Reklama

Marcin Prokop: Myślę o sobie jak o zwykłym kolesiu

Inteligentny, wygadany i obdarzony fenomenalnym poczuciem humoru. Kochają go widzowie i uczestnicy programów. Dziennikarz nie boi się żadnych wyzwań. - Najbardziej lubię nagłaśniać ważne sprawy - mówi Marcin Prokop.

Inteligentny, wygadany i obdarzony fenomenalnym poczuciem humoru. Kochają go widzowie i uczestnicy programów. Dziennikarz nie boi się żadnych wyzwań. - Najbardziej lubię nagłaśniać ważne sprawy - mówi Marcin Prokop.
Marcin Prokop na Balu Fundacji TVN /AKPA

Marcin Prokop jest dziennikarzem i prowadzącym m.in. "Mam talent!". Niedawno skończył 40 lat. Jak mówi, ma jeszcze mnóstwo pomysłów do zrealizowania.

We wrześniu minęło dokładnie dziesięć lat, odkąd razem z Dorotą Wellman prowadzisz "Dzień Dobry TVN". Nie dopadła cię jeszcze przygnębiająca rutyna?

- To niemożliwe w tej pracy. Tu każdy dzień jest inny. Zawsze nowe tematy, coraz to inni goście, a za oknem raz słońce, a raz wiatr i deszcz. Poza tym współpraca z kimś, z kim prywatnie się przyjaźnię, kogo szanuję i podziwiam, to największe zawodowe szczęście. W ciągu tych lat nie było ani jednego dnia, kiedy szedłbym do studia z niechęcią. Wiem, że spotkam tam Dorotę i gęba sama mi się cieszy, bo nie wiadomo, co tym razem wykręcimy. Napisane, gotowe scenariusze mnie nudzą, podnieca mnie nieprzewidywalność.

Reklama

Masz swoje ulubione tematy?

- Lubię, kiedy wychodzimy ze strefy poradnictwa i gotowania, bo w kuchni czuję się trochę jak karp na świątecznym stole. Wolę tematy ważne społecznie, ocierające się czasem o politykę. Cenię też spotkania z ludźmi o niezwykłych pasjach. Czy jest to dziewczyna ujeżdżająca krowę, czy himalaista - nie ma to znaczenia, o ile potrafią z ogniem w oczach mówić o tym, co kochają.

Nie boisz się wpadek, nieoczekiwanych sytuacji na antenie?

- Nie, gdyż jest to sól tej roboty. Pamiętam, jak śp. profesor Wiesław Olszewski, wybitny antropolog i badacz Afryki, przyniósł do  studia dziwny przedmiot, przypominający flet. Zanim zdążył do niego nawiązać, ja już miałem go w ustach i bezskutecznie próbowałem wydobyć z niego jakąś melodię. Zaintrygowany zapytałem: "Profesorze, co to za instrument?". Na co on spokojnym, rzeczowym tonem odparł: "A to, panie redaktorze, jest koteka. Nie tyle instrument, co element bielizny. Mężczyźni z pewnego afrykańskiego plemienia, zakładają go na przyrodzenie". Po tej informacji poczułem dziwny smak w ustach, a w uszach usłyszałem wybuch histerycznego śmiechu koleżanki Doroty...

Dzięki pracy na wizji jesteś bardzo rozpoznawalnym dziennikarzem, o swojej prywatności nie mówisz jednak zbyt wiele.

- Wychodzę z założenia, że kiedy idę do lekarza, to nie zastanawiam się, jak mieszka, na co wydaje pieniądze i w co wierzy, tylko oczekuję, że będzie mnie dobrze leczył. Tak samo uważam, że dopóki wykonuję pracę na antenie, najlepiej jak potrafię, to widza zbytnio nie ciekawi, jak wygląda moje życie po wyjściu ze studia. Nie czuję się żadną gwiazdą i myślę o sobie jak o zwykłym kolesiu. Dlatego krępuje mnie, kiedy ludzie zwracają na mnie uwagę w prywatnych sytuacjach. To się zdarza na przykład na wakacjach z rodziną albo w restauracji. Wiem jednak, że są to najczęściej oznaki zwykłej, miłej życzliwości, więc na koniec dnia za nie dziękuję, bo bez publiczności by mnie przecież nie było.

Bardzo często dostajesz dowody sympatii i uznania. Lubisz być chwalony?

- Cieszę się, kiedy moja praca zostaje zauważona i doceniona, to jest naprawdę bardzo miłe. Nie jestem jednak łowcą zaszczytów. Dużo bardziej cenię momenty, kiedy moja praca może komuś w jakiś konkretny sposób pomóc. Na przykład nagłośnić ważny problem, przyczynić się do zbiórki pieniędzy na dany cel, skłonić widzów do zadbania o swoje zdrowie albo po prostu sprawić, że ktoś się uśmiechnie do telewizora w ponury, jesienny poranek.

Zastanawiałeś się kiedyś, czy zrezygnować z telewizji?

- Na razie nie biorę rozwodu z programami, które prowadzę od lat. Poprzestanę na niezobowiązujących skokach w bok. Na przykład takich, jak moja agencja mówców, która w ciągu ostatnich paru lat bardzo fajnie się rozwinęła, czy produkcja autorskiego programu podróżniczego "Niezwykłe Stany Prokopa", który na jesieni pokaże Travel Channel. Nie narzekam na brak pomysłów i planów na przyszłość. Problem polega raczej na tym, że ich ilość znacznie przewyższa liczbę dostępnych w tej grze żyć.

Rozmawiał Artur Krasicki

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Marcin Prokop
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy