Emma Nelson: Cate Blanchett mi matkowała
Emma Nelson w najnowszym filmie Richarda Linklatera "Gdzie jesteś, Bernadette?" (w kinach od 16 sierpnia) debiutuje u boku samej Cate Blachett. Grają matkę i córkę - tytułową Bernadette i Bee. Starsza była wziętą architektką, ale karierę zamieniła na opiekę nad domem. Młodsza uczy się w liceum, ale od szkoły woli czas spędzony z matką. Ten oryginalny kobiecy duet idzie pod prąd obowiązującej w kinie tendencji do pokazywania krzywd, które matki wyrządzają córkom. Tu odwrotnie - razem stają naprzeciwko namolnej sąsiadce, zapatrzonemu w pracę mężowi i ojcu, a nawet... FBI.
Linklater nakręcił rewers znakomitego "Boyhood", w którym przez prawie 12 lat podglądał dojrzewanie chłopca. Tu oglądamy dorastającą dziewczynkę, ale w centrum filmu stoi macierzyństwo. Choć za kamerą stanął mężczyzna, ten film to prawdziwa girl power! Trudno się dziwić, skoro autorem pierwowzoru literackiego jest doceniania pisarka Maria Semple, a przed kamerą stanęła Cate Blanchett, wybitna aktorka, ale też matka czwórki dzieci. Australijka roztoczyła rodzicielski płaszcz opieki na planie także nad Emmą Nelson, o czym debiutantka opowiedziała nam w Toronto.
Artur Zaborski: Jak kręciło ci się na Grenlandii?
Emma Nelson: - To było coś niesamowitego! To jedno z najważniejszych wydarzeń w moim życiu. Nie tylko w kwestii kręcenia filmu, ale i prywatnego doświadczenia. Nigdy nie chciałam jechać nigdzie, gdzie jest zimno. Po przybyciu na miejsce okazało się, że widoki zapierają dech w piersiach.
Czy poprzez te niesamowite krajobrazy, chciałaś zwrócić uwagę na globalne ocieplenie?
- To mówi samo przez się. Musieliśmy przerwać zdjęcia, bo lodowiec stopił się na tyle, że groziło mu oderwanie. Tego tematu nie trzeba było werbalizować w filmie.
Co ci się podobało najbardziej w książce Marii Semple?
- Uwielbiam jej książkę! Maria Semple ma unikalny styl, który pokochałam. Chciałam zagrać w filmie właśnie z miłości do książki.
Bee i Bernadette mają bardzo silną więź. Bee patrzy na matkę często bezkrytycznie. Uważasz, że mają zdrową relację?
- Tak. Bee jest jedyną osobą, która jest wsparciem dla Bernadette. Przez całą historię nigdy nie kwestionuje matki. Cieszę się, że w czasach, kiedy dominują wojenne relacje matek i córek, dostaliśmy coś odwrotnego.
Jak pracowało ci się z Cate Blanchett?
- Jest niesamowita, co pokazuje jako Bernadette. Nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek inny mógł tę bohaterkę zagrać. Tyle włożyła w tę postać. Zna ją najlepiej ze wszystkich.
Matkowała ci na planie?
- Cate sama jest matką. Wie, jak troszczyć się o innych. Jest po prostu kochana.
Film to piękna opowieść o macierzyństwie opowiedziana przez mężczyznę. Czy reżyser radził się was w jakichś kwestiach?
- On doskonale rozumiał, co chce powiedzieć, od samego początku. Pierwszy powiedział nam, że to film o macierzyństwie. Wcześniej nakręcił już kilka filmów, w których kobiety były centralnymi postaciami. Nikt nie musiał mu nic na ten temat mówić.
Jakim jest reżyserem?
- Jest zawsze obecny. Zawsze z nami rozmawia. Przegadywaliśmy każdą scenę, bo kręcenie poprzedzały próby. Mimo to daje aktorom wolność wchodzenia w swoje postacie. Kieruje się własnymi instynktami.