Reklama

Iwona Pavlović: Trzymam gwiazdy na dystans

W hitowym programie "Taniec z Gwiazdami" jest od samego początku. Iwona Pavlović zdradza, jak zapamiętała kolejne edycje, dlaczego w trakcie trwania show nie nawiązuje bliższych relacji z uczestnikami, kogo chciałaby w przyszłości zobaczyć na parkiecie oraz co ją połączyło z Anną Guzik.

W hitowym programie "Taniec z Gwiazdami" jest od samego początku. Iwona Pavlović zdradza, jak zapamiętała kolejne edycje, dlaczego w trakcie trwania show nie nawiązuje bliższych relacji z uczestnikami, kogo chciałaby w przyszłości zobaczyć na parkiecie oraz co ją połączyło z Anną Guzik.
Najpiękniejsze w "Tańcu z Gwiazdami" jest to, że każda edycja jest inna - przekonuje Iwona Pavlović /Jarosław Antoniak /MWMedia

Czy zatańczy pani w finale "Tańca z Gwiazdami"?

Iwona Pavlović: - Nie. Świetnie się trzymam i mam dobrą formę, natomiast nie tańczę profesjonalnie od 1995 roku, kiedy to zakończyłam zawodową karierę. By dawać pokazy, trzeba codziennie ćwiczyć, być na bieżąco z treningami. To tak, jakby powiedzieć zawodnikowi, który dwie dekady wcześniej odszedł z wyczynowego sportu: "Przebiegnij maraton". On oczywiście to zrobi, ale z jakim wynikiem...

Dwadzieścia jeden edycji - którą z nich oceniłaby pani najlepiej?

Reklama

- To już tyle ich było (śmiech)? Trudno wybrać. Uważam, że najpiękniejsze w tym programie jest to, że każda edycja jest inna. Naznaczona charakterem gwiazd, które biorą w niej udział. Jedna jest poważna, a na przykład rok później nieustannie żartujemy. Był też miłosny sezon - na parkiecie nawiązywały się romanse.

- Jednak najbardziej zapamiętałam pierwszą, bo wówczas nikt z nas nie zdawał sobie sprawy z fenomenu "Tańca z Gwiazdami". Myśleliśmy, że to jednorazowa sprawa. Wypowiedzenie kilku zdań kosztowało mnie wtedy naprawdę mnóstwo emocji i stresu. Proszę pamiętać, że to był i jest program emitowany na żywo, a producenci chcieli, bym zachowała swój charakter profesjonalnego sędziego. Miałam mówić konkretnie i na temat.

Której z gwiazd przyznałaby pani najwyższą notę?

- Tanecznie bezkonkurencyjna była Natasza Urbańska. Ostatnio świetnie sobie poradziła piosenkarka Ewelina Lisowska.

W przypadku wokalistek działa chyba słuch muzyczny...

- Niekoniecznie. Pamiętam, jak ze świętej pamięci Zbyszkiem Wodeckim rozmawialiśmy o tym, że słuch muzyczny nie zawsze łączy się z koordynacją ruchową. Można mieć to pierwsze, a drugie nie i wtedy z tańca nic nie wyjdzie. Wracając do mojej listy, świetnie wypadła również Ania Karczmarczyk.

Ja zapamiętałam Agatę Kuleszę...

- Ona w moich wspomnieniach jest poza kategoriami. Po pierwsze z racji jej wspaniałego charakteru oraz gestu: oddała swoją wygraną. Miałam przyjemność ją dość dobrze poznać i uważam, że jest fantastycznym człowiekiem. Moim zdaniem, było to widać w jej tańcu. Agata czasem wspomina, że wygrana w show otworzyła jej drzwi do kariery. Dlatego się cieszę, że miałam w tym swój udział.

Nie zaprzyjaźnia się pani z gwiazdami w trakcie programu. Ale po emisji już tak?

- Czasem oczywiście spotykamy się za kulisami, ale staram się być czujna, by się zbytnio nie spoufalać z uczestnikami. Fatalnie by to wyglądało: najpierw razem pijemy kawę, rozmawiamy, a potem, gdy gwiazda źle zatańczy, miałabym surowo ją ocenić? Co do przyjaźni po programie, tak było z Anią Guzik. W "Tańcu z Gwiazdami" oceniałam ją surowo, a dziś lubimy ze sobą spędzać czas. Mamy wspólną pasję: grę w tenisa. Również nasi mężowie bardzo sobie przypadli do gustu.

Zdarzyło się, że któraś z gwiazd obraziła się za niską ocenę?

- Tak, ale nie wymienię nazwisk. Każdy ma prawo poczuć się urażony. Choć cały czas powtarzam, że oceniam umiejętności, a nie to, jakim ktoś jest człowiekiem. Myślę, że w tym przypadku dochodzi do głosu nasza cecha narodowa - wszystko bierzemy do siebie.

Jakiś czas temu łagodniej pani oceniała uczestników. Teraz mam wrażenie, że poprzeczka znów jest wyżej zawieszona.

- Tak, bo też w końcu wróciłam do swojego koloru włosów. Wcześniej blond mnie łagodził, czułam się taką delikatną kobietą (śmiech). Ale muszę pani powiedzieć, że te moje zmiany na głowie były mi bardzo potrzebne. To taki rodzaj podróży, ale jak z każdej wycieczki, miło jest wrócić do domu, do siebie. To oczywiście iluzoryczne, bo nie wystarczy zmienić kolor włosów, by zmienić charakter.

To znaczy, że już nie zobaczymy pani w innym kolorze?

- Raczej nie, choć przyjaciele żartują, że jak osiwieję, to jeszcze wrócę do blondu. W końcu: "Nigdy nie mów nigdy!".

Kto wygra tę edycję?

- Niewiadoma jest bardzo duża. To zależy od sms-ów telewidzów. Wszystko się może zdarzyć...

Już wiadomo, że za rok Polsat wyemituje kolejną edycję "Tańca z Gwiazdami". Kogo chciałaby pani zobaczyć na parkiecie?

- Cezarego Pazurę. Nie wiem, dlaczego on się wciąż nie może zdecydować. I dwóch Tomaszów - Kota i Karolaka. Natomiast z pań - Anię Dereszowską i Justynę Kowalczyk. Takie marzenia mam (śmiech).

Rozmawiała Monika Ustrzycka.

Kurier TV
Dowiedz się więcej na temat: Iwona Pavlović | Taniec z Gwiazdami 8
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy