Joanna Kulig: Rok intensywnego życia
- To był bardzo pracowity czas. Druga transza "Zbrodni" jest dla mnie pod tym względem symboliczna, bo dokładnie rok temu na Helu rozpoczął się niezwykle płodny okres w mojej karierze. [...] Zdarzało się, że z planu "Disco Polo" leciałam samolotem na zdjęcia do serialu, a wieczorem grałam spektakl - mówi w rozmowie z Interią Joanna Kulig, którą od 15 października będziemy mogli oglądać w 2. sezonie serialu AXN "Zbrodnia".
W serialu "Zbrodnia" wcielasz się w młodą policjantkę Monikę. W 2. serii jej relacja z przełożonym, Tomkiem Nowińskim, granym przez Wojtka Zielińskiego, zmienia się. Czy przeprowadzka Moniki do domu przyjaciela to zapowiedź romansu?
Joanna Kulig: - Tomek bardzo imponuje Monice. Ona nigdy nie jest nachalna, ale widać, że jest nim zainteresowana. Moja bohaterka stanowi pewne przeciwieństwo Agnieszki granej przez Magdę Boczarską, w której Tomek się podkochuje. Myślę, że Monika czuje, że między nimi jest coś więcej. Dlatego stara się być dla Tomka przede wszystkim oparciem, przyjaciółką z pracy. Kiedy w grę wchodzi szczęście bliskiego jej mężczyzny, potrafi swoje uczucia odłożyć na bok.
Ostatnie miesiące musiały być dla ciebie wyjątkowo pracowite. Pojawiłaś się m.in. w "Disco Polo" twojego męża Macieja Bochniaka, "Warsaw by Night" Natalii Korynckiej-Gruz oraz serialu "O mnie się nie martw". Na premierę czeka druga seria "Zbrodni" i polsko-francuska koprodukcja "Niewinne" Anne Fontaine.
- To był rzeczywiście bardzo pracowity czas. Druga transza "Zbrodni" jest dla mnie pod tym względem symboliczna, bo dokładnie rok temu na planie na Helu rozpoczął się bardzo płodny okres w mojej karierze. Oprócz wspomnianych przez ciebie filmów i seriali mój kalendarz wypełniają spektakle w warszawskim Teatrze Ateneum, które są bardzo wymagające fizycznie: jest dużo śpiewu, ruchu i tańca. Zdarzało się, że z planu "Disco Polo" leciałam samolotem na zdjęcia do serialu, a wieczorem grałam spektakl. Miałam pozakładane osobne zeszyty postaci. Notowałam w nich wszystkie pomysły, uwagi, które - w tym szalonym czasie przeskakiwania między projektami - niejednokrotnie ratowały mi życie.
Kiedy ostatni raz byłaś na urlopie?
- Staram się bardzo dbać o to, by znaleźć czas dla siebie i bliskich, dlatego tego lata, po półtora roku intensywnej pracy, wyjechałam na zasłużony odpoczynek aż na cały miesiąc.
Dużo pracujesz, ale udaje ci się znaleźć równowagę między życiem zawodowym a prywatnym.
- Wydaje mi się, że inaczej się nie da. Pamiętam, że rok temu byłam gotowa zrobić sobie dłuższe wakacje zimą, ale wypadły mi kolejne zdjęcia i udało się wyjechać tylko na tydzień. Aktorstwo to jest taki zawód, w którym nigdy nie można niczego przewidzieć. Trzeba mieć duży dystans do swojej pracy i umieć doceniać to, co dzieje się w danej chwili. Czasami telefon milczy przez kilka miesięcy, a potem fajne role przepadają z powodu konfliktu terminów albo przez nieszczęśliwe wypadki. Tak było w przypadku "Excentryków" Janusza Majewskiego. Miałam zagrać główną rolę u boku Maćka Stuhra, ale... złamałam nogę! Możemy mieć perfekcyjnie zaplanowane najbliższe pół roku, a w jednej chwili wszystko może się zmienić, bo pojawi się ciekawa propozycja. Nie można wszystkiego przewidzieć.
Taką propozycją była dla ciebie zapewne rola zakonnicy Ireny w filmie "Niewinne" Anne Fontaine. To kolejna międzynarodowa produkcja w twoim portfolio. Jak się do niej przygotowywałaś?
- Kiedy wygrałam casting, poleciałam na dwa tygodnie do Paryża, by trochę odświeżyć mój francuski, nauczyć się tekstu, poczuć się swobodnie, grając w obcym języku. Na miejscu okazało się, że jest casting do nowego filmu Paula Verhoevena. Wygrałam go, po francusku. Byłam przeszczęśliwa, dopóki nie okazało się, że termin zdjęć nakłada się z projektem Anne Fontaine. W żaden sposób nie dało się tego pogodzić! W międzyczasie wzięłam jeszcze udział w kilku castingach po angielsku i wyszło na to, że w tym Paryżu zamiast uczyć się intensywnie francuskiego, biegałam ze spotkania na spotkanie (śmiech). Jednak paradoksalnie to bardzo mi pomogło przygotować się do zdjęć do "Niewinnych". Czasami, kiedy długo nie używa się obcego języka, praca bywa bardzo męcząca, trzeba się długo rozkręcać, przypominać sobie określone zwroty, sposób mówienia. Kiedy przyjechałam na plan, czułam dużą swobodę.
Na ile praca na planie koprodukcji różni się od polskich planów?
- Anne Fontaine podkreślała na każdym kroku, że jest zachwycona polskimi aktorami, którzy zupełnie inaczej podchodzą do pracy na planie niż aktorzy francuscy. Dla niej to była nowość, że my komentowaliśmy tekst, mieliśmy swoje uwagi do scenariusza. Bardzo jej to zaimponowało.
- Oprócz tego ważnym elementem pracy nad postacią są próby. Na szczęście do tej pory udawało mi się trafiać na projekty, w których twórcy przykładali do nich ogromną wagę - zarówno w Polsce, jak i za granicą. W tym przypadku było podobnie. Zanim rozpoczęliśmy zdjęcia, wyjechaliśmy na pięć dni do klasztoru, gdzie w pełnym kostiumie, w prawdziwych habitach, ćwiczyliśmy swoje kwestie. To bardzo pomaga wgryźć się w materiał, pozwala też nabrać do postaci dystansu.
Twoje ostatnie role były bardzo różnorodne. Przeskakiwanie z tak odmienych postaci jak Gensonina z "Disco Polo", zakonnica Irena z "Niewinnych" czy wreszcie policjantka Monika ze "Zbrodni" nie bywa dla ciebie problematyczne?
- Bardzo lubię taką różnorodność, bo ona chroni przed popadnięciem w rutynę. Pojawia się ekscytacja, a napięty grafik często bywa niezwykle motywujący. Czego chcieć więcej?