Mateusz Borek: Miesiąc we Francji

Mateusz Borek w akcji! /Polsat Sport /materiały programowe

Przez pierwsze piętnaście dni Euro 2016 skomentuje czternaście meczów, a we Francji, gdzie jest rozgrywany turniej, spędzi ponad miesiąc. Mimo napiętego grafiku, znajdzie czas, by przyjechać do Adama Nawałki i podyskutować przy kawie o meczu Polski z Irlandią Północną.

Podczas Euro czeka pana wytężona praca. Czy miał pan czas, żeby odpocząć przed turniejem?

Mateusz Borek: - Przed rozpoczęciem każdego dużego turnieju piłkarskiego staram się przez dwa tygodnie nic nie mówić i nie robić. Zawsze gdzieś wyjeżdżałem, resetowałem się. Teraz takiej możliwości nie miałem - mam dużo innej pracy oprócz komentowania meczów Euro. Pod koniec maja byłem na gali KSW, później oglądałem dwudziesty drugi z rzędu finał Ligi Mistrzów, komentowałem towarzyskie mecze reprezentacji Polski z Holandią i Litwą. Wiedząc o tym, jak to będzie wyglądać, na początku stycznia poleciałem na sześć tygodni do Tajlandii. Musiałem naładować baterie.

Reklama

Czy, poza odpoczynkiem, przygotowuje się pan jakoś szczególnie do takiego wyzwania?

- Wiedzę encyklopedyczną mam, to byłby wstyd przygotowywać się pod tym kątem na ostatnią chwilę. Teraz ją uszczegółowiam - staram się być na bieżąco, czytam, dzwonię do różnych osób po informacje z pierwszej ręki, dyskutuję o niuansach, o tym, co się dzieje wewnątrz drużyn. Ze składów wypadają różni piłkarze, muszę analizować, kto pojawił się w ich miejsce, jakie są koncepcje trenerów, kogo szykują na zastępstwa.

Jak wyglądają kulisy pracy komentatora sportowego podczas takiego turnieju?

- Lecę do Francji tuż przed rozpoczęciem turnieju. Spędzę tam więc trochę ponad miesiąc. Podczas takiej imprezy żyje się z dnia na dzień. Przez pierwsze piętnaście dni będę komentował aż czternaście meczów. Dużo czasu spędzę w pociągach TGV, przemieszczając się z miasta do miasta. Podczas podróży będę miał chwilę, żeby przypomnieć sobie różne rzeczy związane z kolejnymi spotkaniami. Staram się iść na stadion bez notatek, wolę mieć wszystko w głowie i nie dekoncentrować się podczas komentowania.

Czyli z życia towarzyskiego i imprez nici?

- Pierwsze dwa tygodnie będą dla mnie dużym wysiłkiem fizycznym. Większość meczów fazy grupowej, które skomentuję, zaczyna się o godz. 21. Ze stadionu będę wychodził przed północą, do hotelu docierał o pierwszej w nocy, a wcześnie rano następnego dnia wsiadał do pociągu, który zabierze mnie do innego miasta. Trzeba wstać, zjeść lekkie śniadanie, wziąć walizkę i iść na dworzec.

- Taka intensywna praca wymaga odpowiedniej higieny życia. Nie ma możliwości, żeby gdzieś wyjść wieczorem. Po dwóch piwach czy winie dochodziłbym do siebie przez dwa dni. Będę pił dużo wody, dobrze się odżywiał i postaram się znaleźć czterdzieści minut dziennie, żeby poruszać się na bieżni w hotelowej siłowni. Trzeba dać organizmowi impuls.

Jaka atmosfera panuje podczas takich imprez sportowych?

- To jest w dużej mierze zależne od tego, jaki kraj jest organizatorem turnieju. Podczas Euro rozgrywanego w Austrii atmosfera, z wyjątkiem bardzo kosmopolitycznego Wiednia, była stonowana. Zupełnie inny klimat panował w Portugalii, gdzie było czuć, że odbywa się wielka piłkarska impreza. Gdy kończyły się mecze, ulice zapełniały się ludźmi. Około północy zaczynały się imprezy. Ludzie wstawali następnego dnia w okolicach południa i szli na plażę. Wynająłem apartament między Porto a Lizboną, żeby mieć blisko na każdy ze stadionów. O godz. 17 wychodziłem z plaży, brałem prysznic i w klapkach jechałem komentować mecz.

Z kim będzie pan komentował mecze podczas Euro 2016?

- Od samego początku mieliśmy ideę, żeby różnych komentatorów zestawiać z różnymi ekspertami, by te pary się nie nudziły, aby nie wbić się w jeden klimat narracji. Będę komentował na przemian, między innymi z Włodkiem Lubańskim, Tomkiem Hajto, Jackiem Zioberem i Czesławem Michniewiczem.

- Na miejscu kibiców, którzy będą śledzili turniej w telewizji, wybrałbym nasze kanały kodowane. W dedykowanych Euro - Polsacie Sport 2 i Polsacie Sport 3 - przez trzynaście godzin dziennie będzie nadawany program na żywo bez reklam. Przed, po i w przerwie meczów znajdzie się czas, aby połączyć się z reporterami przebywającymi na murawie oraz wysłuchać opinii ekspertów.

Będzie miał pan kontakt z reprezentantami Polski i trenerem Adamem Nawałką?

- Mam paru kolegów wśród reprezentantów i w sztabie szkoleniowym. Jesteśmy w kontakcie, mogę do nich zadzwonić czy napisać SMS-a. Planuję umówić się z trenerem Nawałką w dniu pierwszego meczu naszej reprezentacji i porozmawiać parę minut przy kawie o stałych fragmentach gry i detalach taktycznych.

Bije panu mocniej serce podczas komentowania meczów naszych Orłów?

- Po to wykonuje się ten zawód, żeby móc komentować takie mecze. Każdy z nas o nich marzy. Są najprzyjemniejsze i zarazem najtrudniejsze dla komentatora. Trzeba wyważyć proporcje, dać dojść do głosu sercu i emocjom, które w człowieku buzują, bo grają nasi, ale zachować umiar. Kibicom należy się szacunek, komentator musi rzetelnie analizować wydarzenia boiskowe.

- Żyjemy w trudnych, skomercjalizowanych czasach, mecze reprezentacji Polski to dla mnie lekcja patriotyzmu. Serce rośnie, że nasze dzieci nie wzorują się już tylko na Leo Messim czy Cristiano Ronaldo, że fascynują się najlepszymi polskimi piłkarzami. Mój syn jest fanem Roberta Lewandowskiego.

- Niedawno kupiłem mu koszulkę z jego nazwiskiem na plecach, założył ją na piżamę i poszedł spać. Jest nakręcony naszą reprezentacją i piłką nożną, więc zrobiłem mu prezent. Przyleci z mamą na trzy dni do Paryża i obejrzy mecz Polska-Niemcy.

A jak pan ocenia szanse reprezentacji Polski na Euro?

- Ze wszystkich komunikatów, które odbieram, wynika, że selekcjoner dobrze przygotował drużynę Biało-Czerwonych do turnieju. Śladem wielkich trenerów - Górskiego, Gmocha i Piechniczka, nie zabrał reprezentacji na zagraniczne zgrupowanie.

- Dla tych chłopaków spragnionych Polski, którzy praktycznie cały rok są poza jej granicami, to było bardzo ważne. Posiedzieli z rodzinami w Juracie, a potem trenowali w Arłamowie. Poznali kawałek polskiej ziemi, przyrody, trochę fajnych miejsc. Adam Nawałka, w przeciwieństwie do poprzednich selekcjonerów przygotowujących naszą reprezentację do takich turniejów, nie poszedł w stronę ciężkiego okresu przygotowawczego. Zrozumiał, że trzeba podtrzymać formę zawodników, wydłużyć im sezon.

- Mamy świetnych bramkarzy, doskonałego prawego obrońcę, Kamila Glika na środku obrony, dobrych skrzydłowych i Krychowiaka, który może ganiać tam i z powrotem, ale kluczem do sukcesu jest zdrowie oraz forma Roberta Lewandowskiego. Jeśli będzie w gazie, siła reprezentacji wzrośnie o trzydzieści procent. Przy tym regulaminie, przy takiej liczbie reprezentacji biorących udział w Euro, nie wyobrażam sobie, że nie wyjdziemy z grupy. Jeśli tego nie dokonamy, będzie katastrofa. Dalej możemy trafić na Rumunię albo Szwajcarię, czyli zespoły w naszym zasięgu. Ćwierćfinał potraktuję w kategoriach sukcesu; wszystko, co wyżej, to Himalaje.

Rozmawiał: Kuba Zajkowski

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Mateusz Borek | Euro 2016
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy