Reklama

Jak zachowują się mężczyźni?

"Nie każdy mężczyzna chce żyć lekko, łatwo i przyjemnie" - zapewnia Kuba Wesołowski. Magazyn "Show" zadał młodemu aktorowi wiele trudnych pytań.

Jako młody chłopak kochałeś się w Ani Przybylskiej?

Kuba Wesołowski: Kochałem się w Nicole Kidman. Gdy zobaczyłem ją w "Moulin Rouge", uznałem, że jest kwintesencją kobiecości. Scena do utworu "Roxanne" z Jackiem Komanem należy według mnie do najpiękniejszych w światowej kinematografii. Miałem zresztą przyjemność poznać Jacka na planie "Kochaj i tańcz". To było niesamowite!

Oglądając kilka lat temu "Moulin Rouge" nie marzyłem, że poznam kiedyś człowieka, który grał z Kidman, i będę z nim rozmawiał o pierdołach. To jest niesamowite w moim zawodzie, daje mi ogromny napęd.

Reklama

A z Anną Przybylską lubisz pracować? Po zdjęciach do "Klubu Szalonych Dziewic" mówiła, że kiepsko całujesz...

- Nie chciałbym kontynuować tego żartu. Ania jest niepowtarzalną osobą, jedną z najlepszych, najbardziej żywiołowych aktorek, z jakimi grałem. Ma w sobie gigantyczną energię i jest niebanalna. To zwierzę aktorskie. Ona po prostu pochłania plan! Nie sposób ją ujarzmić. Zresztą "Klub" opiera się na tym, że wszystkie cztery dziewczyny są wyjątkowe.

Lubisz grać w scenach erotycznych?

To jest całkowicie techniczne granie. Bardzo trudne. Trzeba być ostrożnym i profesjonalnym, a zarazem pokazać pasję i namiętność.

Na casting do "Klubu..." zgłosiło się wielu aktorów. Jak sądzisz, dlaczego dostałeś tę rolę?

- Byliśmy dobierani pod dziewczyny. Na castingu grałem z Anią. Okazało się, że do siebie pasujemy, chociaż od razu zorientowałem się, ze gra z nią będzie dla mnie wyzwaniem (śmiech).

Twój bohater to 22-letni chłopak, który zakochuje się w sporo starszej kobiecie. Przeżyłeś kiedyś taką fascynację?

- W "Klubie..." ważniejsze niż różnica wieku jest to, że Karolina zachodzi z Mikołajem w ciążę. Mój bohater, mimo młodego wieku, jest poważnym, statecznym mężczyzną, archaicznym typem. Wie, że kobieta musi czuć, że może na niego liczyć.

Co ty byś zrobił, gdyby nagle okazało się, że zostaniesz ojcem?

- Na planie dużo rozmawialiśmy o tym, jak zachowują się mężczyźni w takiej sytuacji. Wydaje mi się, że pierwszą emocją, jaka się wtedy pojawia, jest ogromny stres. Czy mężczyźni czasami uciekają? Pewnie tak, ale chcę wierzyć, że to wyjątki, bo razem z dzieckiem pojawia się odpowiedzialność.

W moim bliskim otoczeniu są pary, które wcześnie zostały rodzicami. Każdy z facetów zachował się w takim przypadku jak mistrz świata. Stworzyli cudowne domy, a dzieci wniosły do ich życia masę szczęścia. Mogę rozmyślać o tym, jakbym się zachował, a oni to po prostu zrobili.

Twój bohater Mikołaj poradzi sobie?

- Mikołaj jest nieskazitelnie dobrą osobą, która kieruje się w życiu prostymi zasadami. Wierzę, że tacy mężczyźni naprawdę istnieją. Nie każdy młody człowiek chce żyć lekko, łatwo i przyjemnie.

Po co ci tytuł magistra dziennikarstwa?

- Kiedy zdałem maturę, mogłem iść do szkoły teatralnej, ale wiedziałem, że musiałbym wtedy przestać grać w "Na Wspólnej". A to było dla mnie bardzo ważne, tym bardziej że od 17. roku życia pozwalano mi samodzielnie się utrzymywać. Uniezależniłem się od rodziców finansowo i nie wyobrażałem sobie, że nagle znów proszę ich o pieniądze. Jestem na to chyba zbyt dumny. Poza tym wiedziałem, że chce się uczyć.

Ale dlaczego właśnie dziennikarstwo?

- Zawsze chciałem pisać. Wiedzieć więcej, rozwijać się, być ciekawym rozmówcą. Bałem się, że brak wiedzy mógłby mnie w czymś ograniczać. Jestem humanistą. Bliżej mi do pisania niz do liczenia.

Na studiach wiele się nauczyłem. Trafiłem na genialnych pedagogów. Collegium Civitas umożliwiło mi dopasowanie pracy do nauki. Uczyły mnie wybitne osoby, takie jak profesor Michał Komar czy redaktor Roman Kurkiewicz. Dzięki temu mam solidną wiedzę.

Aktorstwo jest niesolidne?

- Studiowałem, bo nie byłem pewien, czy aktorstwo to jest to, czym naprawdę chcę się zajmować w życiu. Dopiero gdy zagrałem w "Jutro idziemy do kina", zrozumiałem, że to moja pasja. Producent filmu, Michał Kwieciński, zaufał mi, potraktował mnie bardzo serio. Praca na planie z nim, Mateuszem Damięckim i Antkiem Pawlickim była bardzo intensywnym przeżyciem.

Rozmawiała Joanna Łazarz

Czytaj więcej w najnowszym wydaniu magazynu o gwiazdach "SHOW", w sprzedaży od 29 marca 2010 roku.

Show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy