Karolina Nowakowska: Zadebiutowała w "Domowym przedszkolu"
Karolina Nowakowska opowiada o początkach kariery w „Domowym przedszkolu”, pierwszych zarobionych pieniądzach i dumie z wyczynów w „Gwiazdy tańczą na lodzie”.
Dołączyła pani do obsady "Przyjaciółek". Polubiła pani swoją bohaterkę Beatę?
Karolina Nowakowska: - Pewnie, bo jest sympatyczną, ufną i bardzo miłą dziewczyną. Bezinteresownie zakochała się w Janku [Marek Bukowski - przyp. red.] i nie traci nadziei, że ich związek będzie się rozwijał, a oni sami stworzą zgrany, dobrze rozumiejący się duet. Podoba mi się, że Beata docenia to, co zsyła jej los, i tylko niekiedy się trochę dziwię, że jest taka spokojna i opanowana w obecności Zuzy [Anita Sokołowska - przyp. red.]. Bezgranicznie ufa jednak swojemu partnerowi i pewnie dlatego nie obawia się jego byłej ukochanej.
Praca na planie serialu przebiega bez większych zakłóceń?
- Oczywiście. Nasza ekipa jest zgrana i nawet jeśli od czasu do czasu zdarzają się jakieś nieporozumienia, nie jest to odczuwalne w trakcie zdjęć. Słowem: pełen profesjonalizm! Lubię wracać na plan "Przyjaciółek", tym bardziej że bardzo sobie cenię pracę ze znakomitymi aktorami, jak choćby z panią Dorotą Kolak - dla mnie to bezcenna, wspaniała nauka i przyjemność móc podglądać ją na planie. Do tego Anita Sokołowska, Marek Bukowski, Ania Tomaszewska... To naprawdę duża frajda z obcowania z tak doborową i znakomitą obsadą!
Czy rola Beaty jest w pani typie? Dobrze się pani czuje w jej skórze?
- Każdą rolę traktuję jako zadanie do wykonania i realizuję je najlepiej, jak potrafię. Nie mam faworytów! Wiele radości sprawiają mi postaci komediowe, ale i z dramatycznych czerpię równie dużo przyjemności. Dla mnie najważniejsze jest, aby swoją pracę wykonać dobrze. Na tym przede wszystkim się skupiam. Pasjonujące w aktorstwie jest to, że przed kamerą czy na scenie mogę być różnymi osobami, że mogę próbować wejść w charakter innego człowieka i jego oczami oglądać świat. To fascynujące!
Wychowała się pani w artystycznej rodzinie. To w jakiś sposób ukształtowało późniejsze życiowe wybory?
- Na pewno! Jestem dzieckiem wyjątkowej artystycznej pary. Mama, Czeszka prosto z Pragi, tancerka, choreograf, pedagog. Tata, warszawiak, aktor i reżyser filmowy. Rodzice bardzo dbali o mój rozwój, chodziłam na różnego rodzaju zajęcia muzyczne, dzięki którym zostałam wybrana do muzycznych odcinków programu TVP "Domowe przedszkole". Pierwszy raz stanęłam przed kamerą w wieku sześciu lat i już wtedy kulisy telewizji bardzo mi się podobały. A ostatnio uświadomiłam sobie, że te zajęcia odbywały się w budynku Teatru Komedia w Warszawie, z którym jestem związana od wielu lat! Nie ma przypadków, mocno w to wierzę.
Pamięta pani swoje pierwsze pieniądze zarobione w show-biznesie?
- To była reklama prasowa dezodorantu Secret, za którą mama pozwoliła mi kupić drogie martensy. Chodziłam w nich tak często i długo, że w końcu przetarły się pięty i buty wylądowały w koszu na śmieci. W tamtym czasie pracowałam też czasem jako statystka na planach filmów, seriali i programów telewizyjnych. Trochę zarobiłam, a oprócz tego wyniosłam z tej pracy sporo doświadczeń, które okazały się niezbędne w mojej późniejszej pracy zawodowej na planie filmowym.
Aktorzy często mówią, że nie lubią oglądać siebie na ekranie. A pani?
- Szczerze mówiąc, nie przepadam za tego rodzaju rozrywką, choć czasem celowo oglądam jakiś materiał, by następnym razem móc skorygować pewne niedociągnięcia, rozwiać wątpliwości. Lubię natomiast wracać do programu "Gwiazdy tańczą na lodzie 2", w którym miałam przyjemność brać udział. Do dziś jestem dumna z wielu występów i oglądając niektóre przejazdy, jestem pełna podziwu, że wtedy się na to zgodziłam. Lubię też nagrania na wysłużonej taśmie wideo i czekam cierpliwie, kiedy pokażę córce swoje występy w "Domowym przedszkolu". Wtedy zaśpiewamy razem piosenkę "Różowy balonik", którą Wiktoria bardzo lubi.
Cały wolny czas poświęca pani córeczce?
- Zgadł pan! Wiktoria uwielbia śpiewać i tańczyć. Jest bardzo żywiołowa, musi się wybiegać, wyszaleć, dlatego zabawa na świeżym powietrzu jest dla niej jak najbardziej wskazana. Mamy wreszcie piękną wiosnę, a ja najchętniej wypoczywam na słońcu. Odkąd mam rodzinę, moje akumulatory ładuje czas spędzony z najbliższymi, najchętniej z dala od zgiełku miasta i obowiązków. W tym roku planujemy z mężem pierwszy urlop tylko we dwoje, nad polskim morzem. Jeśli mam być szczera, nie mogę się już tych wakacji doczekać!
Artur Krasicki