Reklama

Jakub Zając: "Zenek" to nie jest film o disco polo

Ci, którzy wybiorą się do kina na film "Zenek", muszą przygotować się na to, że nie będzie to wiązanka przebojów króla disco polo. Jak zaznacza Jakub Zając, który kreuje postać młodego Martyniuka, to przede wszystkim opowieść o człowieku, który zamienia marzenia w rzeczywistość.

Ci, którzy wybiorą się do kina na film "Zenek", muszą przygotować się na to, że nie będzie to wiązanka przebojów króla disco polo. Jak zaznacza Jakub Zając, który kreuje postać młodego Martyniuka, to przede wszystkim opowieść o człowieku, który zamienia marzenia w rzeczywistość.
Jakub Zając w filmie "Zenek" /TVP

W filmie brzmisz niemal jak Zenon Martyniuk. Mówisz charakterystycznym, wysokim głosem.

Jakub Zając: - Głos pana Martyniuka jest nie do podrobienia. Myślę jednak, że uzyskaliśmy całkiem dobry efekt. Nie było to łatwe zadanie, żeby cały czas pilnować tego głosu. Musiałem też z Krzysztofem Czeczotem, który gra starszego Zenka, zadbać o to, żeby barwa naszych głosów nie różniła się zbyt mocno.

Na przełomie lat 80. i 90. modna była fryzura "krótko z przodu, długo z tyłu" i taką też ma twój bohater. Czy musiałeś nosić perukę?

Reklama

- To były treski. Zdejmowanie ich było czasami nieprzyjemne, ale panie z charakteryzacji były bardzo ostrożne i za to im dziękuję. Wąsik też był elementem charakteryzacji.

Ten film to również przegląd tego, jak ubierali się Polacy 30 lat temu. Które stroje, z tych, jakie nosiłeś na planie, zapamiętałeś najbardziej?
- To było niesamowite, bo te kostiumy były dla mnie jak wehikuł czasu. Przeniosłem się do epoki, gdy jeszcze nie było mnie na świecie. Mój ulubiony kostium to była czerwona koszula, tak zwana "koncertówka".

Opowiedz o swoich przygotowaniach do roli.

- Bardzo dużo czasu poświęciłem na przygotowanie się do tej roli. Trzy miesiące intensywnych prób, siedzenia nad scenariuszem, poszukiwania tej postaci. Miałem też zajęcia z trenerem wokalnym.

Czy chodziłeś na koncerty disco polo?

- Nie, obejrzałem za to kilka koncertów pana Martyniuka na YouTubie. Otrzymałem sporo materiałów archiwalnych. Spędziłem przed laptopem wiele godzin. Przesłuchałem też całą dyskografię Akcentu

 Jak duże było zaangażowanie samego Martyniuka w powstanie tego filmu?

- Przed rozpoczęciem zdjęć pojechaliśmy raz do Białegostoku, by spotkać się z panem Martyniukiem i porozmawiać o naszym projekcie. Na planie, jeśli dobrze pamiętam, był dwa razy. To były raczej krótkie wizyty. Uważam, że to było bardzo dobre dla nas jako twórców i dla samej produkcji, że pan Martyniuk nie rościł sobie prawa do ingerowania w ten film.

Czy przeciętny fan disco polo, który pójdzie na ten film, otrzyma to, czego się spodziewał, czyli dużo przebojów Zenka?

- Może być zdziwiony, ponieważ w filmie o Zenku Martyniuku jest niewiele disco polo. Właściwie "Zenek" to nie jest film o disco polo. To jest historia o bardzo ambitnym chłopaku z marzeniami. O tym, że marzenie można zamienić na cel i go zrealizować. Ale też o miłości, a w zasadzie o dwóch - do kobiety i muzyki.

Czy bałeś się, że twoi znajomi uznają za obciach to, że grasz w filmie o gwiazdorze disco polo?

- Przeszła mi taka myśl przez głowę, kiedy poszedłem na casting. Ale gdy przeczytałem scenariusz i dowiedziałem się, kto jest reżyserem, jaka jest obsada, wszystkie wątpliwości się rozwiały. Spotkałem się w pracy z fantastycznymi ludźmi, była między nami chemia. Myślę, że może to kiedyś zaowocuje kolejnymi wspólnymi projektami.

Czy odnalazłeś jakieś podobieństwo między sobą i Zenkiem?

- Trudne pytanie. Obaj nie jesteśmy z metropolii - ja akurat pochodzę z Tarnowa. Obaj poszliśmy drogą marzeń. Tylko że ja troszeczkę inną.

Czy jesteś zadowolony z punktu, w którym znajduje się twoja kariera?

- Z natury jestem osobą pozytywnie nastawioną do życia. Nie mogę narzekać na kwestie zawodowe, bo dosyć wcześnie zacząłem pracować - od razu po pierwszym roku. Niektórzy nie mają tego szczęścia. Czasami wypływają dopiero po 30-tce, po 50-tce. Zgadzam się ze słowami Marlona Brando, który powiedział, że o naszym sukcesie w 25-ciu procentach decyduje praca, w 25-ciu talent, a 50-ciu szczęście. Co roku z najlepszych szkół aktorskich wychodzi średnio 80 aktorów. Konkurencja jest spora. Jestem bardzo wdzięczny, że jestem w tym miejscu, w którym jestem. Staram się cały czas pracować nad sobą i nabywać coraz to nowe doświadczenia.

Czy masz jakieś pasje poza aktorstwem?

- Interesuję się piłką nożną. Kibicuję Barcelonie i Wiśle Kraków, ale wolę się z tym nie obnosić w Warszawie (śmiech). Kiedy jestem w Tarnowie, chodzę na żużel, na mecze Unii. Słucham rocka, punk rocka, bluesa, metalu. Niedawno udało mi się kupić bilet na koncert Lady Pank w marcu, załapię się też na trasę pożegnalną Lao Che, co mnie bardzo cieszy.

Andrzej Grabarczuk 

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Zenek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy