Magda Gessler: Pokochać życie
Ma 64 lata. Ukończyła Akademię Sztuk Pięknych w Madrycie. Jest jedną z najbardziej pracowitych i najbarwniejszych gwiazd. Magda Gessler dzieli się receptą na szczęście. Zdradza sekrety realizacji "MasterChefa" oraz "Sexy kuchni" i ze łzami w oczach wspomina ślub córki.
Jakiś czas temu zapytała pani na Facebooku swoich fanów, za co lubią "MasterChefa". Mnie interesuje, za co pani lubi ten program?
Magda Gessler:- Przede wszystkim za to, że uczy Polaków gotować. Kocham "MasterChefa" za kolory, pozytywną energię, życzliwe uśmiechy. Jest wybuchowo, radośnie, są emocje. Każda edycja mnie zaskakuje.
To już 6. edycja programu. Nie znudziło się pani jeszcze?
- Nie, bo każda edycja jest inna! Tym razem wśród uczestników przeważali mężczyźni, co trochę mnie zaskoczyło.
Pani zdaniem mężczyźni są lepszymi kucharzami? Można to ocenić?
- Na pewno mężczyźni są lepsi w kuchni zimnej, a kobiety w gorącej. To tyle, jeśli chodzi o porównanie (śmiech).
Na finał programu zaprosiliście uczestników aż do Australii. Co charakterystycznego jest w tamtejszej kuchni?
- Mieliśmy tam kulinarny miszmasz z całego świata. Smaki azjatyckie, chińskie, indyjskie i japońskie. Muszę pani zdradzić, że najlepsze sushi jadłam właśnie w Sydney. Australijczycy są beztroscy, a ich kuchnia jest radosna, bo nie mają problemów, z którymi muszą borykać się Europejczycy. Są także roześmiani, szczęśliwi, celebrują życie, dbają o to, co mają na talerzu.
W jednym z ostatnich odcinków zawodnicy mieli wyjątkowe zadanie - weselny tort. Pani ulubiony smak tortowy?
- Orzechowo-kawowy, chałwowy, pistacjowy... Aromatyczna słodycz (śmiech).
Na początku września wydała pani za mąż córkę. Zdradzi pani, jaki tort wybrała Lara na swoje wesele?
- Nie tylko wybrała, ale także własnoręcznie przygotowała. To był tort z płatków z lanego ciasta, podobnego do tego, z którego przygotowuje się rurki z kremem. Do tego kruche masło, kwaśna bita śmietana, cynamon i odrobina cytryny. Smakował i wyglądał obłędnie. Miał ponad 300 warstw i 120 cm wysokości. Niebo w gębie.
W niektórych mediach pojawiła się informacja, że spóźniła się pani na uroczystość. Prawda to, czy jednak plotka?
- Powiem tak: spóźniłam się odrobinę, bo nie mogliśmy odnaleźć zagajnika, w którym odbywał się ślub. To było najpiękniejsze wesele, na jakim byłam. Uwielbiam tańczyć, więc przetańczyłam całą noc! Do ostatniej chwili Lara trzymała wszystko w tajemnicy. To ona odnalazła to nieprawdopodobne miejsce (na wspomnienie ślubu córki pani Magda wzrusza się do łez - przyp.red.). Jestem z niej dumna, bo sama wszystko zaplanowała i przygotowała. Potem zdradziła mi, że to był najpiękniejszy moment w jej życiu.
Mówi pani o tym z ogromnym wzruszeniem.
- Pół wesela przepłakałam, ale to były radosne łzy. Wzruszam się, bo wiem, że miłość Lary i Pawła jest prawdziwa, autentyczna. Cieszę się, że się odnaleźli i są szczęśliwi (śmiech).
A pani czuje się szczęściarą? Myśli sobie pani czasem, że wygrała los na loterii?
- Wiem, że dostałam od losu wielki dar, powołanie, by pomagać innym. Ale czuję się też w obowiązku, że muszę się za to odwdzięczyć. Zdradzę pani, że płacę za to wysoką cenę. Wolałabym mieć więcej czasu dla mojego męża, który jest w Toronto, moich dzieci i może odrobinę też dla siebie... Jak na dojrzałą kobietę, mam przepiękne życie. Mam tylu fanów i ludzi, którzy mnie kochają. To ogromna nagroda za wysiłek, jaki wkładam w pracę. Gdy widzę ludzi, którzy poświęcają się pracy w korporacjach, to bardzo mi ich żal. Ale nie chcę mówić o smutnych rzeczach. Wolę skupiać się na tym, co dobre i piękne.
5 listopada na kanale Food Network wystartował kolejny pani program "Sexy kuchnia Magdy Gessler". W pierwszym odcinku mogliśmy poznać tajniki kuchni hiszpańskiej. Jak czuła się pani na planie nowego show?
- Genialnie! W życiu nie byłam tak dobrze traktowana, choć przyznaję, że program był dużym wyzwaniem. Uwierzy pani, że kręciliśmy dwa odcinki dziennie? 14-16 godzin na planie, istne szaleństwo, ale też fantastyczna przygoda. W każdym odcinku widzowie znajdą smaczne, sensualne przepisy na lekkie i kolorowe dania.
Od wielu lat uczy pani Polaków gotować, podpowiada, jak czerpać z tego radość. A czym można uszczęśliwić Magdę Gessler, oczywiście poza smacznym i pięknie podanym jedzeniem?
- Uwielbiam bukiety kwiatów: gardenie, narcyzy, jaśmin. Kocham też dostawać biżuterię, bo tylko taka ma duszę.
Co trzeba robić, by być tak szczęśliwą, jak pani?
- Trzeba pokochać życie! Otaczać się dobrymi ludźmi, którzy dają siłę i unikać tych, którzy karmią się złem.
Na koniec zapytam, czy będzie kontynuacja pani "Kulinarnych podróży"?
- Tak, ale nie mogę jeszcze zdradzić, gdzie tym razem zabiorę widzów. Bardzo się cieszę, bo w tym programie jestem prawdziwą Magdą Gessler, bez rzucania garami, pouczania i wrzeszczenia na innych (śmiech).
Rozmawiała Małgorzata Pyrko