Kręć takie filmy, jakie chciałbyś oglądać
"Wybrałem thriller/horror, bo to gatunek w którym bardzo istotne jest opowiadanie historii obrazem, budowanie klimatu światłem i ruchem kamery" - mówi ceniony operator Grzegorz Kuczeriszka o swoim reżyserskim debiucie "Pora mroku". W rozmowie z Joanną Sawicką opowiedział skąd pomysł na obecność hitlerowców w jego filmie, jakie filmy polecił swoim współpracownikom oraz czy kobiety mogą oglądać "Porę mroku".
Jest Pan cenionym operatorem, autorem zdjęć między innymi do "Kilera", "Ławeczki", "Skazanego na bluesa". "Porą mroku" debiutuje Pan jako reżyser. Skąd pomysł na wcielenie się w rolę reżysera i dlaczego na swój debiut wybrał Pan właśnie film z pogranicza thrillera i horroru, gatunków, które przez polskich filmowców traktowane są nieco po macoszemu?
Grzegorz Kuczeriszka: Wybrałem thriller/horror, bo to gatunek w którym bardzo istotne jest opowiadanie historii obrazem, budowanie klimatu światłem i ruchem kamery. Nie chcę przez to powiedzieć, że aktorzy pełnią dla mnie rolę drugorzędną. Wiedziałem natomiast, że jeśli sobie z nimi nie poradzę to zawsze będę mógł wybrnąć z opresji mając w ręku atut w postaci atrakcyjnych obrazów. A tak na serio to wypatrzyłem sobie na tzw. "rynku" filmowym niszę, która była do wypełnienia. Przy okazji thriller i horror to filmy z gatunku, który najbardziej lubię, a zasada "kręć takie filmy, jakie chciałbyś oglądać" jest mi cały czas bliska.
Czy z racji tego, że ma Pan na swoim koncie większe doświadczenie jako operator, nie patrzył Pan na scenariusz bardziej okiem operatora? Czy trudno było pogodzić te dwie role na planie?
Grzegorz Kuczeriszka: Myślę, że w pracy nad scenariuszem moje operatorskie korzenie sprawiały, że namawiałem scenarzystę do nieustannych skrótów w dialogach. Bardziej musiałem trzymać operatorskie zapędy na wodzy już w trakcie zdjęć. Z drugiej strony, wielu reżyserów zaczynało w innych zawodach (jako aktorzy, scenarzyści, montażyści) i to im w niczym specjalnie nie przeszkadzało. Ich filmy są po prostu troszkę inne, a to często bywa zaletą.
Dominik W. Rettinger powiedział, że zwracając się do niego z prośbą o napisanie scenariusza zaznaczył Pan, że ma to być film z nazistami. Skąd taki pomysł i co zainteresowało Pana proponowanym przez niego scenariuszu?
Grzegorz Kuczeriszka: Nazistów wybrałem z wyrachowania. Prosta arytmetyka powiedziała mi, że to ostatni dzwonek na film dziejący się współcześnie z udziałem żywych hitlerowców z krwi i kości. Starzy Niemcy mający na sumieniu okrutne zbrodnie popełnione na terenach Polski w czasie wojny to doskonałe umocowanie ciemnych sił w naszym opowiadaniu, które powinno być jak najbardziej prawdopodobne.
Decyzja o nakręceniu pierwszego od wielu lat polskiego filmu "z dreszczykiem" wymagała bez wątpienia dużo odwagi. Czy nie obawia się Pan oczekiwań jakie film z pewnością obudził?
Grzegorz Kuczeriszka: Decydując się na kręcenie takiego filmu nie miałem specjalnych obaw co do oczekiwań, jakie ten film obudzi. Obawy pojawiły się później. W przeciągu mniej więcej roku od momentu, gdy zaczęliśmy prace nad scenariuszem, prawie wszyscy, z którymi przyszło mi współpracować na początku podchodzili do sprawy co najmniej z dużym sceptycyzmem.
W miarę postępów prac te wątpliwości moich współpracowników ustępowały. Po kilku dniach zdjęć ich miejsce zajął entuzjazm i właśnie wtedy dotarło do mnie, że prawdopodobnie obudziłem w nich oczekiwania, którym trudno będzie sprostać. To samo rozumowanie przekłada się na potencjalnych widzów.
Opinie internautów zamieszczane w sąsiedztwie relacji z planu nie pozostawiały wątpliwości. Nie mamy szans, nikt nigdy nie nakręci w Polsce horroru, bo my, Polacy nie umiemy robić pewnych filmów. Ostatnio, gdy w Internecie pojawił się zwiastun naszego filmu opinie tych samych internautów brzmiały zupełnie inaczej. Zaskoczenie, że to polski film przeplatało się z wiarą, że może wreszcie udało się zrobić horror/thriller, którego nie trzeba się wstydzić. I właśnie teraz dotarły do mnie obawy, czy tym rozbudzonym oczekiwaniom widzów uda się sprostać. Widz idąc do kina nie musi wiedzieć, że my na cały film wydaliśmy tyle pieniędzy, ile w Ameryce wydają na kanapki dla ekipy w trakcie zdjęć. To nie znaczy, że wydaliśmy mało, ale po prostu robienie droższego filmu jest w naszych warunkach nieuzasadnione ekonomicznie czyli nieopłacalne, a tego typu działanie nigdy nie było moim celem. Wiem, jakie błędy popełniłem w trakcie realizacji, wiem, co można było zrobić lepiej, ale mimo to jestem pewien, że to, co nakręciliśmy to uczciwa propozycja dla młodych i nieco starszych widzów, gwarantująca 95 min godziwej rozrywki.
Co posłużyło Panu za inspirację przy tworzeniu filmu? Czy pracując nad "Porą mroku" wzorował się Pan na twórczości innych reżyserów czy też na innych thrillerach i horrorach?
Grzegorz Kuczeriszka: Pracując nad "Porą mroku" nie inspirowałem się bezpośrednio jakimś konkretnym filmem, ale były tytuły, których obejrzenie poleciłem moim współpracownikom, żeby lepiej i szybciej zrozumieli mój sposób kombinowania. Była wśród nich "Piła" i "Teksańska masakra piłą mechaniczną: Początek", ale z dwóch powodów nigdy nie chciałem posuwać się w ekranowym okrucieństwie tak daleko.
Po pierwsze, nie chciałem zawężać grupy, do której nasz film jest adresowany jedynie do wąskiego grona miłośników tzw. splasherów. Ważniejsze było dla mnie opowiedzenie trzymającej przez 90 minut w napięciu historii z fajnymi dziewczynami i chłopakami w rolach głównych. Po drugie, nawet gdybyśmy mieli dużo pieniędzy do wydania, to i tak w Ameryce jeszcze przez wiele lat będą robić takie filmy lepiej od nas.
Dlaczego zdecydował się Pan na obsadzenie w filmie młodych aktorów jak np. Natalia Rybicka, Paweł Tomaszewski czy Kuba Wesołowski? Jak pracowało się Panu z nimi na planie?
Grzegorz Kuczeriszka: Młodzi aktorzy z którymi zdecydowałem się współpracować, trafili na plan naszego filmu poprzez casting lub w efekcie moich spotkań z nimi na planach innych filmów (tak było z Kubą Wesołowskim i Jankiem Wieczorkowskim). Dziewczyny (Natalia Rybicka, Karolina Gorczyca, Katarzyna Maciąg) zagrały fantastyczne role i myślę, że dzięki nim również kobiety mogą spokojnie zainwestować w bilet i wybrać się na ten film. Jestem przekonany, że nie będą zawiedzione.
Czy planuje Pan w przyszłości podjąć się wyreżyserowania kolejnego filmu?
Grzegorz Kuczeriszka: Jeśli chodzi o moje plany na przyszłość, to przygotowuję teraz dwa filmy fabularne. Być może któryś z nich uda się zrealizować jeszcze w tym roku. Jeden to thriller, a drugi to horror z elementami SF. Dodatkowo, jestem teraz w trakcie zdjęć do serialu TV, a następny serial, którym chciałbym się zająć jest w trakcie prac scenariuszowych.
Dziękuję za rozmowę.