Emma Roberts: Jestem odważna
"Trzeba próbować różnych rzeczy, bo jak w inny sposób można nabrać ciekawych doświadczeń" - zastanawia się Emma Roberts, grająca główną role w "Nerve", opowieści o młodej dziewczynie, która decyduje się wziąć udział w niebezpiecznej grze. - "Żyje się tylko raz" - dodaje bratanica Julii Roberts.
Czy jesteś osobą, która podejmuje ryzyko w swoim życiu, tak jak twoja bohaterka w "Nerve"?
Emma Roberts: - Gdy byłam młodsza, zdecydowanie bałam się wszystkiego, ale gdy przybyło mi lat, stałam się odważniejsza, mniej zachowawcza i zaczęłam się starać podejmować częściej ryzyko. Nawet kręcąc ten film.... Nigdy nie pomyślałam, że kiedykolwiek bym się odważyła na jazdę na motocyklu - z Davem Franco za kierownicą - o 4 rano po Madison Avenue w Nowym Jorku.
Więc ta scena naprawdę miała miejsce? Nie były to efekty specjalne?
- To naprawdę miało miejsce! Nie masz pojęcia, jak byłam przerażona, chociaż pewnie nie tak, gdybym to robiła w wieku 17 lat. Wtedy pewnie bym się nie odważyła nawet zbliżyć do motocykla, nie wspominając o jeździe na jego tylnym siedzeniu. Ale wiem, że im się staję starsza, tym bardziej moje podejście do pewnym ryzykownych i niebezpiecznych rzeczy opiera się na stwierdzeniu 'żyje się tylko raz'. Trzeba próbować różnych rzeczy, bo jak w inny sposób można nabrać ciekawych doświadczeń?
- Tak samo było ze sceną z drabiną, której nie będę do końca ujawniać. Powiem tylko, że drabina, po której miałam przejść, była umieszczona pomiędzy oknami na wysokości trzeciego piętra. Bałam się jak cholera! Wszyscy z ekipy filmu przekonywali mnie, że jestem odważna i że na pewno mogę to zrobić. Wygrała adrenalina. Nawet takie małe rzeczy w życiu budują moją pewność siebie oraz odwagę i pomagają mi wyjść poza moją strefę osobistego komfortu. Łatwo jest popaść w rutynę, więc trzeba próbować nowych rzeczy, aby nie zwariować.
Uważasz siebie za osobę odważną?
- To chyba zależy od dnia (śmiech). Nie wiem, czy odważyłabym się skoczyć ze spadochronem, ale czuję się na tyle odważna, żeby mówić, co myślę i zawsze stanąć w obronie ludzi, którzy są mi bliscy. W tym sensie tak, powiedziałabym, że jestem odważna. Skoki na bungee czy ze spadochronem zdecydowanie nie są dla mnie.
W Hollywood bardzo łatwo jest zostać zaszufladkowanym, ponieważ grasz pewne role, to dostajesz tylko takie propozycje. Jak udaje ci się tego uniknąć?
- To prawda. Od początku mojej kariery miałam niesamowite szczęście. Zaczęłam grać w filmach w wieku 9 lat i aż do teraz, kiedy mam 25, udało mi się brać udział w różnych projektach filmowych i telewizyjnych. Mam na koncie wszystko - od filmów i seriali dla dzieci, przez filmy niezależne, komedie, blockbustery, po seriale "American Horror Story" i "Królowe krzyku". Jak widać, nie daję się zaszufladkować i staram się brać udział w projektach, dzięki którym się rozwijam, które mnie inspirują i są dla mnie wyzwaniem. Mam szczęście pracować z niesamowitymi ludźmi, aktorami i twórcami, którzy mnie inspirują.
Jesteś jedną z nielicznych aktorek, które miały okazję pracować z obydwoma braćmi Franco...
- Rzeczywiście chyba tak jest (śmiech). Znamy się z Davem odkąd miałam 18, może 19 lat. Zagraliśmy razem w teledysku, zostaliśmy przyjaciółmi i teraz w końcu mieliśmy okazję pracować razem przy filmie. Praca z Jamesem? Nakręciliśmy razem film "Palo Alto". Byłam fanką jego filmów odkąd pamiętam. Oni są super utalentowani i po prostu najlepsi w tym co robią, a przy okazji bardzo zabawni.
Czy przygotowywałaś się do roli w "Nerve" wspólnie z Davem Franco?
- Tak, spotkaliśmy się w Nowym Jorku, gdzie kręciliśmy film i poszliśmy na kolację. Przegadaliśmy cały wieczór na temat naszych postaci Vee i Iana. Później już na planie filmu dyskutowaliśmy razem z reżyserami Arielem Schulmanem i Henrym Joostem o tym, jaka jest ich wizja, pomysł na nasze postacie i ich znaczenie dla całej historii. Dlatego cały proces był dla mnie tak ciekawy, ponieważ współpracowaliśmy wszyscy razem nad tym, co ma znaleźć się w filmie. Jest scena, w której moja postać jest ubrana w czerwoną bluzę z kapturem. Ponieważ nie mogliśmy znaleźć odpowiedniej, Ariel po prostu dał mi swoją. Cały film jest oparty na tym, że każdy z nas wniósł do niego coś osobistego, personalnego, co stało się elementem fabuły.
Co najbardziej podobało ci się w postaci Vee?
- Przede wszystkim to, że ona jest na siłę wciągnięta do Nerve i zmuszona do grania w nią, czuje presję, ale zamiast przegrywać, staje się zwycięzcą. Udział ma na nią dobry wpływ, bo podczas grania w Nerve zaczyna odkrywać elementy swojej osobowości, które wcześniej były uśpione, staje się odważniejsza i walczy o swoje.
Wspomniałaś o presji, której doświadcza Vee. Czy ty masz podobne doświadczenia, będąc aktorką i osobą publiczną?
- Staram się nie zwracać na to uwagi. Nie jestem osobą, która łatwo poddaje się presji, ponieważ tak zostałam wychowana. Byłam tą nastolatką na imprezach, którą wcześniej odbierała mama (śmiech). Moja młodsza siostra ma 15 lat i ja osobiście nie wyobrażam sobie bycia nastolatką w obecnych czasach. Wiem, że ona bardzo się przejmuje opiniami swoich rówieśników, szczególnie na Instagramie oraz Twitterze i jej uczucia są często ranione, jeśli ktoś nie polubi jej zdjęcia. W pewnym sensie ją rozumiem i jej współczuję. Dlatego ten film jest tak ważny, ponieważ naświetla niebezpieczeństwa, jakie niesie za sobą bycie anonimowym w Internecie, pokazuje jak łatwo można się schować za ekranem komputera i niszczyć komuś życie komentarzami, których nigdy by się nie powiedziało tej osobie twarzą w twarz. Internet zdecydowanie powinien być bezpieczniejszym i bardziej przyjaznym miejscem i mam nadzieję, że "Nerve" rozpocznie dyskusję na ten temat.
Pochodzisz z aktorskiej rodziny, dorastałaś na planach filmowych, towarzysząc ojcu i ciotce. Zawsze wiedziałaś, że chcesz być aktorką?
- Gdy byłam mała spędzałam dużo czasu z moją ciotką (Julia Roberts - przyp. red.) na planach filmowych i nie chciałam ich opuścić, ponieważ fascynowało mnie to, w jaki sposób są robione filmy. Niesamowite jest to, jak na dwugodzinny film składa się kilkaset godzin pracy zespołowej wielu ludzi, talentów, osobowości i umiejętności. Każda z nich jest niezbędną częścią tego procesu. Pamiętam, że byłam zauroczona tym światem i natychmiast wiedziałam, że właśnie to chcę robić w przyszłości. Gdy zdałam sobie sprawę, że chcę być aktorką, zaczęłam chodzić na castingi, oczywiście za zgodą mamy. Pierwszy był do filmu "Blow" i od razu udało mi się dostać rolę. Mama patrzyła na to z pewnym dystansem, ale gdy okazało się, że jestem dobra, w tym co robię, przekonała się do mojej decyzji. Oczywiście po drodze było trochę niepowodzeń i odmów, ale to tylko przekonało mnie do tego, żeby dalej próbować. Wciąż się uczę na sukcesach i błędach.
Rozmawiała w Los Angeles Joanna Ozdobińska.