Michał Czernecki: Życie to nie film. I całe szczęście
Jego życiorys to gotowy materiał na scenariusz. W dzieciństwie czuł się osamotniony, jako nastolatek przeżył dwie próby samobójcze, długo zmagał się z depresją. Zanim postanowił zostać aktorem, uczył się w technikum elektronicznym i policealnej szkole dla pracowników społecznych. Ale w końcu odnalazł swoją drogę i od kilku lat zaliczany jest do grona najlepszych polskich aktorów. 10 listopada do kin wszedł film „Polowanie”, w którym gra główną rolę. To oparta na faktach historia o człowieku uwikłanym w politykę. Z Michałem Czerneckim rozmawiamy o tym, dlaczego prawdziwe historie gra się inaczej niż fikcje, czy polityka jest ciekawym tematem na film, czy warto w życiu ufać i jaką się za to płaci cenę.
Każde miasteczko ma swoje tajemnice. Boleśnie przekonuje się o tym Michał Król (Michał Czernecki) - główny bohater thrillera politycznego "Polowanie" Pawła Chmielewskiego. Mężczyzna był dotąd przedsiębiorcą, ale właśnie został wybrany na burmistrza. Szybko trafia w sam środek układu, który chce go zniszczyć. Skorumpowani urzędnicy, oszustwa finansowe i medialne manipulacje stają się jego codziennością. Musi odpierać ataki tych, którym zaszedł za skórę. W pewnym momencie zaczyna bać się o życie swoje i swojej rodziny. Mimo trudności, z którymi się mierzy, nie poddaje się, pozostaje wierny swoim ideałom i działa dla dobra lokalnej społeczności. Przyjdzie mu za to jednak zapłacić wysoką cenę.
Chciał pan kiedyś zostać politykiem?
Michał Czernecki: - Nie, nigdy.
Zaskoczył mnie pan. Wydaje mi się, że aktorzy i politycy mają ze sobą wiele wspólnego. Jedni i drudzy walczą o zainteresowanie, chcą być w centrum uwagi. Polityka przypomina trochę teatr.
- Stanowczo się nie zgadzam. To są dwa różne światy. My tworzymy iluzję, a politycy zwyczajnie kłamią i to najczęściej z najniższych pobudek. Naszym celem jest widza rozbawić, wzruszyć, skłonić do refleksji. A polityka to brudna gra, w którą gra się znaczonymi kartami. Dlatego nie wierzę w szczere intencje polityków, niezależnie od szyldu, pod którym występują. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że ktoś się musi tym zajmować i w tym sensie w jakiś sposób jestem im wdzięczny, że biorą to na siebie.
Dlaczego pan został aktorem?
- Pewnie powody są złożone. Część z nich ma związek z jakimiś moimi cechami charakteru, potrzebami emocjonalnymi. Pewnie każdy w tym zawodzie ma w sobie pewną dozę egocentryzmu czy wyniesione z dzieciństwa deficyty uwagi. Ja nie jestem od tego wolny. Nie ma się co oszukiwać, to jest przyjemne, kiedy inni cię słuchają, podziwiają, dają swoją atencję. Myślę jednak, że tym, co najbardziej mnie pociąga w aktorstwie, jest kreacja.
Jak pan wybiera role?
- Interesują mnie dobre scenariusze i ciekawe historie do opowiedzenia.
Polityka jest ciekawym tematem na film?
- Wydaje mi się, że sama w sobie nie. Natomiast to, jak człowiek będący jej uczestnikiem się z nią zmaga, to jest zawsze interesujące w filmie. A "Polowanie" jest właśnie o tym.
"Polowanie" to historia przedsiębiorcy, który został politykiem i trafił w sam środek lokalnego układu, który postanowił go zniszczyć. Michał, główny bohater, którego pan gra, jest panu jakoś bliski?
- Tak, bo jego historia jest w jakiś sposób potwierdzeniem tego, co myślę i o czym mówię. Michał jest ideowcem, chce zrobić coś dobrego dla ludzi, ma szczere intencje, ale wchodzi w świat, w którym intencje, nawet te najlepsze, nie mają żadnego znaczenia. Zostaje wciągnięty w manipulacje, w których prawda, uczciwość nie są doceniane, tylko karane. Z całą bezwzględnością.
Chociaż na początku Michałowi władza trochę uderza do głowy.
- Trochę tak. To nie jest bohater bez skazy. Taki byłby niewiarygodny. Trzeba pamiętać, że ten film jest inspirowany prawdziwą historią. Miałem okazję poznać człowieka, który jest pierwowzorem Michała, którego zagrałem.
Jak doszło do tego spotkania?
- Dość przypadkowo, podczas kręcenia pierwszej transzy zdjęć, które tak naprawdę nie weszły do filmu. To było kilka lat temu, bo ten film powstawał dość długo. Ale to spotkanie było dla mnie niezwykle ważne. Wydaje mi się, że film ogląda się z zupełnie innej perspektywy, kiedy się pomyśli, że to co widzimy na ekranie nie jest tylko wymysłem scenarzystów.
Czy w filmach opartych na faktach gra się inaczej niż w fikcji?
- Uważam, że tak. Według mnie aktor ma dużo większe poczucie odpowiedzialności za to, żeby ta historia była pokazana wiarygodnie. Ale "Polowanie" mimo wszystko jest w dużej mierze filmem kreacyjnym, bo nie szukaliśmy odwzorowania bohaterów jeden do jednego i bezwzględnej wierności prawdziwym wydarzeniom. Niektóre rzeczy na potrzeby scenariusza zostały zarysowane ostrzej, inne są niedopowiedziane bądź pominięte. To jest jakaś wersja tego, co się stało, subiektywna interpretacja prawdziwych zdarzeń.
Dla mnie "Polowanie" to też film o zaufaniu. Pan ludziom ufa czy raczej postępuje na zasadzie - najpierw sprawdzę, a dopiero potem zaufam?
- Ufam i przez to, mówiąc wprost, bardzo często dostaję w tyłek. Ale już się pogodziłem z tym, że taki jestem i staram się po prostu być ostrożniejszy.
Dużo pan przeżył w związku z tym rozczarowań czy zawodów?
- Bardzo dużo. Dużo więcej niż bym chciał.
W "Polowaniu" niezwykle ważna jest relacja bohatera z żoną. Tak naprawdę to dla niej i syna Michał nie chce się poddać. Jak ważna jest żona w pana życiu? Na ile to, kim pan jest zawdzięcza pan jej?
- Jest absolutnie najważniejszym człowiekiem w moim życiu. Jesteśmy razem 21 lat.
Wyciągała pana z dołków?
- Myślę, że w każdym dobrym związku jest tak, że wzajemnie się siebie wyciąga. Jedno pomaga drugiemu. Towarzyszymy sobie, wspieramy się, inspirujemy. Każde z nas się zmienia, ważne, żeby być otwartym na te zmiany. Żeby być uważnym i zdawać sobie sprawę, że nie zawsze będzie wspaniale, bo w życiu bywa też nieprzyjemnie, smutno, ciężko. Czasem cierpimy, wątpimy, nie widzimy dobrego wyjścia. Życie to nie film. I całe szczęście. Dla mnie nieładna prawda jest ważniejsza i ciekawsza niż najpiękniejsza nawet iluzja.
Ostatnio bardzo dużo pan gra. Rodzina musi rywalizować z pracą o pański czas?
- To jest karkołomna i podlegająca nieustannym i dynamicznym zmianom układanka, która nie zawsze dobrze mi wychodzi. Bywa, że praca wygrywa. Lubię swój zawód i myślę, że jestem w nim dobry, chcę wierzyć, że coraz lepszy. Lubię też pracować, ale zdaję sobie sprawę, że czasem biorę na siebie za dużo. Teraz też mam w pracy bardzo intensywny okres. Myślę jednak, że wiele osób, nie tylko aktorów, ma z tym problem. Chyba takie mamy czasy, że po prostu za dużo pracujemy. Wychodzi na to, że powinniśmy więcej pracować nad tym, żeby pracować mniej. Czego sobie i państwu życzę.
Izabela Komendołowicz-Lemańska