Reklama

Joanna Krupa: Dobrze wiem, kim jestem

Joanna Krupa jest dziś jedną z najbardziej zapracowanych celebrytek. Udziela się w programach telewizyjnych, gra w filmach kinowych, prowadzi aktywną walkę o prawa zwierząt.

Joanna Krupa jest dziś jedną z najbardziej zapracowanych celebrytek. Udziela się w programach telewizyjnych, gra w filmach kinowych, prowadzi aktywną walkę o prawa zwierząt.
"Zawsze jestem sobą" - mówi Joanna Krupa /materiały programowe

Dorastała i wychowywała się w Stanach Zjednoczonych, dokąd jej rodzina przeprowadziła się, gdy miała pięć lat. Krupa nigdy nie odcięła się od swoich korzeni. W wywiadzie dla Interii wyjaśniła, czy czuje się Polką, opowiedziała o swoim ulubionym programie telewizyjnym, a także o swoich planach zawodowych i poparciu dla toczonej w Polsce walki o legislację związków partnerskich. Zwierzyła się także z tego, które polskie słowo lubi najbardziej i wyznała, dlaczego powinniśmy oglądać program "Brody o seksie".

Reklama

Odcinek z Joanną Krupą wyemituje stacja E! Entertainment w najbliższą sobotę, 8 sierpnia, o godz. 23:00.

Artur Zaborski: Do Polski trafia nowy program z twoim udziałem. Dlaczego powinniśmy oglądać "Brody o seksie"?

Joanna Krupa: - Przede wszystkim ze względu na to, że to świetna rozrywka. Ale to także program, który pomoże znaleźć odpowiedź na pytania o życie seksualne, które wiele osób sobie zadaje.

Powinniśmy szukać odpowiedzi w programach typu reality show? Pozwalają nam one odkryć prawdę?

- Nie do końca. Wiele uczestników, jak i ludzi z pionu produkcyjnego pozwala sobie na manipulowanie rzeczywistością w takich programach. Ma to na cele udramatyzowanie sytuacji. Takie praktyki najczęściej stosują ci, którzy w prawdziwym życiu stoją z boku, zaś w takich programach chcą błyszczeć. Dramatyzm w takich programach jest wymagany, ale czasem staje się zupełnie niepotrzebny. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że wiele osób tak bardzo mocno chce w nich zwrócić na siebie uwagę, że próbują robić afery z niczego.

Ale chyba nie Brody Jennera. Jak go opiszesz?

- Poznałam go wiele lata temu i muszę przyznać, że jest zniewalająco przystojny. To jeden z najsympatyczniejszych gości, których spotkałam w Los Angeles. Nie da się go nie lubić.

Sama pokazałaś nam kawałek prywatnego życia w "The Real Housewives of Miami". Jak wspominasz to doświadczenie?

- Ten program nie odsłaniał mojego prywatnego życia w 100%. Znalazły się w nim kobiety, które w rzeczywistości nie były moimi prawdziwymi przyjaciółkami. Z niektórymi z nich udało mi się nawiązać bliższy kontakt i jestem z nimi blisko po dziś dzień. Jednak w programach typu reality show, w których spędzasz czas z ogromną ilością innych osób, trudno jest ci każdą z nich poznać dobrze. Było tyle momentów, kiedy ja, mój mąż i moja siostra śmialiśmy się do rozpuku i dobrze się bawiliśmy. Mimo to, emisji doczekiwały się zazwyczaj te chwile, które były dramatyczne. Taki jest pomysł na tego typu programy. To one mają bardziej przyciągać widownię, czego konsekwencją jest to, że nie pokazuje się prawdziwego życia. Widzowie nie mogą nas naprawdę poznać. Poza tym jestem w ciągłej podróży pomiędzy Miami a Los Angeles, gdzie robię karierę. Chciałabym, żeby więcej momentów z Miasta Aniołów trafiło na wizję.

Takie programy skłaniają do zadania pytania o to, czy dziś wiemy jeszcze, co to znaczy "być sobą", czy jednak głównie gramy, udajemy kogoś.

- Mogę powiedzieć o sobie, że dobrze wiem, kim jestem, i że zawsze jestem sobą. Jestem taka, jak się przedstawiam, nie ma tu haczyków. Jestem oddana i zaangażowana w bieżące sprawy i problemy, szczególnie zależy mi na zwalczaniu okrucieństwa względem zwierząt i uświadamianiu ludziom jego istnienia. Żyję w najszerszym zakresie szczęścia. Oddzielam życie zawodowe w Hollywood od mojego prywatności: mojej rodziny, mojego męża i moich psów. To oni sprawiają, że czuję się najszczęśliwsza. Kocham moje życie zawodowe, uwielbiam pracować. Ale kiedy tylko kończę pracę, jadę do domu, gdzie mogę się zrelaksować. Tam mogę być z tymi, których kocham, i nie być uwikłana w żadne afery. Te zostawiam dla kamer (śmiech).

Tak samo możesz powiedzieć o swojej narodowości? Łatwo przychodzi ci odpowiedź na pytanie, czy czujesz się Polką?

- Oczywiście. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że jestem bardzo dumna ze swojego pochodzenia. Wyprowadziłam się z ojczyzny, kiedy miałam pięć lat. Mam amerykańskie obywatelstwo, ale jestem Polką mieszkającą w Stanach Zjednoczonych. Jestem dumna ze swoich korzeni, bo to one mnie ukształtowały. Jestem też dumna z moich rodziców, którzy opuścili swój ojczysty kraj, żeby dać nam lepsze życie, kiedy sytuacja w Polsce była taka, jaka była. Zawsze będę wdzięczna Polsce za to, kim jestem, i zawsze będę z dumą podkreślała, że jestem Polką. Jednocześnie będę kochać Amerykę, która dała mi tyle możliwości i otworzyła przede mną tyle drzwi. Jestem dumną obywatelką Ameryki.

Masz swoje ulubione polskie słowo?

- Oczywiście, jest to słowa "ku**a". Uwielbiam przeklinać przy jego użyciu i robię to często!

Wspomniałaś o swoim zaangażowaniu w walkę o prawa zwierząt. Uważasz, że celebryci powinni angażować się także w walkę o zmiany legislacyjne, jak choćby o prawa do związków partnerskich w Polsce, czy to nie jest ich działka?

- To jest strasznie smutne, że w ogóle musimy taką walkę podejmować. Walkę o coś, co powinno być podstawowym prawem każdego człowieka. Według mnie ludzie, którzy chcą zawrzeć małżeństwo, powinni móc to zrobić. Skoro oni się kochają, jakim prawem mamy mówić im, że mogą albo nie mogą wejść w związek małżeński? Widziałam tyle par homoseksualnych, które są w sobie szczęśliwie zakochane. Pozwólmy im być tym, kim chcą. Pozwólmy im zawierać związki. To nie my jesteśmy od tego, by ich osądzać. Uwielbiam homoseksualistów i życzę im jak najlepiej. Jestem niezwykle szczęśliwa, że społeczeństwo amerykańskie jest na tyle otwarte, że wreszcie zaakceptowało małżeństwa jednopłciowe.

Jesteś niezwykle zapracowaną osobą. Pojawiasz się w filmach i telewizji, aktywnie działasz w wielu organizacjach. Czasem trudno za tobą nadążyć. Powiedz, co angażuje cię teraz.

- Jestem w trakcie pracy nad kilkoma programami telewizyjnymi, o których nie mogę na razie dużo mówić. Zagrałam też w filmie "You Can’t Have It", w którym wcieliłam się w agentkę CIA pod przykrywką barmanki. Gram główną rolę, a na planie spotkałam się z moją młodszą siostrą Martą. Pojawił się też na nim gwiazdor amerykańskiego kina Armand Assante i sławny futbolista Rob Gronkowski. We wrześniu znów ruszam na plan produkcji "The Wind of Heaven". Tym razem wcielę się w postać aktywistki walczącej o prawa zwierząt. Zmierzę się w nim z oprawcami koni. Poza tym zajmuję się promocją mojego nowego kremu na dzień i noc Collegica, który powstaje bez eksperymentów na zwierzętach. W Polsce i innych europejskich krajach natomiast wypuszczam linię bielizny Esotiq firmowaną moim nazwiskiem, która trafi do ponad stu sieci handlowych.

Czy tak zajęta osoba ma w ogóle czas na oglądanie telewizji? Masz swój ulubiony program, którego nie odpuszczasz?

- Uwielbiam "Shark Tank", który ma wartości edukacyjne. A rekiny są w nim po prostu niezwykłe. Jednocześnie program pozostaje zajmujący i zabawny. A przy tym możesz się nauczyć tak wiele o biznesie i przedsiębiorczości. To zdecydowanie jeden z najciekawszych emitowanych dziś programów w telewizji.

Rozmawiał: Artur Zaborski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Joanna Krupa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy