Karolina Gilon: Trzeba korzystać z życia
Zaledwie pięć lat temu pojawiła się w telewizyjnym talent show TVN "Top Model". Później prowadziła w stacji TTV programy "DeFacto" i "Druga twarz", a dziś Karolina Gilon jest jedną z najjaśniejszych gwiazd Polsatu i prowadzącą dwa duże formaty - "Love Island. Wyspa miłości" oraz "Ninja Warrior Polska". Jej konto na Instagramie obserwuje blisko 500 tysięcy osób, a spektakularna metamorfoza, którą przeszła oraz zawodowa droga inspirują młodych ludzi.
Kuchnia ma karmić czy odchudzać?
Karolina Gilon: - Kuchnia ma i karmić, i odchudzać. Jeśli zdrowo jemy, to z naszą wagą nie powinno dziać się nic niepokojącego. Natomiast kulinarne grzeszki, na które pozwolimy sobie od czasu do czasu, dobrze wpływają na nasze samopoczucie. Najważniejszy jest balans. Nadwaga i niedowaga to przecież poważne problemy zdrowotne.
W twojej rodzinie spotykają się przy jednym stole miłośnicy różnych smaków czy w kwestii przyjemności podniebienia panuje zgoda?
- Zdecydowanie jesteśmy smakowym miszmaszem! Jedni wolą dobrze posolone, wyraziste dania, inni wręcz tak zwany ogień w gębie, ale są też tacy, którzy gustują w delikatniej doprawionych daniach. Ja należę do tych osób, które uwielbiają czuć sól na języku, ale zaraz po takim daniu muszę zjeść coś słodkiego. Kocham desery. Uwielbiam lody, czekoladę, brownie, które niedawno debiutowało w mojej autorskiej kuchni "a la Żilon". [uśmiech - przyp. red.]. Ta walka na smaki: słodki vs. słony trwa u mnie cały czas. Na razie jest remis.
Powiedzenie mówi: Przez żołądek do serca. Masz takie danie, którym absolutnie kradniesz męskie serca?
- Lubię gotować i zawsze wkładam w to całą siebie. Mam wiele takich dań, które skradły czyjeś serce i potem powtarzaliśmy je w naszym życiu przy różnych okazjach. Osobiście imponuje mi, kiedy mężczyzna potrafi gotować i robi to z pasją. Kocham widok faceta w kuchni!
Ustępujesz wtedy pola i czekasz na kulinarną solówkę czy wybierasz gotowanie w teamie?
- Jeśli chodzi o wspólne gotowanie partnerów w domu, to nie lubię, jak ktoś mi zagląda w garnki i sama też się nie wtrącam. Czekam cierpliwie na pierwszy kęs. Uważam, że wspólne przygotowywanie kolacji dla przyjaciół czy gotowanie razem ze znajomymi jest czymś wspaniałym. To łączy, wzbudza emocje, przywołuje wspomnienia o ludziach, miejscach. Kuchnia jest magiczną przestrzenią. Nie bez powodu najlepsze domówki najczęściej kończą się właśnie w kuchni!
A kiedy wyjeżdżasz z grupą nieznajomych na rajską wyspę, która co prawda stanowi scenerię do programu "Love Island", ale czy po zdjęciach masz czas na integrację, na drinka z parasolką i wspólne rozmowy?
- Oczywiście, że tak. Powiem więcej, w pionie produkcyjnym rodzą się wspaniałe przyjaźnie. Jesteśmy naprawdę ze sobą zżyci. Powstało nawet kilka par, które poznały się na planie "Wyspy miłości". Szkoda, że u nas nie ma kamer, bo tam też się dzieje! [uśmiech - przyp. red.]. Ja sama czuję się tam jak w drugim domu. Uwielbiam przebywać z tymi ludźmi i już nie mogę się doczekać, kiedy znów się zobaczymy. Zawsze znajdujemy czas na winko i wspólną kolację.
Mogłabyś zamieszkać w Hiszpanii na stałe?
- Odpowiem przewrotnie. Uwielbiam wracać do Polski. Tu czuję się bezpiecznie, tu trzyma mnie wiele spraw zawodowych, rodzina. Ale tak, w Hiszpanii mogę spędzać czas miesiącami, uwielbiam ten klimat, ten styl życia, otwartość na różnorodność. Pod warunkiem, że mam w ręku bilet powrotny!
A jak z językiem hiszpańskim, opanowałaś go już?
- Ostatnio postanowiłam zapisać się na hiszpański. Kiedy pomyślę, ile czasu rzeczywiście tam spędzam, to mnie motywuje do nauki. Ale tak naprawdę Hiszpanie są bardzo komunikatywni i od słowa do słowa, każdy wie o co nam chodzi.
Wprowadzasz uczestników programu w świat show-biznesu, w świat mediów, na tzw. salony, a gdzie sama jesteś po pięciu latach od swojego telewizyjnego debiutu w "Top Model"?
- Jestem w miejscu, w którym chciałam być. W miejscu, o którym marzyłam. Powiem więcej, to co dziś robię, projekty, w których się realizuję, propozycje, jakie otrzymuję, to wszystko przerosło moje marzenia. Nigdy nie przypuszczałam, że będzie tak intensywnie, różnorodnie i fantastycznie. To nie jest już jeden program, ale dwa na głównej antenie, inne duże formaty, programy, w których występuję gościnnie, to wszystko jest dla mnie wspaniałym doświadczeniem, lekcją życia i za to jestem wdzięczna. Mam głowę pełną marzeń. Kto wie, dokąd poniosą mnie za rok czy dwa!? A na koniec i tak ucieknę na Bali albo na inną wysepkę i będę żyła w stylu slow.
Potrafisz zwolnić, zatrzymać się?
- Może trudno w to uwierzyć patrząc na moje życie zawodowe, ale naprawdę jakaś cząstka mnie pragnie ciszy, spokoju, momentu zatrzymania.
"Jedz, módl się i kochaj" to tytuł twojego życia?
- Tak. Dopiero teraz, w wieku 31 lat, zrozumiałam jak ważne jest zdrowie psychiczne. Bez harmonii, bez wietrzenia głowy i pokochania samej siebie trudno być spełnionym zawodowo. Od pięciu lat cały czas jestem w pracy. Wokół mnie są setki ludzi, więc na życie wybieram naturę i niebo pełne gwiazd, w które mogę się wpatrywać bez końca i wysyłać do wszechświata marzenie o małej chatce, gdzieś na końcu świata. Tak będzie!
Pandemia przyniosła ci coś dobrego?
- Tak naprawdę pracowałam przez cały ten czas, ale pandemia nauczyła mnie wielu rzeczy. Przede wszystkim tego, że tak naprawdę nigdy nie wiemy, co się wydarzy, że niczego nie możemy być pewni, że trzeba doceniać najmniejsze rzeczy. Okazuje się, że w tej nowej rzeczywistości, nawet proste wyjście do restauracji sprawia, że jestem szczęśliwa. A to przecież coś, co kiedyś było na porządku dziennym, zmieniały się tylko kuchnie świata i odwiedzane lokale. Zrozumiałam, że trzeba korzystać z życia, bo nie wiadomo, ile ono będzie trwało.
Kiedy wracasz do rodzinnego Mrągowa, to co robisz?
- To czas tylko dla rodziny. Nie możemy się sobą nacieszyć, bo rzeczywiście tak dużo pracuję, że w domu jestem gościem. Spotykam się też ze znajomymi ze szkolnej ławki! Bardzo sobie cenię ten czas.
Kiedy wyłączasz telefon lub wylogowujesz się z Instagrama?
- Nie będę ukrywać, że telefon mam przyklejony do ręki. Jest nieodłącznym elementem mojego stylu życia. Czasami robię sobie weekend bez social mediów. Wtedy nic nie wrzucam na Instagram. Daję odpocząć i oczom, i głowie.
Jest coś, czego chciałabyś się jeszcze nauczyć?
- Zapisałam się na naukę jazdy motocyklem. Nie wiem jeszcze, czy to będzie coś, co pokocham, ale motocykle mnie pociągają. Czuję, że mogę połknąć bakcyla. Dopóki nie spróbuję to się nie dowiem. Poza tym moim marzeniem jest własny dom na kółkach. Caravaning jest wspaniałą przygodą, daje możliwość zasypiania i budzenia się w magicznych miejscach i bycia ciągle w drodze, gdzie koła poniosą. Kamper daje ogromną niezależność. Mam same wspaniałe wspomnienia z podróży kamperem.
Beata Banasiewicz / AKPA