Karolina Szostak: Boję się efektu jo-jo

Karolina Szostak "wczoraj" (L) mi "dziś" (P) /A. Szilagyi. MWMedia / Tricolors /East News

Przez lata dziennikarka była znana z okrągłych kształtów, a wszyscy zachwycali się głównie jej pięknym biustem. Teraz Karolina Szostak schudła i jest jeszcze ładniejsza. Jak tego dokonała?

Czy prawdziwa jest pogłoska, że zamierza pani napisać poradnik odchudzania?

Karolina Szostak: - Nie potwierdzam, nie zaprzeczam. Faktycznie, trwają takie rozmowy. Nie wiem, czy będzie o odchudzaniu, ale na pewno będzie o metamorfozie, o przemianie, o kobietach i o tym, z czym się zmagają. Oczywiście na podstawie moich doświadczeń. Będzie też na pewno o ubraniach, o tym, jak tuszować niedoskonałości sylwetki i czego się wystrzegać. No i jak być w formie po prostu.

Właśnie. Musiała pani zmienić swoją garderobę? Nie chodzi tylko o rozmiar, ale np. o styl...

- Nie, to nie jest tak, że wpadłam w szał zakupów. Ja na przestrzeni lat miałam sylwetkę w różnych rozmiarach, więc mam trochę rzeczy z tych okresów. Teraz po prostu wyjmuję je z szafy. Niektóre są na mnie luźniejsze - na przykład marynarki lepiej leżą, więc świetnie się dziś nadają. A to, co jest za duże, przerabia mi przemiła pani krawcowa.

To musi być fantastyczne uczucie odkrywać na nowo ubrania, których się nie mogło nosić.

- To prawda. Mam kilka takich rzeczy, na przykład dżinsy, które są absolutnie bez lycry, więc muszą pasować, marynarki, sweterki. Daję sobie radę bez żadnego szaleństwa, nagłego wyrzucania i kupowania nowych ciuchów.

Jakie pani widzi korzyści z metamorfozy, oprócz oczywistych, zdrowotnych?

- Pisze do mnie więcej pań. Oprócz tego, że mnie komplementują, to pytają, jak udało mi się tego dokonać. W miarę możliwości odpisuję. To raczej wszystko. Bo na brak pewności siebie i wcześniej nie narzekałam, może rzeczywiście mam lepsze samopoczucie, formę fizyczną, lepiej śpię.

Reklama

Nie boi się pani efektu jo-jo? Tak wielu się to przytrafiło.

- Boję się. Chyba każdy, kto się odchudzał, to zna. Mnie to kiedyś dopadło, dlatego też trochę wiem, jak się zachować. Post, czyli moją przemianę, skończyłam w połowie maja i od tego czasu nie przytyłam ani trochę. Zmieniłam sposób odżywiania, po prostu nie pozwalam sobie na niektóre rzeczy typu makaron, ryż i pieczywo - wykluczyłam je bezwzględnie. Nie grzeszę, dlatego jakoś udaje mi się ten efekt utrzymać. Ale absolutnie się nie głodzę. Nie ma też co ukrywać, że nadal jestem na diecie pudełkowej, czyli zachowuję właściwą kaloryczność. Bardzo mi to pomaga przy moim trybie pracy, bo najzwyczajniej w świecie jest systematyczne. Nie martwię się o zakupy, przygotowanie. Wracam z pracy i nie muszę przez pół nocy gotować. Jest to ułatwienie, bez dwóch zdań.

Czy to droga sprawa?

- Droga to pojęcie względne. Na rynku jest mnóstwo firm cateringowych, więc można porównać ceny. Można też wybrać opcję od poniedziałku do piątku. Ale kiedy ma się niesystematyczną pracę i nie prowadzi się bujnego życia rodzinnego, faktycznie jest to opłacalne. Bo trzeba policzyć, ile wydalibyśmy na te niezjedzone teraz ciastka, kanapki i różne inne grzeszki.

A jak to pogodzić z życiem towarzyskim?

- Najczęściej wychodzę ze swoim pudełkiem, w restauracjach raczej nie robią problemów. A poza tym wszędzie można znaleźć coś dla siebie.

Nie jest pani smutno z powodu wyrzeczeń?

- Nie. Zresztą zawsze byłam wolna od pokus słodyczowych, więc może jest mi trochę łatwiej.

To teraz samo się nasuwa pytanie: dlaczego nie zrobiła pani tego wcześniej?

- Nie to, że nie chciałam. Owszem, próbowałam różnych diet, ale żadna na mnie nie zadziałała. Dopiero dieta doktor Dąbrowskiej, razem z cateringiem i przełomem w odżywianiu, dała efekty. Moja koleżanka ma firmę cateringową, wprowadziła post doktor Dąbrowskiej i namówiła mnie do tego.

I to zaczyna działać od razu, że czujemy się zachęcone? Np. minął tydzień, a my już lżejsze?

- Nie, ja się nie ważyłam. To jest cały proces, post, który trwa 42 dni, więc nawet trzeba się do niego odpowiednio przygotować. Ale szczegóły pewnie znajdą się w książce.

Ktoś panią zainspirował, oparła się pani na czyichś doświadczeniach?

- Właśnie ta koleżanka, bo ona sama to stosowała i widziałam świetne efekty. Dużo też czytałam o tym poście, dlatego postanowiłam spróbować.

A jak pani lubi dbać o siebie?

- Przepadam za różnymi zabiegami na ciało. To chyba przyszło z wiekiem, bo kiedyś mnie nudziło. Zresztą całą moją przemianę przetrwałam razem z kliniką kosmetyczną - masowali mnie, głaskali i tak dalej. Kładę też czasami maseczkę na twarz, takie zwykłe babskie rzeczy. Za to zakupy w ogóle mnie nie kręcą.

A co panią kręci?

- Normalnie - spotkania z przyjaciółmi, kino, książki, podróże... Na pewno nie spędzanie czasu w galeriach.

Uprawia pani sport?

- Jeżdżę na rowerze, na nartach, ale raczej sporadycznie. Ćwiczenia zaczynam teraz. Zamierzam też biegać, kolega mnie namawia. Oby się udało.

Zostanie pani jurorką w programie dla modelek plus size? Bo i takie chodzą słuchy.

- Też słyszałam, ale nikt się do mnie z taką propozycją nie zwrócił. Gdyby się zwrócił, na pewno bym się zgodziła, bo to jest fajna rzecz.

Uważa pani, że taki program jest potrzebny?

- Rynek XXL jest na całym świecie. Umówmy się: nie wszystkie kobiety noszą rozmiar 36-38, są też większe i one nie powinny być dyskryminowane. A nie zawsze są większe, bo zbyt dużo jedzą. Każdy z nas jest inny i każdy ma prawo do własnego życia. Ja postanowiłam, przede wszystkim ze względów zdrowotnych, coś z tym zrobić i mam nadzieję, że to będzie trwało jak najdłużej. Że przemiana nastąpiła u mnie w głowie. Ale każdy musi do tego dojrzeć sam.

Katarzyna Sobkowicz

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

Telemax
Dowiedz się więcej na temat: Karolina Szostak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy