Czy "Zenek" to koncert disco polo w kinie?
- W mojej opinii to projekt oryginalny i dlatego stanowił dla mnie wyzwanie. Stosunkowo prostą receptą wydaje się zrobienie filmu o disco polo wprost, "pod publiczkę". To jednak ślepa uliczka. Sensowną drogą jest wejście w głąb środowiska uprawiającego muzykę. Również poprzez pokazanie zarówno romantycznych, jak i tragicznych aspektów ich życia. Potraktowanie tego tematu powierzchownie byłoby zmarnowaną szansą.
- Mamy w scenariuszu świat cyganów i gangsterów, obraz prowincji i wielkomiejskich cwaniaków. Są łóżka polowe z kopiowanymi po nocach kasetami, jest i koncert na kilkadziesiąt tysięcy widzów. Wszystko łączy postać głównego bohatera i wpisuje się motyw filmowej biografii "od pucybuta do milionera".
Można wskazać konkretne filmowe inspiracje?
- Aby podnieść poczucie autentyzmu wprowadziłem do akcji narratorów, którzy komentują akcję, wypowiadają się wprost do kamery. Sprawia to, że głównych bohaterów widzimy z subiektywnej perspektywy innych postaci. Taki zabieg został zastosowany w filmie "Ja Tonya" ("I Tonya") i służy przyspieszaniu akcji poprzez wybiórcze, skokowe opowiadanie.
- W samej konstrukcji fabuły filmu skoncentrowałem się na kilku, najważniejszych epizodach z życia bohaterów. Nie było sensu przedstawiać ich historii chronologicznie, bo z filmowego punktu widzenia, byłoby to mało atrakcyjne. Skupiłem się na momentach, które determinowały działania Martyniuka i jego bliskich. Mamy polską wieś, obóz cyganów ("Król Cyganów", "Snatch"), porwanie syna ("Wszystkie pieniądze świata") i wątek miłosny "Love Story".
- Mam nadzieję, że będzie to film, który po latach może być przekonującym zapisem czasów, w których disco polo święciło triumfy. Należy pamiętać, że na otwarcie i zamknięcie Festiwalu Muzyki Disco Polo przyjeżdża z całego kraju około 70 tysięcy osób. Oczywiście to im w pierwszej kolejności dedykuję ten film. Chcę też, żeby reszta, która odżegnuje się od tego gatunku muzyki, również go obejrzała i może nabrała zrozumienia dla disco polo.