Krzysztof Ibisz: Dbam o to, by bawili się inni
I tym razem Krzysztof Ibisz spędzi najbardziej szaloną noc w roku na scenie w Katowicach. Zapowiadając kolejne muzyczne gwiazdy i odliczając minuty do północy. Chociaż tańcząc już raczej nie…
Podsumował pan może kiedyś, ile sylwestrów spędził w pracy?
Krzysztof Ibisz: - Na pewno policzyłem sylwestry, których nie spędziłem w pracy. Pamiętam szczególnie jeden. Pojechałem wówczas w góry do przyjaciół. Całą noc zamiast świętować i bawić się... prowadziłem ratrak! Od dziecka uwielbiam wielkie maszyny. A padający śnieg i choinki w światłach ratraka tworzą wręcz teatralną scenografię.
A jak zatem wyglądałby pana sylwester marzeń?
- Dla mnie sylwester to przede wszystkim taki moment, w którym dbam o to, by bawili się inni.
Może pan zdradzić, czy sam wymyśla swoje stylizacje na tę wyjątkową noc?
- Taki wieczór i taki show wymaga ogromnego skupienia i wielu, wielu godzin pracy. Dlatego konieczny jest podział obowiązków. Stacja zatrudnia stylistów, którzy pomagają nam, prowadzącym, żebyśmy pojawili się na scenie w strojach eleganckich, ale i pasujących do naszego wizerunku. A ponadto nieco szalonych, bo taka jest ta noc.
Podobno nagrywa pan transmisję "Sylwestrowej Mocy Przebojów"?
- Nie nagrywam programów sylwestrowych, które prowadzę. Zdarza mi się nagrywać pierwsze odcinki moich nowych formatów. Jednak bardzo rzadko i tylko po to, żeby zorientować się, co jeszcze można usprawnić i poprawić. Trochę jak muzyk, który przesłuchuje ponownie materiał nagrany w studiu.
Ciekawi mnie, jak Nicpoń Super Pies znosi fajerwerki za oknem a przede wszystkim rozłąkę z panem?
- Nicpoń w tym roku, jak i z okazji swojego pierwszego sylwestra, oczywiście pojedzie z nami do Katowic. Nowy Rok powita jednak u teściów, w okolicach Zawiercia, gdzie nie będzie fajerwerków. Ale za to może legalnie spać z teściem na łóżku, czego, jak sądzę, już nie może się doczekać.
Nie miał pan obaw, że przy tylu zawodowych obowiązkach trudno będzie zaopiekować się psem?
- Oczywiście, że miałem. Dziś uważam, że to była jedna z najlepszych zmian, jakie nastąpiły ostatnio w moim życiu. On daje mi tyle oddechu, tyle wspaniałych chwil. Myślę, że każdy, kto ma w domu czworonoga, to potwierdzi. Nie mówię o sobie "jego pan", mówię "opiekun". Zresztą jestem przekonany, że Nicpoń daje mi więcej niż ja jemu. Wracając do pytania - wszystko da się zorganizować. Jak pisał profesor Tadeusz Kotarbiński w "Traktacie o dobrej robocie": "Jak masz za mało wolnego czasu, weź sobie dodatkowe zajęcia".
Może pan zdradzić plany na Nowy Rok? Jak spędza pan ten dzień?
- Odsypiam, wracamy z Katowic i idziemy na obiad do mojej mamy.
Należy pan do osób, które robią noworoczne postanowienia?
- Ja mam postanowienia całoroczne. Koniec roku to jest czas podsumowań. Zmienia się jedna cyfra, czasem dwie... Prawda jest taka, że każda okazja, również Nowy Rok, jest dobra na wprowadzanie zmian. Ale zawsze wszystkich zachęcam, także moich bliskich i przyjaciół, by z kolejnymi postanowieniami nie czekali na jakąś konkretną datę, tylko po prostu wprowadzali je w czyn. Jeżeli sobie powiedzieli, że ten papieros, którego właśnie wypalili, miał być ostatnim, to niech tak będzie.
Na wiosnę kolejna edycja show "Taniec z Gwiazdami"? Kogo chciałby pan tym razem zobaczyć na parkiecie?
- Mam swoje typy. Z niektórymi osobami są już prowadzone rozmowy, więc nazwiska zachowam dla siebie. Ale na przykład ciekaw byłbym, jak w którejś z kolejnych edycji z lekkim i zwiewnym walcem czy fokstrotem poradziłby sobie Hardkorowy Koksu...
Zmienił pan może zdanie i jednak próbował raz jeszcze podszlifować swoje taneczne umiejętności?
- Oczywiście, cały czas próbuję. Na szczęście jedynym świadkiem moich wstrząsających wyczynów jest lustro... I jak dotąd jeszcze nie spadło.
Małgorzata Pokrycka