Reklama

Magdalena Lamparska: Zagrałam w filmie "365 dni", bo lubię eksperymentować

- Im postać bardziej odmienna ode mnie, tym ciekawiej się nad nią pracuje - twierdzi Magdalena Lamparska. Dlatego stopniowo odchodzi od ról miłej dziewczyny z sąsiedztwa. W ekranizacji powieści erotycznej Blanki Lipińskiej "365 dni" poznamy bardziej drapieżną twarz aktorki.

- Im postać bardziej odmienna ode mnie, tym ciekawiej się nad nią pracuje - twierdzi Magdalena Lamparska. Dlatego stopniowo odchodzi od ról miłej dziewczyny z sąsiedztwa. W ekranizacji powieści erotycznej Blanki Lipińskiej "365 dni" poznamy bardziej drapieżną twarz aktorki.
Magdalena Lamparska w filmie "365 dni' /NEXT FILM /materiały dystrybutora

Zaskoczyła mnie postać Olgi, którą grasz w "365 dniach". Nic a nic nie przypomina postaci, które dotąd grałaś.

Magdalena Lamparska: - Olga jest bardzo wyrazista, ekstrawertyczna, czasami wulgarna. To, że jest tak odmienna od postaci, które wcześniej grałam, wydało mi się interesujące. Właśnie ta kwestia zaważyła na tym, że zdecydowałam się na udział w tym projekcie.

Także twój wygląd w "365 dniach" jest zaskoczeniem.

- W filmie mam ciemnie, długie włosy i bardzo mocny makijaż. Podczas gdy na co dzień jestem blondynką i maluję się delikatnie. Pamiętam pewną sytuację, gdy kręciliśmy w jednym z najwyższych budynków w Warszawie. Jechałam windą z grupą statystów i nikt mnie nie rozpoznał. Czyli charakteryzacja dała efekt. I właśnie o to chodzi w aktorstwie: żeby się zmieniać. Im postać bardziej odmienna ode mnie, tym ciekawiej się nad nią pracuje. Mam apetyt na robienie różnych rzeczy, bo wtedy czuję, że się rozwijam. Właściwie już wcześniej zaczęłam eksperymentować.

Reklama

Co masz na myśli?

- Ważnym momentem była dla mnie praca nad spektaklem "Hollywood" w reżyserii Michała Siegoczyńskiego w Teatrze WARSawy. Moją odwagę zbudowało też wydanie debiutanckiej powieści "Wszystko albo nic. #jakPolaNegri" i założenie Fundacji Gerlsy.

To nie jest pierwszy raz, gdy pracujesz ze scenariuszem na bazie powieści erotycznej.

- Od pięciu lat gram w Teatrze Polonia spektakl pt. "Klaps! 50 twarzy Greya", który jest pastiszem powieści E.L. James. Premiera odbyła się na małej scenie, jednak zainteresowanie widzów było niezwykle duże i teatr postanowił przenieść ten tytuł na dużą scenę. Dlatego doskonale rozumiem fenomen książki "365 dni". Jej popularność sygnalizuje, że istnieje ogromna potrzeba, by pochylić się nad kobiecą seksualnością

Wiem, że Blanka Lipińska była cały czas z ekipą na planie.

- Blanka bardzo się angażowała w produkcję. Kiedy trzeba było coś wyjaśnić, czy dopowiedzieć, to służyła pomocą. Bardzo wspierała aktorów.

Śledząc twoje ostatnie poczynania, myślę sobie, że masz ambicje rozwijać się nie tylko jako aktorka, ale i scenarzystka.

- Zgadza się. W kwestii scenopisarstwa skrzydła pomogła mi rozwinąć Fundacja Gerlsy, którą założyłam z przyjaciółkami: Olgą Bołądź, Julitą Olszewską i Jowitą Radzińską. Piszemy kobiece historie, których bohaterki ujęte są wielowymiarowo. Zajmujemy się też warsztatami. Za nami pierwsze warsztaty kreatywnego pisania. Będziemy też organizować kursy poświęcone pewności siebie, kreatywności, samoświadomości. Na naszym przykładzie chcemy pokazać, że współpraca między kobietami jest możliwa. Bardzo wierzę w naszą fundację. Jestem z niej bardzo dumna. Przede wszystkim fundamentem naszej działalności jest przyjaźń. To jest bardzo ważne.

Jaki projekt sygnowany przez Gersly ujrzy wkrótce światło dzienne?

- Niebawem premierę będzie mieć krótkometrażowy film "Alicja i Żabka", który jest debiutem reżyserskim Olgi Bołądź. Film oparty jest na scenariuszu, który napisałyśmy.

Jeśli chodzi o projekty zagraniczne, w swoim portfolio masz film, przy którym współpracowałaś z Jessicą Chastain - "Azyl" oraz produkcję ze Stephenem Baldwinem "Bez paniki, z odrobiną histerii". Czy masz jakiś kolejny projekt na horyzoncie?

- Dzięki nowym możliwościom castingowym czyli - tzw. Selftapingowi, mogę konkurować o rolę w Stanach Zjednoczonych, nawet będąc w Polsce. Nagrywam swoją propozycję postaci i wysyłam. Tak właśnie udało mi się zdobyć rolę w "Azylu". Obecnie od lutego zaczyna się w Stanach Zjednoczonych tzw. "pilot season", czyli najgorętszy okres castingowy. Trzymajcie zatem kciuki!

Boże Narodzenie i Nowy Rok spędziłaś w Los Angeles. Czy Miasto Aniołów jest dla ciebie pociągające?

- Uwielbiam tam być! Pociąga mnie w tym miejscu niezwykła otwartość na inność, na niestereotypowe myślenie. Los Angeles, dzięki możliwościom jakie oferuje, zachęca do robienia nowych rzeczy. To tam się narodził pomysł mojej książki o aktorce kina niemego - Poli Negri. Tam również zaczęła się praca nad moim ukochanym spektaklem "Hollywood". Zawsze jeżdżę tam po inspiracje, które wykorzystuję w pracy artystycznej w Polsce.

Swoje urodziny zakończyłaś zachodem słońca w Griffith Observatory.

- To jest moje ukochane miejsce. Odwiedzam je przy okazji wizyt w Los Angeles. Z tego miejsca widać całe miasto i napis Hollywood. Zachody słońca są tam spektakularne. Czuję ogromną wdzięczność, kiedy mogę oglądać z tego miejsca spadające gwiazdy, jak w filmie "La La Land".

Na początku roku zabrałaś też swojego syna do Disneylandu pod Los Angeles. Kto miał z tego większą frajdę - ty, czy Tymek?

- Oboje cieszyliśmy się równie mocno.

Andrzej Grabarczuk

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Magdalena Lamparska | 365 dni (film)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy