Jessica Alba powraca na ekrany kin w filmie "Mechanik: Konfrontacja". W rozmowie z Joanną Ozdobińską amerykańska aktorka opowiada, za co lubi kino akcji, zwierza się ze słabości do Jasona Stathama oraz ujawnia, co robiła przez ostatnie kilka lat.
Widzowie dawno nie mieli okazji oglądać cię na dużym ekranie. Co zainteresowało cię w scenariuszu, że zdecydowałaś się zagrać w filmie “Mechanik: Konfrontacja"?
Jessica Alba: - Jestem chyba największą na świecie fanką Jasona Stathama i jeszcze większą fanką filmów akcji. Lubię je oglądać i lubię oglądać w nich Jasona... Gdy pojawiła się propozycja zagrania razem z nim w jednym filmie, natychmiast z niej skorzystałam. Na początku mojej kariery aktorskiej grałam w serialu “Cień anioła", do którego zatrudnił mnie James Cameron. Przeszłam wtedy przez ostry trening fizyczny, który trwał półtora roku i przygotował mnie do wszelkich scen walki, ponieważ zależało mu na tym, żebym wykonywała te sceny bez dublerki. Po “Cieniu anioła" miałam te wszystkie umiejętności i nigdy potem tak naprawdę nie miałam okazji, żeby ich użyć. Gdy została mi zaoferowana rola w tym filmie, który jest typowym filmem akcji, pomyślałam, że byłoby fajnie skorzystać i jednocześnie zagrać z aktorem, do którego mam słabość i który gwarantuje najlepszą rozrywkę.
Czy nabyłaś jakieś nowe umiejętności przy pracy nad tym filmem?
- Już wcześniej trenowałam sztuki walki, ale to był pierwszy raz, kiedy spróbowałam Krav Maga. Pomyślałam, że byłoby fajnie dorzucić jakiś nowy element. Samo fizyczne przygotowanie nie trwało aż tak długo, niecałe dwa miesiące.
Jest to i tak dłużej niż niektórzy przeznaczają na ćwiczenia fizyczne.
- To prawda, ale ja tylko liznęłam tego, na co ludzie, którzy przykładnie ćwiczą sztuki, poświęcają lata konkretnej dyscypliny i czasu. Ale muszę przyznać, że pozwoliło mi to bardzo szybko wrócić do mojej poprzedniej formy, więc gdy musiałam wziąć udział w scenach walki, z miejsca byłam na to gotowa. Zawsze miło jest zobaczyć kobiecą postać w takim filmie, która jest w stanie walczyć ze swoimi oprawcami, a nie być bezbronną i delikatną.
Co najbardziej podobało ci się w twojej bohaterce?
- Chyba najbardziej to, że została napisana jako żywa osoba, a nie po prostu ładna dziewczyna przewijająca się w tle, co zwykle ma miejsce w filmach tego gatunku. One często nawet nie mają imienia, twarzy; są tłem dla innych postaci i wydarzeń. W filmie “Mechanik: Konfrontacja" poznajemy historię Giny, dowiadujemy się, że była w w armii i teraz pracuje jako wolontariuszka w tej części świata, gdzie handel ludźmi jest aktualnym problemem i zjawiskiem. Scenarzyści zgrabnie wymyślili typowy “popcorn movie", który ma więcej głębszych treści, niż by się to na pierwszy rzut oka wydawało.
Wspomniałaś o serialu “Cień anioła". Teraz jest moda na wracanie starych telewizyjnych produkcji. Czy są jakieś szanse na powrót tego serialu?
- Nie mam pojęcia, musiałabyś zapytać o to Jamesa Camerona. Muszę jednak przyznać, że zauważyłam, jaki wpływ na inne seriale miał koncept i świat z “Cienia anioła".
Czy tęsknisz za tamtym czasem w swoim życiu?
- Czy tęsknię? Absolutnie nie! Podoba mi się to, gdzie jestem teraz. Bardzo lubię moje obecne życie. Praca na planie serialu była ciężka. Przeszłam długą drogę, żeby dotrzeć do punktu, w którym jestem teraz i czuję się w końcu spełniona i szczęśliwa.
Wspomniałaś, że jesteś fanką Jasona Stathama. Jak bardzo różni się w życiu prywatnym od tego Jasona Stathama, którego znamy z jego ról filmowych?
- Jason jest naprawdę miłym i normalnym facetem. Często się uśmiecha, co może wydawać się być nie takie oczywiste. Jest super kumplem, męskim mężczyzną, ale nie macho. Nie zachowuje się jak diwa czy cierpiąca dusza, co niestety jest częstą plagą wśród aktorów. Jest typowym brytyjskim kolesiem, który lubi oglądać mecze piłki nożnej, zrelaksować się w pubie. Ma grupę przyjaciół, z którymi zżył się niemalże jak z rodziną i z którymi pracuje przy każdym filmie.
Kręciliście w Tajlandii. Jakie było to dla ciebie doświadczenie?
- Tajlandia jest piękna. Kręciliśmy w dwóch bardzo różnych lokalizacjach. Dla mnie to było 10 dni w grudniu i 10 dni w styczniu i naprawdę nie mogłam narzekać na nic, gdy byłam otoczona taką ilością piękna. W Los Angeles codziennie rano przychodzę do biura mojej firmy The Honest Company, gdzie mam do czynienia z korporacyjną machiną. Muszę jednak powiedzieć, że moja firma jest inna i jestem otoczona młodymi i kreatywnymi osobami pełnych pomysłów, ale jest to oczywiście coś innego niż palmy kokosowe i turkusowe wody oceanu.
Wspomniałaś o swojej firmie, z którą odniosłaś ogromny sukces na rynku amerykańskim. Czy nadal czujesz się aktorką?
- Nie potrafię wyobrazić sobie siebie bez aktorstwa. To jest częścią mnie na zawsze. Po prostu przez ostatnie 4,5 roku, gdy budowałam moją firmę, bycie aktorką zeszło na drugi plan. Skupiłam się na tym przedsięwzięciu tak bardzo, musiałam podejmować wszystkie najważniejsze decyzje, ale teraz firma rozwija się bardzo dobrze i czuję, że doszłam do miejsca, w którym mogę zająć się znowu graniem w filmach i generalnie robić więcej rzeczy w tym kierunku.
Czy to oznacza, że zobaczymy cię w kolejnych filmach?
- Taki mam zamiar. Nie chcę się tylko ograniczać do grania w filmach, ale chciałabym się zająć produkcją.
Jeżeli pojawiłaby się szansa zagrania w kolejnej części “Mechanika"...
- Czemu nie? Praca przy tym filmie była czystą przyjemnością i chętnie znowu bym spotkała się na planie z Jasonem Stathamem. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość.
Jesteś bizneswoman, mamą dwóch córek, żoną i aktorką - jak udaje ci się to wszystko pogodzić?
- Staram się (śmiech). Obecnie mamy ponad 500 pracowników oraz wielu inwestorów, firma rozwija się, więc nie mogę sobie pozwolić na to, żeby nie przykładać do tego uwagi. A moje dzieci mogę się zabrać ze mną wszędzie, czego niestety nie mogę zrobić z moją firmą.
Jakie było największe wyzwanie dla ciebie podczas kręcenia tego filmu?
- Może Cię zaskoczę, ale właściwie znalezienie czasu na pogodzenie zarządzania firmą i wyjazdów na plan do Tajlandii. Musiałam mieć pewność, że mogę zostawić sprawy w rękach moich współpracowników. Oczywiście cały czas mogli się ze mną kontaktować telefonicznie czy przez mejla, ale nie było takiej potrzeby, ponieważ mam wspaniałych partnerów, którzy zajęli się wszystkim co trzeba.
Czy bycie aktorką pomogło ci w budowaniu firmy?
- Jako aktorka jestem przyzwyczajona do odrzucenia. Trzy lata przed założeniem mojej firmy spędziłam parę lat słuchając wielu odmów, ponieważ nikt nie rozumiał, co tak naprawdę chcę przez The Honest Company oferować i jak chcę to robić. Bycie aktorką nauczyło mnie, że film czy serial są wynikiem pracy zespołowej. "Współpraca" to słowo-klucz. Jestem do tego przyzwyczajona po latach spędzonych na planach filmowych i starałam się to przełożyć, żeby odnieść sukces z moją firmą.
Skąd wziął się pomysł na firmę?
- Gdy byłam w pierwszej ciąży, dostałam reakcji alergicznej na płyn do prania, który był przeznaczony dla niemowląt. Dowiedziałam się wtedy, ze jest bardzo dużo nietestowanych i potencjalnie szkodliwych chemikaliów w praktycznie każdym produkcie w twoim domu - od proszku do prania, przez płyn do czyszczenia, czy nawet tkanin obiciowych. Jako dziecko dużo chorowałam i nie chciałam, żeby moje dziecko przechodziło przez to samo, więc zaczęłam szukać ekologicznych, bezpiecznych i "czystych" produktów. Osiem lat temu nie było jednej firmy, która oferowałaby wszystko: od pieluch, przez proszek do prania, po kosmetyki dla dorosłych... Stąd pojawił się pomysł na The Honest Company.
Wracając po przerwie do Hollywood - widzisz, że zaszły jakieś zmiany, jeśli chodzi o dywersyfikację wśród aktorów?
- Niestety, nadal jej brakuje. Nadal nic się nie zmieniło. Nie tylko jeśli chodzi o reprezentowanie dywersyfikacji rasowej, ale także równy udział kobiet w produkcji filmów. Mam jednak nadzieję że to się szybko zmieni i że sytuacja w Hollywood w końcu zacznie odzwierciedlać to, co się dzieje we współczesnym świecie. Czasami zastanawiam się nawet, czy przypadkiem się nie cofamy, zamiast wspierać postęp. A to jest przecież przemysł rozrywkowy, który powinien być najbardziej progresywny, a niestety okazuje się, że nadal rządzą im przestarzałe idee.
Sytuacja zmieniła się diametralnie w telewizji.
- To prawda, telewizja idzie do przodu jak burza. Przewaga tego medium polega na tym, że nikt do końca nie wie, jak je wykorzystać i zrozumieć... Nie wspominając o tym, jak je kontrolować.
Co ostatnio obejrzałaś?
- Serial "Stranger Things" Netflixa. Totalna obsesja i nostalgia... Nie mogłam oglądać go z moimi córkami, ale zainspirowało mnie to do pokazania im "ET" i "Goonies". Bawiłyśmy się przednie.
Joanna Ozdobińska, Los Angeles