Reklama

Maciej Stuhr: Co jest nie tak z naszą rzeczywistością

- Patryk Vega zna się lepiej na tym, co będzie hitem, a co nie, niż większość polskich reżyserów - mówi Maciej Stuhr, który w najnowszej produkcji twórcy "Pitbulla" gra jedną z głównych ról. Przy okazji premiery filmu "Bad Boy" aktor skomentował fakt, że jego nagranie, komentujące gest posłanki PiS Joanny Lichockiej, obejrzało już 10 mln osób. - Rolą artysty jest raczej bycie "przeciw" niż "za" - wyjaśnia aktor w rozmowie z Interią.

- Patryk Vega zna się lepiej na tym, co będzie hitem, a co nie, niż większość polskich reżyserów - mówi Maciej Stuhr, który w najnowszej produkcji twórcy "Pitbulla" gra jedną z głównych ról. Przy okazji premiery filmu "Bad Boy" aktor skomentował fakt, że jego nagranie, komentujące gest posłanki PiS Joanny Lichockiej, obejrzało już 10 mln osób. - Rolą artysty jest raczej bycie "przeciw" niż "za" - wyjaśnia aktor w rozmowie z Interią.
Maciej Stuhr na premierze filmu "Bad Boy" /Podlewski /AKPA

"Bad Boy" to najnowsza produkcja Patryka Vegi, inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, która ujawnia mroczną stronę środowiska polskiej piłki nożnej.

Reżyser pokazuje najgłośniejsze patologie w polskich klubach piłkarskich, powiązania z mafią i gangsterami, ustawianie meczów, groźby, zastraszania i agresję na stadionach.

Kim są bohaterowie filmu? Ścieżki życiowe dwóch braci rozeszły się dawno temu. Starszy Piotr (Maciej Stuhr) został policjantem, dla młodszego Pawła (Antoni Królikowski) napady, kradzieże i narkotyki to styl życia i chleb powszedni. Kiedy Paweł za sprawą donosu ląduje w więzieniu, Piotr postanawia wyciągnąć brata z celi, w czym wspiera go nowa dziewczyna, Ola (Katarzyna Zawadzka), adwokat znajdująca paragrafy na najtrudniejsze przypadki. Spotkanie tej trójki zmienia wszystko i inicjuje serię obfitujących w zwroty akcji wydarzeń.

Reklama

W filmie Patryka Vegi występują: Maciej Stuhr, Antoni Królikowski, Katarzyna Zawadzka, Małgorzata Kożuchowska, Piotr Stramowski, Andrzej Grabowski i Zbigniew Zamachowski.

Przy okazji premiery filmu "Bad Boy" rozmawialiśmy z Maciejem Stuhrem.

To pana drugi film z Patrykiem Vegą [po "Polityce" - red.]. Jak przekonał pana do współpracy?

Maciej Stuhr: - Za każdym razem zastanawiam się, czy chciałbym taki film oglądać i to jest pierwsze moje pytanie. Zawsze czynnikiem decydującym jest scenariusz i to, czy rola, którą mam do zagrania, będzie czymś nowym czy powielaniem tego, co już grałem. Patryk zaproponował mi rolę starszego brata głównego bohatera, który zmaga się z wieloma problemami. I te problemy wydały mi się na tyle ciekawe i nowe w mojej pracy, że warto po raz kolejny pobawić się swoim wizerunkiem i zrobić coś, czego dotąd nie robiłem.

Kim jest pana bohater w filmie "Bad Boy"?

- Jest to bohater, który pracuje w policji i stara się być dobrym gliną. Oczywiście ma wiele kłopotów, żeby swoją pracę wykonywać przyzwoicie. Sytuacja się komplikuje, gdy na jego drodze pojawia się sprawa, w którą wplątany jest brat. Będzie musiał zadać sobie pytanie, co jest ważniejsze - sprawiedliwość czy braterstwo?

- Dodatkowo mój bohater ma kłopoty sam ze sobą, gdyż jest impotentem. Wstydliwy temat i trudny dla wielu facetów. Dla wszystkich facetów na czele listy rzeczy, których chcieliby w życiu uniknąć, jest impotencja. Wydało mi się to niezwykle intrygujące, aby zastanowić się, kim taki facet jest, co czuje i jak wyładowuje swoje frustracje.

Na czym polega, pana zdaniem, fenomen filmów Patryka Vegi? Krytycy nie są tak przychylni, a jednak widzowie szturmują kina. Myśli pan, że ten film będzie kolejnym hitem Vegi?

- Nie znam się na wróżeniu z fusów. Wielokrotnie filmy, które wydawało mi się, że będą hitem - nie były nimi, a te, które nie powinny być w żadnym wypadku hitem ani w ogóle być wpuszczane do sal kinowych - stały się hitami. Powierzam losy tego filmu w ręce Patryka Vegi, który zna się lepiej na tym, co będzie hitem, a co nie, niż większość polskich reżyserów.

Głośno w internecie po pana nagraniu, komentującym gest posłanki PiS Joanny Lichockiej. Często komentuje pan polityczne skandale, którymi żyją Polacy. Uważa pan, że artyści powinni zabierać głos w takich sprawach?

- Też się nad tym zastanawiam... Z mojego zastanawiania wynika, że powinni. Ale być może są artyści, którzy uważają, że nie powinni. To jest też ich prawo.

Czy w najbliższych wyborach prezydenckich planuje pan kogoś oficjalnie wspierać?

- Nie, ja nie wspieram żadnych polityków. Jak mnie coś wkurza, to daję temu głos. Uważam, że taka jest rola artysty - jeśli ktoś mu pokazuje "fucka", to uważam, że powinien reagować. Natomiast wspieranie konkretnych nazwisk czy ugrupowań jest wykroczeniem poza rolę artysty. Rolą artysty jest raczej bycie "przeciw" niż "za". Może to niezbyt optymistyczna wersja, bo trochę grozi tym, że artyści są tylko od narzekania... O to w świecie artystycznym chodzi, żeby zastanawiać się, co jest nie tak z naszą rzeczywistością, mówić o tym, co boli, co jest źle i zastanawiać się, co zrobić, żeby było lepiej.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Maciej Stuhr | Bad Boy (film)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy