Reklama

Dziewczyna z charakterem

Marta Żmuda Trzebiatowska na brak szczęścia w życiu nie może narzekać. Uroda, zalotne spojrzenie, silny charakter, wiara w siebie. Dzisiaj wiele młodych kobiet chce być jak ona. Aktorka właśnie spełniła swe największe marzenie z dzieciństwa - została Królewną Śnieżką.

Zaczynała jak wiele przyszłych aktorek, na konkursach recytatorskich. Wtedy poczuła, że to jest to i postanowiła zdawać do warszawskiej Akademii Teatralnej. Dostała się za pierwszym podejściem. Już w trakcie studiów zaczęła grać w serialach, w "Kryminalnych", "Magdzie M.", "Dwóch stronach medalu". Gdy dostała główną rolę w "Teraz albo nigdy!", miliony młodych kobiet chciały być takie, jak ona. Nie mogło jej zabraknąć w żadnym popularnym filmie. Zagrała w "Ciachu", "Ślubach panieńskich", "Och, Karol 2". Dostała kolejną serialową rolę w "Chichocie losu", teraz możemy ją oglądać w "Julii".

Reklama

Marta Żmuda Trzebiatowska wzięła również z powodzeniem udział w programie "Taniec z gwiazdami". Tańczyła w parze ze swoim życiowym partnerem, Adamem Królem, czterokrotnym mistrzem Polski w tańcu towarzyskim. Nie wygrali, ale zajęli trzecie miejsce.

Aktorka od zawsze marzyła o jednym - aby wcielić się w... Królewnę Śnieżkę. Niedawno dopięła swego, co prawda nie oglądamy jej na ekranie, ale jej głosem przemawia królewna w najnowszej filmowej wersji baśni braci Grimm.

Marta Żmuda Trzebiatowska w rozmowie z Justyną Tawicką opowiada o tym, że jest dziewczyną z charakterem, jak to jest "mówić Śnieżką" przez 8 godzin non stop, czemu musiała rozstawiać po kątach... krasnoludków i że warto wierzyć w marzenia.

Pamiętasz, kiedy po raz pierwszy zetknęłaś się z bajką o Królewnie Śnieżce?

- W dzieciństwie, to była disney'owska wersji tej bajki. Pamiętam, że Śnieżka była istotą o mlecznobiałej skórze, kruczoczarnych włosach, ubraną w niebieską "bufiastą" bluzkę i żółtą spódniczkę. Rozumiała mowę ptaków, kochały ją wszystkie zwierzęta. Była "łagodna i śpiewała słowiczym głosem"...

- Dziś myślę, że ta rola chodziła za mną od dawna i była mi przeznaczona. Na czwartym roku studiów aktorskich miałam zagrać tę postać w etiudzie, później - już po ukończeniu szkoły teatralnej, zaproponowano mi udział w sesji zdjęciowej, gdzie wraz z kilkoma innymi aktorkami miałyśmy być wystylizowane na Królewnę Śnieżkę. Niestety, w żadnym z tych projektów nie mogłam wziąć udziału ze względu na terminy i rozkład innych zajęć... No i zdarzył się ten trzeci raz - dubbing. Tym razem się udało!

Kim jest "twoja" Śnieżka i jak wielką rolę odgrywała przy jej narodzinach wyobraźnia?

- Śnieżka jest w moim przypadku dziewczyną z charakterem. W pewnej chwili zmuszona jest nawet założyć spodnie, porozstawiać po kątach siedmiu uroczych krasnali i zrobić z nimi porządek (śmiech). A co się tyczy wyobraźni: dubbing jest bardzo specyficzną formą aktorstwa - wymaga wielkiej koncentracji. Spośród wielu środków wyrazu ma się bowiem tutaj do dyspozycji tylko jeden element całego warsztatu - swój głos. To on tworzy wszelkie niuanse, stwarza nastrój. Podczas pracy przez cały czas towarzyszyło mi przekonanie, by dokładnie oddać charakter roli, w którą w oryginale wcieliła się Lilly Collins. Każde załamanie w głosie, każdy "brud", rozłożenie emocjonalnych akcentów - wszystko to było koronkową pracą, którą starałam się wykonać jak najlepiej.

Najtrudniejszy fragment to...?

- Moment, gdy Śnieżka wbiega z podwórza na wielkie zamczysko i nawołuje swoją opiekunkę. Okazało się, że w tej scenie konieczna jest umiejętność tzw. mówienia przestrzennego. To tak, jakbyś miała "przeskoczyć" głosem kilka pierwszych rzędów w teatrze, by dotrzeć do tego ostatniego. Potrzebny był dźwięk jak łuk, parabola. A rzeczywistość wyglądała tak, że przede mną w bardzo bliskiej odległości mikrofon, przed oczami ekran z obrazem, na uszach słuchawki z oryginalną wersją, za plecami realizator dźwięku i pani reżyser. Tak więc wyobraźnia, wyobraźnia i jeszcze raz - wyobraźnia!


Jak technicznie wyglądała praca nad rolą?

- Każdy aktor nagrywa swoje partie osobno. Stąd tak ważne, by odpowiednio dobrać ich osobowości, głosy. Podczas dwóch dni mojej pracy nie były jeszcze gotowe partie głosowe Złej Królowej, czyli Agaty Kuleszy, tak więc moim punktem odniesienia była sama Julia Roberts. Praca głosem nie powinna w dubbingu przekroczyć 4-5 godzin dziennie, tymczasem ja nieco przekroczyłam tę normę: w pierwszym dniu mówiłam "Śnieżką" przez... osiem godzin! Film podzielono na sześć rolek, tak więc pierwszego dnia pracy, nagraliśmy 4,5 rolki. Następnego dnia 4 godziny dubbingu i tak narodziła się Śnieżka!

Królewna jest jedna, krasnoludków - siedem. Gdyby każdy z nich mógł spełnić jedno twoje życzenie...

- Hmm... myślę, że jedno schowałabym do kieszeni - na czarną godzinę, a pozostałe podzieliłbym na dwie grupy - po trzy na życie zawodowe i na życie prywatne. Albo - po dwa na te dwie dziedziny życia, a reszta - to byłaby niespodzianka dla moich bliskich.

To cały biznes plan! Niezłe "ziółko" z tej Śnieżki...

- Musi być przedsiębiorcza. Krasnoludki będą chciały zrobić jej niezły "poligon" (śmiech). W ogóle ta postać odbiegać będzie nieco od wersji braci Grimm. A kiedy już nastąpi scena z jabłkiem... ale tego jeszcze nie zdradzę! Powiem natomiast, że dzięki Śnieżce sama przeniosłam się w magiczny świat dzieciństwa. Cieszę się na ten film i nie mogę doczekać się reakcji dzieciaków z mojej rodziny. Ciekawa jestem, czy mnie rozpoznają? Myślę też, że to nie tylko bajka dla dzieci. Warto, by zobaczyli ją dorośli. Z pewnością będzie to dla nich nie tylko podróż sentymentalna.


Rozmawiała Justyna Tawicka, Interia.tv

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!

Nie przegap swoich ulubionych programów i seriali! Kliknij i sprawdź!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy