Joanna Krupa: Sushi na wigilię
Prowadząca i jurorka „Top Model” Joanna Krupa robi wrażenie osoby twardo stąpającej po ziemi. Okazuje się jednak, że potrafi być bardzo wrażliwa, i to nie tylko wobec zwierząt. Piękna modelka ceni życie rodzinne, ale i… oszczędność. Jej ulubionym wigilijnym daniem jest zaś... sushi.
W Izraelu ponownie przyjęłaś sakrament chrztu. Dlaczego o tym zamarzyłaś?
Joanna Krupa: - Kiedy się dowiedziałam, że pojedziemy z ekipą "Top Model" do tego niesamowitego miejsca, z ciekawą historią, gdzie żył Jezus i też został tam ochrzczony, chciałam to przeżyć. Żeby za wszystko podziękować. Nie tylko za supermomenty, ale za całe moje życie - złe i dobre chwile. Jako dorosła osoba zdecydowałam samodzielnie, że chcę być ochrzczona i dlatego tam pojechałam. Chrzest w tym samym miejscu, co Jezus - to dla mnie wielka sprawa. Nie będę mówić, że ze mnie nie wiadomo jaka katoliczka, ale jestem bardziej spiritual, ma to dla mnie wydźwięk duchowy. Najważniejsze to, jak ludzie traktują się nawzajem, jakim się jest człowiekiem, a nie czy się mówi o swojej religii i chodzi do kościoła, a po cichu wyrządza krzywdę komu innemu.
Wiem, że jesteś przyzwyczajona do życia na walizkach i nawet je lubisz. Ale nie miewasz chwil, kiedy chciałabyś wszystko rzucić?
- Lubię, bo nie mam innego wyjścia (śmiech). Ale są takie chwile, kiedy jestem naprawdę wymęczona. Wczoraj miałam sesję do magazynu, dzisiaj wywiady, ale to jest praca. Musisz znaleźć w sobie tę energię, jednak wiem, że jak wrócę do domu, to padnę. A są i takie momenty, gdy jesteś wykończona i dalej musisz pracować, bo nie ma innego wyjścia.
Skąd wzięła się twoja miłość do zwierząt?
- Myślę, że się taka już urodziłam. Miałam zwierzęta, jak byłam mała i dzięki rodzicom w domu panowała atmosfera pełna miłości. Od tego dużo zależy. Ja nie tylko nie mogłabym wyrządzić krzywdy zwierzęciu, ale nawet nie mogę myśleć, żeby to zrobić. Człowiekowi zresztą też. Kiedy weszłam do show-biznesu i zobaczyłam, co się dzieje na świecie, postanowiłam, że muszę być głosem dla zwierząt. Dzięki swojej popularności mogę być obrończynią ich praw, przecież one sobie same nie pomogą. Jest to bardzo bliskie mojemu sercu, bo zarówno dzieci, jak zwierzęta są bezbronne.
To ci nie utrudnia życia zawodowego?
- Nie. Każdy, kto robi ze mną sesje, wie, że nie chodzę w futrach. Najwyżej niektórzy klienci mnie nie zatrudnią. Ale przecież się nie zmienię. Jeśli dożyję 90 lat, nie będę musiała myśleć, że kiedyś zrobiłam krzywdę słabszym, np. dla sławy i pieniędzy.
Niedawno z "Top Model" odwiedziliście Wietnam. Powiedz, jak odbierasz ten egzotyczny dla nas kraj?
- Niesamowity był Fashion Week - bardzo wysoki poziom, było super. Ponieważ ludzie są tam raczej drobni, zaskoczyło mnie, że powodzenie mają, jak na całym świecie, wysocy modele. Po raz kolejny przekonałam się, że nie należy kierować się stereotypami. Poza tym jest tam wiele pięknych miejsc. Ale chyba nie będę tam wracać.
W ubiegłym roku spędziłaś święta Bożego Narodzenia w górach, w USA...
- Zawsze gdzieś wyjeżdżamy. Rok temu byliśmy w Jackson Hall w Wyoming. Tak strasznie nam się spodobało, że teraz też chcemy tam pojechać. W Stanach ciągle się zmienia klimat i ostatnie kilka lat mieliśmy problem ze śniegiem, było go za mało. A Jackson Hall jest bezpieczne pod tym względem. Zawsze na Boże Narodzenie pada śnieg. Jest przepięknie, ludzie bardzo mili. Bo jak jedziesz do Aspen, to wszyscy są trochę nadęci, dużo robią na pokaz. A my chcemy spędzić razem wspaniały czas. Z normalnymi ludźmi, którzy się uśmiechają.
Pojedziesz tylko z mężem czy z mamą?
- Na razie jadę z mężem, pewnie przyjedzie siostra, nie wiem, co będzie z resztą. Tata na pewno odwiedzi Polskę. Co rok jest inaczej, ktoś może, inny nie.
Wiadomo, że zatrzymasz się w hotelu, ale czy umiesz gotować jakieś świąteczne potrawy?
- Kiedy byliśmy w domu, to gotowała mama z siostrą, ale na wyjeździe chodziliśmy do restauracji, bo każdy był zmęczony chodzeniem po górach, jazdą na snowboardzie. Mama z Martą lubią gotować, ale ja nie. Szkoda, bo Romek byłby szczęśliwy. Jak usiłuję coś zrobić, to dziobię, wszystkiego próbuję, nie mam cierpliwości czekać, aż coś się ugotuje.
Masz jakieś ulubione gwiazdkowe danie?
- Bardzo lubię sushi. A z naszych rzeczy to pierogi, gołąbki z grzybami. Uwielbiam jeść, niestety trzeba się pilnować.
Przygotowujecie choinkę?
- Tak, mama zawsze musi mieć największą, najgrubszą, najbardziej pachnącą, więc sama wybiera. Przysyłają jej specjalnie z jakiegoś stanu. Musi przypominać te polskie choinki i jej dzieciństwo. My z siostrą, jak jesteśmy w domu, pomagamy ubierać. Ale kiedy przychodzi do sprzątania drzewka, to już mama musi sobie radzić sama (śmiech).
Prezenty?
- Wyjeżdżamy razem, więc możemy sobie zafundować samolot, fajne miejsce, w którym się zatrzymamy. Święta są, żeby być z ludźmi, których się kocha, i to jest ten prezent.
Katarzyna Sobkowicz