Łukasz Nowicki: Polacy nie są hazardzistami
Czy Polacy są hazardzistami? "Zdecydowanie nie" - odpowiada prowadzący program "Postaw na milion" Łukasz Nowicki. "Nie stawiają wszystkiego na jedną kartę" - dodaje popularny aktor i prezenter.
Czy Polacy są hazardzistami?
Łukasz Nowicki: - Nie, myślę, że coraz więcej Polaków zna zasady funkcjonowania mediów, telewizji i rozumie, że udział w "Postaw na milion" to przede wszystkim dobra zabawa, którą się potem wspomina, oglądając wspólnie DVD. Boją się raczej odpadnięcia na pierwszym pytaniu, a to, czy wygrają 100 tys., czy 20 tys. zł ma już mniejsze znaczenie. No i najczęściej rozkładają pieniądze na różne pola...
Co jest najtrudniejsze w prowadzeniu takiego programu?
- Świeżość. Prowadzę ten program od siedmiu lat i za każdym razem muszę powtarzać pewne sformułowania - "pieniądze wracają do was", "jedna zapadnia musi pozostać pusta", "czy chcecie dodatkowych 30 sekund" - bo tego wymaga format. To tak, jak mówi Janusz Gajos, że gdy przestanie odczuwać tremę, przestanie być aktorem. Trema musi być, a ja muszę być świeży i energetyczny...
Mam wrażenie, że czasami lekko pomaga pan grającym, delikatnie podprowadza ich na właściwe tory...
- Jako strażnik formatu nie mogę tego robić. Ale ktoś, kto regularnie ogląda program, może doszukać się pewnych wskazówek w mowie ciała, zawieszeniu głosu... Jednak zapewniam, że to może wyłapać tylko widz, uczestnicy są tak zestresowani, że nie dostrzegają tego, nie zwracają na to uwagi.
Czy sam wystartowałby pan w takim programie?
- A skąd!
Dlaczego?
- Bałbym się, że się ośmieszę. Uczestniczyłem zresztą w "Familiadzie", ale w specjalnej edycji, gdzie wygrana przekazywana była na zbożny cel. A i tak się denerwowałem nieprawdopodobnie. Najgorsze jest, gdy nie pamięta się odpowiedzi na pytanie ze "swojej" dziedziny. Jako aktor spaliłbym się ze wstydu przy złej odpowiedzi na pytanie o Wyspiańskiego. Co by powiedzieli moi koledzy, wykładowcy ze szkoły teatralnej, rodzina?! I tego się ludzie boją...
Czy padnie kiedyś milion w "Postaw na milion"?
- Przydałby się chłopak taki, jak w filmie "Slumdog. Milioner z ulicy". Musiałby mieć wiedzę, trochę szczęścia i chęci do wygrania. Chociaż szanse są: jest 8 pytań, z czego końcowe 3-4 są decydujące, a to daje jakieś 33 proc. szans, więcej niż w każdej grze liczbowej. W finale to wręcz 50 proc.
Warto zagrać?
- No pewnie, że tak! Nagrywamy w Krakowie, to świetna zabawa, a po programie kolacja na Kazimierzu albo w Rynku. Zapraszam...
Rozmawiał Zbigniew Krzyżanowski (PAP Life).