Reklama

Marta Manowska: "Rolnik szuka żony" nie jest telenowelą

Jest nieprawdopodobną optymistką i bardzo sprawiedliwą prowadzącą. Dowodzi tego fakt, że wszystkim uczestnikom trzeciej edycji sprzyja tak samo. Marta Manowska opowiada, dlaczego lubi program "Rolnik szuka żony".

Jest nieprawdopodobną optymistką i bardzo sprawiedliwą prowadzącą. Dowodzi tego fakt, że wszystkim uczestnikom trzeciej edycji sprzyja tak samo. Marta Manowska opowiada, dlaczego lubi program "Rolnik szuka żony".
Marta Manowska z listami, które zawiozła rolnikom /Facebook

Pani Marta studiowała dziennikarstwo, jest też aktorką i instruktorką windsurfingu. Przyznaje, że nie lubi normowanego czasu pracy. - Wolę pracować zrywami - mówi z uśmiechem na twarzy.

Finałowy odcinek drugiego sezonu obejrzało blisko 5,5 mln widzów. To rekord! Dlaczego "Rolnik szuka żony" tak bardzo nam się podoba?

- Podejrzewam, że wszyscy potrzebowaliśmy spotkania ze zwykłym człowiekiem. Chcieliśmy uwierzyć, że ktoś, kogo mijamy na ulicy, a kto żyje takim samym życiem jak my, może zostać bohaterem programu. Większość popularnych formatów skupia uwagę na ludziach znanych, publicznych - celebrytach i gwiazdach. Tu jest inaczej.

Reklama

I bardzo dobrze!

- Poznajemy kobiety i mężczyzn mieszkających na wsi. Uśmiechniętych, radzących sobie z wyzwaniami, nie idealnych, o nie. Prawdziwych! Ta autentyczność szalenie nas, widzów, pociąga. "Rolnik..." nie jest telenowelą, mam jednak wrażenie, że tęsknota za normalnością tłumaczy również fenomen popularności tak wielu współczesnych seriali - bo koncentrują się na zwykłym człowieku. Dzieje się tam coś, co wydaje się nam znane. O, my też kiedyś tak mieliśmy - myślimy, śledząc losy bohaterów. Tu jest podobnie. Nieważne, gdzie mieszkamy - problemy są takie same. Możliwości też: życie na wsi się zmieniło, rolnicy mają dostęp do kultury, droga do miasta nie jest już daleka, każdy może wybrać się do kina czy teatru. Nie różnimy się poziomem wiedzy. Oni nie raz mają jej dużo więcej niż my, bywa bardziej fachowa, a przez to imponująca. Mają zdanie na każdy temat. Ogromnie istotna jest też sfera wartości... Nie chcę przez to powiedzieć, że ona się w mieście zaciera, ale jednak coś jest na rzeczy.

Tymczasem na wsi wartości nadal są jasno określone?

- Tak. Żyje się tam rodzinnie, młodzi ludzie dziedziczą gospodarstwa, a że mają dostęp do nowoczesnych technologii, rozwijają je. Nie celebryci, lecz zwykli ludzie z zasadami. Tak, to się może podobać. W dodatku są szczerzy i uczciwi. Mówią to, co myślą, Oczywiście i oni popełniają błędy, jak my wszyscy...

Gdy w 2014 roku wyemitowano pierwszy odcinek, spodziewała się pani, że powstanie 2. i 3. edycja?

- Tak naprawdę nie wybiegaliśmy w przyszłość. Robiliśmy wszystko, żeby to, nad czym pracujemy na bieżąco, było dobre. Chcieliśmy pokazać rolników takimi, jakimi są, bez zmieniania czegokolwiek czy ubarwiania, bez wtłaczania ich w sytuacje, które są im z gruntu obce. Jeśli wracają zmęczeni z pola - takimi powinni ich telewidzowie zobaczyć. Jeśli są ubrani elegancko - też.

Przeciętny mieszkaniec miasta nie wie, jak dziś wygląda polska wieś. A tu proszę, niespodzianka - nie ma powodów do wstydu!

- Każdy, kto zdecydowałby się odwiedzić naszych bohaterów, byłby pozytywnie zaskoczony. Przy okazji spędziłby fajne wakacje. Tak, to też. Nie ma się oczywiście co oszukiwać - wciąż jest sporo pracy. Ale nie tyle, co dawniej. Rolnicy idą z duchem czasu, sięgają po nowoczesne rozwiązania techniczne. Na wsi można obecnie wieść spokojne i komfortowe życie, można się w tym zakochać, o ile rzecz jasna nie jest się mieszczuchem, czującym się dobrze wyłącznie w szumie, hałasie i niekończącym się pędzie. Skoro jednak tak wielu z nas lubi uciec nad morze czy w góry, to i na wsi znalazłoby powody do zachwytu.

W trzeciej edycji jest pięć osób: czterech rolników i jedna rolniczka, Monika. Kibicuje jej pani z racji płci bardziej niż innym?

- Nie, bo wartością jest dla mnie człowiek jako taki, bez podziałów na kobiety i mężczyzn. Wszystkim życzę jak najlepiej, za wszystkich trzymam kciuki, wszystkich lubię. Sprzyjam nawet tym, którzy odpadli. Wierzę, że jakiś fajny list mógł dotrzeć do kogoś, kto nie dostał się do naszej piątki i... też odmienić jego życie na lepsze.

Przygotowując się do roli prowadzącej, oglądała pani inne wersje - choćby angielski pierwowzór "Farmer Wants a Wife"?

- Widziałam tylko edycję czeską, bo to na niej do pewnego stopnia się wzorowaliśmy. Była najnaturalniejsza, kręcono ją z umiarem i szacunkiem wobec uczestników. Miałam tak, jak to czasem bywa z serialami - obejrzałam cały sezon za jednym zamachem. Niech pan nie myśli, że zarwałam noc, bo mnie do tego zmuszono. Bardzo mnie to wciągnęło. Widziałam też fragmenty australijskiej edycji, rzecz dzieje się nad wodą, rolnicy mają motorówki - ot, taka specyfika kraju.

Studiowała pani dziennikarstwo, była w Hiszpanii, napisała książkę. Zajmuje się pani aktorstwem, windsurfingiem i najpopularniejszym polskim reality show. Co dalej?

- Skończyliśmy pracę nad "Rolnikiem..." - czeka nas jeszcze tylko odcinek świąteczny i finał. Właśnie ruszam ze spektaklem. Przepakowałam się z walizki "rolnikowej" w "capitolową" i znowu jestem w busie, pokonując tysiące kilometrów. Nie wiem, skąd we  mnie takie cygańskie usposobienie. Teraz jestem na Helu, stąd ruszam do Tarnowa, gdzie mam dwa spektakle. Ale bez względu na okoliczności, w każdą niedzielę o 21.25 włączam TVP 1... Śledzę losy rolników i trzymam za nich kciuki, bo to fajni ludzie, którzy tęsknią za prawdziwą miłością.

Rozmawiał Maciej Misiorny

Uczestnicy trzeciej edycji programu "Rolnik szuka żony":

Monika (31 lat) - stanowcza, poukładana ale i uśmiechnięta wegetarianka. Kocha konie, który i zajmuje się od lat. Prowadzi gospodarstwo rolne, hodowlę koni i salon spa dla zwierząt. Szuka mężczyzny, który podzieli jej pasje.

Szymon (29 lat) - żyje w zgodzie ze swoimi wartościami. Chciałby, żeby jego partnerka widziała swoją przyszłość w jedności z Bogiem i naturą. Do tej pory nie udało mu się znaleźć miłości...

Łukasz (31 lat) - przejechał na motorze cały świat. Był w Meksyku, Tanzanii i na Kubie. Niestety, jak dotąd nie miał szczęścia w miłości. - Chcę wreszcie poczuć, że to jest to - mówi.

Marek (44 lata) - większej wartości poza rodziną nie ma - przyznaje. Z synem i córką są bardzo zżyci, ale wszyscy czują, że kogoś im brakuje. Czy tutaj znajdzie tę jedyną?

Zbigniew (57 lat) - o tym, że zasługuje na miłość, najlepiej wiedzą jego dzieci, które zgłosiły ojca do programu. Jest wdowcem. Interesuje się łowiectwem i pszczelarstwem.

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Marta Manowska | Rolnik szuka żony 3
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy