Igor Kwiatkowski: Komik z marzeniami
Artysta kabaretowy Igor Kwiatkowski, po odejściu z grupy Paranienormalni, sprawdza się na nowych polach. Poprowadzi program Polsatu "Śpiewajmy razem. All Together Now", gdzie wreszcie może dać upust swojej muzycznej pasji.
Czy w duszy gra ci muzyka?
Igor Kwiatkowski: - Oczywiście, bo muzyka jest moją największą miłością. Śpiewam wszędzie. Moja rodzina ma tego dosyć (śmiech). Uwielbiam to robić i gdybym mógł coś zmienić w życiu, to zostałbym wokalistą. Oczywiście nie mam gwarancji, że moje piosenki Polacy kupiliby tak chętnie jak moje żarty. Ale zazdroszczę artystom, śpiewakom, wokalistom tego momentu, w którym publiczność śpiewa z nimi ich piosenki, ich teksty napisane w domowym zaciszu. To musi być magia. I cudownie, że się o to ocieram. Podśpiewuję cały czas z naszymi jurorami, więc - może w trochę dziwny sposób, ale jednak - spełniam się tutaj wokalnie.
Jakiej muzyki słuchasz?
- Mając 40 lat, coraz chętniej słucham muzyki z lat młodości. Uwielbiam kawałki z lat 80. za to, że - szczególnie te wielkie hity - są bardzo starannie zrobione, praktycznie nie ma w nich ingerencji komputera. Czasem potrzebuję muzyki chilloutowej, muzyki do snu - takie utwory świetnie sprawdzają się przy pisaniu tekstów, żartów.
Czy w programie "Śpiewajmy razem. All Together Now" masz okazje, by wykorzystać swoje kabaretowe doświadczenie?
- Zdecydowanie tak. Jestem tutaj od żartowania, rozjaśniania emocji, od stawania w obronie uczestnika. Mam tutaj dużą swobodę, wręcz nakazuje mi się nie czytać wyuczonych tekstów.
Interesująca jest twoja interakcja z jurorami. Panel jurorski w tym programie to aż sto osób, z Ewą Farną na czele.
- Mamy ciekawy skład jurorski i nasze dyskusje, przekomarzanie się, żartowanie, to naprawdę robi duże wrażenie. To, co odróżnia ten program od innych, to fakt, że tu naprawdę jest ciepła atmosfera. Jurorzy wiedzą, co to znaczy stanąć na scenie i poczuć ten ścisk w gardle, motyle w brzuchu. Ale myślę, że najpiękniejszy moment to ten, kiedy jurorzy dołączają się po 30 sekundach do uczestnika, którego nie znają i śpiewają razem z nim.
W ostatnich miesiącach dużo się u ciebie zmieniło na niwie zawodowej.
- Od początku 2018 roku występuję solo. Jestem stand-upperem, ale bardziej wolę określenie komik. Wciąż pojawiam się na dużych imprezach kabaretowych. Ale oprócz tego prowadzę imprezy muzyczne. Okraszam je humorystycznymi przemyśleniami na temat muzyki, śpiewu czy w ogóle miejsca muzyki w naszym życiu.
Gdybyś dalej był członkiem Paranienormalnych pewnie nie miałbyś możliwości poprowadzić takiego programu.
- Od wielu lat była we mnie taka tęsknota, żeby trochę popróbować nowych rzeczy, więc stąd decyzja o tak dużej zmianie w moim życiu.
Rozmawiał Andrzej Grabarczuk (PAP Life)