Reklama

Mój zastój już się skończył

Zbigniew Zamachowski to jeden z najpopularniejszych polskich aktorów. Stworzył wielkie kreacje w filmach tak wybitnych twórców, jak Krzysztof Kieślowski, Wojciech Marczewski, Jerzy Hoffman, Kazimierz Kutz czy Andrzej Wajda. Od jakiegoś czasu nie oglądamy go jednak na wielkim ekranie. W jednym z wywiadów aktor wyznał, że polskie kino o nim zapomniało. Czy ten czas już się skończył?

Przed rokiem Zbigniew Zamachowski odebrał honorową nagrodę Festiwalu Filmowego Opolskie Lamy, a podczas jego tegorocznej edycji zaprezentował cykl wybranych przez siebie filmów. Aktor opowiada m.in. o tym, że wreszcie przypomniało sobie o nim kino.

PAP Life: "Rekomendowane przez Zbigniewa Zamachowskiego" - pod taką nazwą odbył się cykl poleconych przez pana filmów w ramach X Festiwalu Filmowego Opolskie Lamy. Znalazły się w nim takie filmy, jak m.in. "Absolwent", "Matka Joanna od aniołów" oraz "Spaleni słońcem". Jaki był klucz ich wyboru?

Reklama

Zbigniew Zamachowski: - Jeśli już próbowałem przyjąć jakieś kryteria to tylko takie, by było jak najróżnorodniej. Ten wybór, który uczestnicy festiwalu Opolskie Lamy mieli okazję obejrzeć, i tak był połowiczny. Części filmów, które sobie wymarzyłem, nie udało się sprowadzić. Z żalu nawet nie wspomnę jakich. Te, które zaprezentowaliśmy w Opolu, w pełni pokazują moje zapatrywanie na kino. Śmiało można powiedzieć, że to moje ulubione filmy, takie, które mnie kształtowały - zwłaszcza w latach młodości. Naoglądałem się ich w szkole filmowej. Niektórych, jak choćby "Stracha na wróble", nie widziałem od tamtych czasów.

Cykl filmów zakończył "Rok diabła" Petra Zelenki, z Jaromirem Nohavicą. Zapowiadając ten film usłyszeliśmy, że lubi pan czeskie kino. Co jest w nim takiego, że my Polacy chętnie je oglądamy?

- Czeskie kino fascynuje tym, że mówi o rzeczach fundamentalnych, najważniejszych, z niezwykłym poczuciem humoru. W sposób dowcipny, z wielkim dystansem i bez niepotrzebnego, a pojawiającego się często w kinie, patosu. To chyba w ogóle rzecz dla Czechów charakterystyczna. Świetnie opisuje to Mariusz Szczygieł, którego książki szczerze polecam. Są fantastyczną analizą ich mentalności, a z niej bezpośrednio bierze się właśnie ich literatura oraz kino.

Pana ostatnie losy zawodowe to m.in. zakończone zdjęcia do filmu "Wałęsa" Andrzeja Wajdy czy "Gabriela" - filmu z gatunku kina familijnego. Jakiś czas temu przyznawał pan, że polskie kino o panu zapomniało. Ten czas już się skończył?

- Rzeczywiście, był taki czas, gdy polskie kino o mnie zapomniało. Występowałem wtedy głównie w zagranicznych produkcjach, przede wszystkim niemieckich. Ale mówię to bez żalu, bo taki stan rzeczy jest chyba wpisany w mój zawód. Jak się gra, to równocześnie w kilku filmach, a potem przychodzą etapy zastoju. Nie wiem, czym spowodowane. Mam nadzieję, że mój zastój już się skończył.

Jak udało się panu ten kryzys pokonać?

- Przełamał go Władek Pasikowski, który zaprosił mnie ponad rok temu do swojego "Pokłosia". Premiera tego filmu zapowiedziana jest na 9 listopada. Wiosną ma wejść zaś do kin film Andrzeja Wajdy - to już mój trzeci film z mistrzem, z czego jestem bardzo zadowolony. No i "Gabriel" - to rola nieduża, ale fajna. W tej chwili biorę udział w zdjęciach do niemieckiego filmu, który ma polski tytuł "Biegnij, chłopcze biegnij". Piękna wojenna historia o chłopcu, który uciekł z getta i do końca wojny chował się w Puszczy Kampinoskiej. Gram jego ojca. To zresztą autentyczna opowieść - jej bohater żyje do dziś i mieszka w Izraelu. Na horyzoncie jest też film Sławka Fabickiego planowany na przyszłe lato i jakaś produkcja angielska. Mam więc nadzieję, że po chudych latach zaczynają się te lepsze.

Przed rokiem na festiwalu Opolskich Lam był pan świeżo upieczonym magistrem i zapowiadał doktorat. Udało się postawić krok w kierunku kolejnego naukowego stopnia?

- Niestety nie mogę się pochwalić sukcesem na tym polu, będę próbował w tym roku. Muszę to kiedyś wreszcie zrobić. Jestem od wielu lat wykładowcą Akademii Teatralnej w Warszawie. Brak doktoratu to z mojej strony duży grzech zaniechania i zaniedbania. Zabiorę się za to na pewno, choćby dlatego, że pisanie pracy magisterskiej 26 lat po skończeniu studiów było wielką przygodą. Cieszę się tym bardziej, bo pisałem o teatrze Jerzego Grzegorzewskiego, do którego trafiłem tuż po szkole. Pracowałem tam aż do jego śmierci. Jerzy Grzegorzewski ukształtował mnie jako aktora, ale też pewnie jako człowieka. Praca magisterska była zatem podróż poprzez meandry pamięci i emocji, które mi wtedy towarzyszyły.

Temat pracy doktorskiej już pan ma?

- Nie, ale wszelkie sugestie chętnie przyjmę.

Rozmawiała Katarzyna Kownacka (PAP Life)

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Zbigniew Zamachowski - aktor teatralny, telewizyjny i filmowy. Wykładowca Akademii Teatralnej w Warszawie. Debiutował w "Wielkiej majówce" Krzysztofa Rogulskiego. Grał w filmach Krzysztofa Kieślowskiego, Wojciecha Marczewskiego, Jerzego Hoffmana, Roberta Glińskiego, Andrzeja Wajdy. Jest aktorem Teatru Narodowego w Warszawie.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: aktor | Zamachowski Zbigniew | film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy