Elżbieta Romanowska: Sycylia, kijanki i telefon od Spielberga

Elżbieta Romanowska /Kamil Piklikiewicz / DDTVN /East News

Jej temperament dawał o sobie znać już w dzieciństwie. Poczucie humoru i akceptacja siebie zrobiły z niej idolkę wszystkich kobiet, które zmagają się z kompleksami.

Miałam nadzieję, że przyjdzie pani z psem, Browarem...

Elżbieta Romanowska: - Nie zawsze i nie wszędzie ze mną chodzi. Poza tym nie ma go w Warszawie - pojechał na wakacje do mojej mamy. Wyjeżdżałam na Sycylię, więc musiałam mu załatwić opiekę.

Czyli była pani na zasłużonym urlopie?

- Byłam na obozie tanecznym ze Stefano Terrazzino. Przygotowujemy wspólny spektakl, więc trening się przydał. A obóz to fajny sposób spędzania czasu, bo ja nie jestem osobą, która lubi leżeć plackiem na plaży - muszę się ruszać, zwiedzać, chodzić.

Reklama

Przyda się też doświadczenie z "Tańca z gwiazdami".

- Tak, na pewno. Kiedy zaczęliśmy treningi do programu, poprosiłam Rafała Maseraka, żebyśmy popracowali nad moją kondycją. Wcześniej próbowałam ćwiczyć, ale robiłam to bardzo nieregularnie, więc wiedziałam, że mój organizm nie wytrzyma kilku godzin tańca dziennie. Dzięki tym dodatkowym zajęciom dałam radę, choć moje wyobrażenia i tak nie dorównały rzeczywistości.

Program przyniósł pani ogromną popularność. Dla wielu kobiet stała się pani idolką.

- Wiadomo - nie jestem szablonową blondynką, ani pod względem wyglądu, ani charakteru. I czasem słyszę na ten temat niemiłe komentarze. Podczas programu dostawałam ogromną ilość maili, w których ludzie pytali, jak sobie radzę z hejtem, jak to jest zdawać do szkoły teatralnej, jak się sięga po marzenia, kiedy wszyscy wokół mówią, że masz sobie odpuścić?

Dlatego napisała pani książkę "Kobieta nieperfekcyjna"?


- Te pytania ciągle do mnie docierały. Chciałam pomóc, ale nie byłam w stanie odpisać na wszystkie maile. Akurat wtedy zgłosiło się do mnie wydawnictwo z propozycją napisania książki. Zrobili badania rynkowe i okazało się, że jest zapotrzebowanie na taką tematykę. I tak nawiązaliśmy współpracę.

Jaki był odzew fanów?

- Dostałam mnóstwo maili, kobiety mówiły, że książka jest napisana w taki sposób, jakby ze mną rozmawiały. To jest opowieść o mnie, o tym, jaka jestem, jaką mam historię. Napisałam, że nie zawsze było u mnie różowo i jak sobie z tym poradziłam. Albo to komuś pomoże, albo ktoś uzna, że to nie jego metoda. I tyle.

À propos radzenia sobie - urocza anegdota mówi o tym, jak to jako dziecko zajmowała się pani... sprzedażą kijanek!

- Dzieciaki na podwórku mają różne pomysły. Dostawaliśmy kieszonkowe, ale doszliśmy do wniosku, że fajnie byłoby samemu coś zarobić, a przy okazji przeżyć przygodę. Mieliśmy niedaleko staw i ktoś rzucił pomysł, że może byśmy złapali kijanki i zaczęli je sprzedawać. Namawialiśmy ludzi do kupna i niejedna osoba się skusiła. Dawali nam pieniądze i mówili, żebyśmy wpuścili je z powrotem do stawu. Obiecywaliśmy, kijanki lądowały w misce i za chwilę sprzedawaliśmy je jeszcze raz. Ale to nie trwało długo, bo szybko się znudziliśmy. Mogę zapewnić, że żadna kijanka nie ucierpiała. Potem sprzedawaliśmy też bukiety bzu, książki i inne rzeczy, bo wtedy wyobraźnia dzieci była nieograniczona.

Ale to nie bizneswoman, tylko prawniczką chciała pani zostać w przyszłości.

- Tak, od drugiej klasy podstawówki! To wtedy mieliśmy napisać wypracowanie o tym, kim chcielibyśmy zostać. Wymyśliłam sobie, że będę prokuratorem generalnym okręgowym. Oczywiście nie ma takiej funkcji, ale byłam w swoim postanowieniu bardzo konsekwentna. Uczyłam się historii, czytałam kodeks karny, różne książki związane z prawem, chodziłam na kursy. To trwało do czwartej klasy liceum, ale w ostatnim momencie zdecydowałam, że jednak zdaję do szkoły teatralnej.

Coś pani zostało z tej pasji?

- Uwielbiam filmy o tematyce sądowej, dalej czytam książki, np. "Najsłynniejsze procesy świata". Takie zainteresowania nadal mam, a kto wie, może kiedyś przyjdzie mi zagrać prawniczkę?

Na razie gra pani pielęgniarkę w serialu "W rytmie serca", który od września będzie pokazywał Polsat.

- Moja Ewa to charakterystyczna postać - ubiera się bardzo kobieco i seksownie. Owszem, ma uniform, ale z odpowiednim dekolcikiem. Dba o swoich, jest konkretna w stosunku do ludzi, ale jeśli ktoś zagraża jej lekarzom, to potrafi walczyć jak lwica. Momentami może się wydawać oschła, ale ma ogromne serce.

Lubi pani taki styl ubierania?

- Stawiam przede wszystkim na wygodę, bo cały czas gdzieś biegam, jestem w ruchu, mam mnóstwo zajęć. Nie wyobrażam sobie, żebym cały dzień biegała w szpilkach, choć szpilki kocham. I sukienki. Ale uważam, że do niektórych można spokojnie założyć trampki i też będzie kobieco.

Interesuje się pani modą?

- Staram się wiedzieć, co w trawie piszczy, ale przede wszystkim wybieram ubrania, które pasują do mojej sylwetki i w których się dobrze czuję.

A nie chciała pani kiedyś zostać modelką?

- Jako nastolatka miałam takie przygody, więc nie jest mi to obce. Rok temu wzięłam udział w Warsaw Fashion Week. Fajnie jest, kiedy człowieka ładnie umalują, uczeszą i ubiorą, ale ja to mam na co dzień, czy na planie, czy w teatrze. Moim sposobem na życie jest aktorstwo, a modeling to tylko dodatek, interesujący, ale nie chciałabym z nim wiązać swojej przyszłości.

A gdyby Ewa Minge, projektantka i jurorka "Supermodelki Plus Size", zaproponowała pani udział w swoim pokazie?

- Nigdy nie zastanawiam się nad propozycjami, które nie padają. Lubię żyć tu i teraz. Mam tyle pracy, że nie mam czasu o tym myśleć. Oczywiście są takie propozycje, dla których zrobiłoby się wszystko, stanęłoby się na rzęsach, żeby je dostać. Ale mam kalendarz, w którym mam zapisane rzeczy na najbliższy rok, i to jest mój wyznacznik.

To nie jest stresujące, że już pani wie, co będzie robiła w maju przyszłego roku?

- Mnie się wydaje, że to właśnie porządkuje życie. Oczywiście to nie jest tak, że mam ten kalendarz wypełniony po brzegi i że już nic tam nie da się wcisnąć. Gdyby zadzwonił Spielberg, mogłabym się zastanowić nad jego propozycją...

Ewa Gassen-Piekarska

TV14
Dowiedz się więcej na temat: Elżbieta Romanowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy