam musi znaleźć. Taka treść oczywiście jest, ale staramy się ją rozładowywać, żeby nie przytłaczała. Wolę bawić się skojarzeniami i impresjami niż konkretnymi hasłami, które by trzeba było napisać i w polityczny sposób podać. Tego unikamy w naszym studio.

Robiąc tyle projektów skierowanych za granicę nie myślał pan, żeby tam pracować. Czy tamten rynek animacji nie jest ciekawszy?

- Na pewno lepiej płatny, ale wydaje mi się na podstawie projektów, które dotychczas robiłem, że w Polsce mam większą wolność i mogę sobie na więcej pozwolić. Te projekty, które robię rosną razem z Polską. Polska jest na krzywej wznoszącej. Startowaliśmy 20 lat temu z bardzo niskiego poziomu i musimy iść do góry. Nie ma innej opcji. To był jeden powód, dla którego zostałem w Polsce, a drugi jest taki, że ja sobie tej drogi na Zachód nigdy nie zamykam. Jeśli pojawi się wart uwagi projekt to bardzo możliwe, że na chwilę wyjadę, ale zawsze będę tu wracać, bo mi się po prostu dobrze w Polsce mieszka. A już teraz realizuję bardzo dużo zagranicznych projektów komercyjnych. Mam klientów w Wielkiej Brytanii, Portugalii, Rosji. Mogę pracować z Warszawy i nie muszę się tłuc po świecie. Czasy się zmieniły, mamy Internet, a animacja jest akurat jednym z najbardziej międzynarodowych rynków, jakie można sobie wyobrazić. Więc po co miałbym jechać gdzieś daleko?

- - - - - - - - - - - - - - - - -

Tomasz Bagiński - rysownik, animator reżyser. Jest artystą samoukiem. W 2002 roku był nominowany do Oscara w kategorii krótki film animowany za opartą na opowiadaniu Jacka Dukaja "Katedrę". Jest także autorem kilku animacji o tematyce historycznej m.in. Animowanej Historii Polski i filmów na 600-lecie bitwy pod Grunwaldem. Pracuje nad projektem pełnometrażowego filmu o Powstaniu Warszawskim "Hardkor 44".

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Tomasz Bagiński | Euro 2012
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy