Magda Gessler: Zawsze mówię, co myślę
- Na każdym kroku spotykam się z życzliwością - mówi jurorka programu "MasterChef" i bezkompromisowa kuchenna rewolucjonistka. Magda Gessler zdradza swój przepis na sukces i źródło kulinarnego talentu.
W najbliższą niedzielę wyemitowany zostanie wyjątkowy odcinek "MasterChefa". Loża jurorska powiększy się o zaproszonych gości.
Magda Gessler: - Będą to znani wszystkim: Robert Makłowicz, Pascal Brodnicki i Andrea Camastra, Włoch, który prowadzi w Warszawie własną restaurację. Ta trójka oceniać będzie z nami w pierwszej konkurencji. W drugiej pojawi się Jordi Cruz, kucharz z Hiszpanii, gdzie gościliśmy w pierwszej edycji "MasterChefa". Dziś przybywa do nas, by uczestniczyć we wspólnej zabawie. Poza tym, że mamy tu zaciętą walkę o główną wygraną, atmosfera jest cudna i pełna szlachetnej rywalizacji. Udział specjalnych gości ją tylko podkręca.
Jak pani ocenia poziom siódmej edycji show?
- Jest bardzo wysoki i wyrównany. Mamy tu różnorodność osobowości i trudne, nietuzinkowe zadania, które wymagają szczególnego zmysłu. Na stołach dzieją się rzeczy Polakom nieznane. Nasi kucharze co rusz są zaskakiwani, niejednokrotnie mają w rękach produkty, których w życiu nie widzieli. Jest smacznie, egzotycznie i pouczająco. Ogromną niespodziankę będziemy mieć w finale, co mogę państwu zdradzić już teraz. Nigdy dotąd nie był on aż tak zaskakujący!
Widzowie znają panią także z "Kuchennych rewolucji". Obecnie w emisji mamy już 18. sezon programu. Skąd taki sukces?
- Z rzeczywistości, bo jestem realna, prawdziwa. Mną nie da się manipulować, nie robię show - przybywam, żeby pomagać ludziom. Często za gastronomię biorą się ci, którzy nie mają o niej pojęcia. Ich błędy potęgują problemy osobiste i socjalne, co doprowadza do ruiny. Moja rola polega na tym, żeby przestawić ich na właściwe tory.
Stosując nieraz drastyczne metody...
- Metody metodami, grunt, że są skuteczne. Bywa, że lekarz musi amputować nogę, by ratować życie. Podobnie jest w tym przypadku. Jestem jedną z niewielu, która mówi to, co myśli, bo ludzie często mówią co innego niż myślą. Ta bezkompromisowość daje pożądane efekty. Mnóstwo ludzi dzięki mnie stanęło na nogi. Ich lokale kwitną, przynoszą zysk, a klienci wychodzą z nich zadowoleni i zdrowo najedzeni. I to jest również miara sukcesu "Kuchennych rewolucji".
Kolejnym programem prowadzonym przez panią jest "Sexy Kuchnia" na kanale Food Network. Czy gotowanie rzeczywiście może być sexy?
- Jak najbardziej! Jeśli mamy satysfakcję w kuchni, to mamy i w sypialni. Jak wiadomo, to, co jemy i w jaki sposób to robimy, ma ogromny wpływ na nasze zdrowie i kondycję psychiczną. Coraz więcej ludzi to sobie uświadamia, stąd może takie zainteresowanie programami kulinarnymi, które nie tylko bawią, ale i uczą.
Talent kulinarny wyssała pani z mlekiem matki?
- Z mlekiem pokoleń obojga rodziców. W moim domu rodzinnym szanowało się jedzenie. Dbaliśmy o treść i formę wspólnych posiłków. Z radością obserwuję, jak tradycję tę kontynuują moje dzieci - potrafią stworzyć istny raj na talerzu. Jestem z nich bardzo dumna. Bo to się ma albo nie, tak po prostu.
Jolanta Majewska