Reklama

Leszek Lichota: Rebrow mniej pali i mniej przeklina

Trzeci sezon "Watahy" to bardziej gra w szachy, niż sceny akcji - zapowiada Leszek Lichota. Aktor zdradza również, że jego bohater, Rebrow, teraz rzadziej sięga po papierosy. Przyznaje: "kiedy mam na ujęciu zapalić i mamy kilka dubli, no to nie jestem tego w stanie znieść".

Trzeci sezon "Watahy" to bardziej gra w szachy, niż sceny akcji - zapowiada Leszek Lichota. Aktor zdradza również, że jego bohater, Rebrow, teraz rzadziej sięga po papierosy. Przyznaje: "kiedy mam na ujęciu zapalić i mamy kilka dubli, no to nie jestem tego w stanie znieść".
Leszek Lichota na planie trzeciego sezonu "Watahy" /Krzysztof Wiktor /HBO

Trzeci sezon chyba nie wymagał od ciebie zasadniczych zmian w wyglądzie - drastycznego schudnięcia czy długiej brody?

Leszek Lichota: - Nie do końca. Przez cztery miesiące pociłem się na siłowni. Po raz kolejny szlifowałem formę i zrzucałem zbędne kilogramy. Bo ja na co dzień lubię sarmacki styl życia. I jeśli nikt tego ode mnie nie wymaga, nie pilnuję się. Natomiast tutaj wiedziałem, co mnie czeka, że będę musiał na nowo wdziać mundur strażnika granicznego. Zależało mi, żeby ten strażnik nie miał ogromnego brzucha. Ale faktycznie nie było już mocnej charakteryzacji, takiej, która była w drugiej serii.

Reklama

Czy i tym razem zima w Bieszczadach dała ci w kość?

- Zaczęliśmy zdjęcia do trzeciej serii z początkiem lutego, kiedy było najzimniej w Bieszczadach. Mało tego, operator z reżyserem wyszukiwali takich miejsc, gdzie jest wietrznie, bo one lepiej wyglądają w kamerze. Chodziliśmy między ujęciami opatuleni w zestawy kurtek, czapki, szaliki, ale na ujęciach trzeba było to oczywiście ściągać i nie było to komfortowe. No, ale wiedzieliśmy, że ma to służyć wyższemu celowi, pewnemu efektowi. W drugiej serii było nawet gorzej, bo temperatury były niższe i zima trwała przez całą serię. Więc wiedzieliśmy z czym wiąże się pracą zimą.

A jakie były najprzyjemniejsze aspekty pracy przy 3. sezonie?

- Najwięcej frajdy dawało mi to, że jeździłem samochodem i nie musiałem już biegać po górach tak często, jak w poprzednich sezonach (śmiech). Było dużo nowych miejsc, w których kręciliśmy, co pozwalało mi przełamać rutynę. Bardzo dobre było to, że pojawiły się nowe postaci, młoda krew i świeża energia. Borys Szyc dołączył do nas ze swoim bagażem doświadczeń. Nowi chcieli się wykazać. Była pewnego rodzaju rywalizacja. To działało na plus, bo mobilizowało.

Jak układają się losy Rebrowa w nowym sezonie?

- Rebrow wraca do Straży Granicznej, ale nie jest tam ciepło witany. Po tym, co przeszedł, ludzie mają do niego taki dwuznaczny stosunek. Ma specjalne zadanie do wykonania, którym nie może się z nikim podzielić, bo nie chce narażać innych na niebezpieczeństwo z tym związane. Walczy ze swoim ego. Wie, że sam nie zbawi świata i musi zacząć mocniej z innymi współpracować. Nie do końca wszystkim ufa. Jest bardziej ostrożny niż kiedyś.

- W tym sezonie "Wataha" to bardziej gra w szachy, niż sceny akcji z bijatyką i ucieczką. 3. sezon nie jest już historią o przygodach Rebrowa, ani o perypetiach Rebrowa i Dobosz. Jest opowieścią rozproszoną pomiędzy wieli postaci.

Jakie jeszcze zmiany zachodzą u Rebrowa?

- Starałem się podczas zdjęć, żeby Rebrow nie palił za dużo. Kiedy mam na ujęciu zapalić i mamy kilka dubli, no to nie jestem tego w stanie znieść. W pewnym momencie zaczęło mi to też przeszkadzać w opowiadaniu historii. Miałem wrażenie, że palenie nic nie dodaje, jest bezsensowne. Natomiast poza kamerą paliłem jak smok, oczywiście (śmiech). Mocno ograniczyliśmy również przekleństwa, które padały z jego ust.

Co wypełniało ci czas w przerwach między zdjęciami?

- Gra w snookera. Spędziłem w Bieszczadach pół roku. Nie chciałem rezygnować ze swojej największej pasji. Musiałem zadbać o to, żeby nie wypaść z wprawy.

Rozmawiał Andrzej Grabarczuk (PAP Life)

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Leszek Lichota
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy