Dorota Wellman: Głupota i menopauza

Dorota Wellman /Kamil Piklikiewicz / DDTVN /East News

Nie boi się przyznać do swojego wieku czy wagi, a widzowie uwielbiają ją za uśmiech i życzliwość wobec całego świata. Nawet jak się zdenerwuje, to kopie tylko... trenera na siłowni.

Ta jesień należy do Doroty Wellman! Nie dość, że prowadzi poranne pasmo w TVN, to ma dwa nowe programy w TTV. Jeden z nich, o forsie, jest jeszcze owiany tajemnicą, drugi - o głupocie - właśnie startuje. Poza tym prowadzi nietypowy magazyn o kinie w TVN Fabuła, z którego można się nauczyć, jak zrobić filmową... krew.

W programach na żywo, nawet precyzyjnie zaplanowanych, zdarzają się czasem jakieś wpadki. A czy w "Dzień Dobry TVN" robicie sobie może specjalnie dowcipy?

Dorota Wellman: - Takich specjalnie przygotowanych dowcipów nie ma, one powstają spontanicznie. To są rzeczy banalne, takie, które się każdemu mogą zdarzyć - typu: Marcin podsuwa mi krzesło, tylko że ja siadam dokładnie obok. I nagle na antenie widać kawałek nóg, i może nie tylko, kiedy lecę na dywan... Myślę, że gdybyśmy dowcipy planowali, tak jak aktorzy to świetnie umieją zrobić, nie wyszłoby to nam tak dobrze jak to, czego się nie spodziewamy. A nie spodziewamy się tu wielu rzeczy - czasami to technika daje o sobie znać, czasami goście czy zwierzęta, które pojawiają się na planie. Tutaj może się wszystko zdarzyć, i chyba za to lubimy ten program najbardziej.

Skoro mówimy o różnych dziwnych zdarzeniach - w TTV startuje pani nowy program "Anatomia głupoty według Doroty Wellman". Co tam się będzie działo?

- To format, który w Wielkiej Brytanii prowadził Richard Hammond, robiony z polskim prowadzącym. Filmiki, które pokazują ludzką głupotę i nieodpowiedzialność, zachowania na granicy ryzyka życia i śmierci - pokazywane, opisywane i wytłumaczone przez nas, z ostrzeżeniami, żeby tak nie robić. Czysto życiowe sytuacje, czyli bohaterem będzie nie tylko ktoś, kto uprawia sporty ekstremalne. Zobaczymy też np. banalne gaszenie ognia na patelni w kuchni i sposoby, jakich do tego używamy, rozniecając coraz większy pożar. Fajny program, w którym jestem łącznikiem między filmami, piszę też teksty do tych historyjek.

Czy zrobiła pani kiedyś w życiu coś takiego, co by się nadawało do tego programu?

Reklama

- Ja mam tendencję do ryzykownych zachowań, niestety. Zdaję sobie sprawę z tego, że czasami robię rzeczy, których nie powinnam. Chodzenie po rozchwianych pomostach nad wodą, które - jak na pierwszy rzut oka widać - nie utrzymają grubej baby, to najmniejsza z nich. Lubię czasami ekstremalnie popróbować różnych rzeczy, także sportowych. I to nie zawsze dla mnie się dobrze kończyło. Więc ta głupota jest mi bliska, robię to samo, co bohaterowie filmików...

To niejedyny pani nowy program. Mam jeszcze "Numerek z Dorotą", pokazywany w TVN Fabuła.

- To historia filmu opowiedziana w sposób rozrywkowy, w pięć minut. Wybrane rzeczy jej dotyczące, chociażby najgrubsi w filmie, kac w filmie, ilość wystrzałów w filmie czy bohaterowie typu Arnold Schwarzenegger i Marilyn Monroe - opisane w interesujących faktach. I trzymamy się "numerków", bo tytuł nie jest bez powodu. Na przykład nie wiem, czy państwo wiedzą, że w filmie "Pół żartem, pół serio" jeden z pocałunków był powtarzany 34 razy? Nie wiadomo, czy reżyser lubił patrzeć na całującą się Marilyn Monroe, czy też ujęcia nie były dobre... Dzięki temu programowi dowiedziałam się o filmach ciekawych rzeczy, które mogą pokazać historię kina od zupełnie innej strony. Da się zrobić program w pięć minut i jest on wypełniony treścią, fragmentami filmów, żartami. Myślę, że przepis na krew filmową był hitem, zrobiłam taką krew na miejscu - można ją zrobić z tego, co ma się w domu!

A kolejny nowy program "Dzień, w którym pojawiła się forsa"?

- Nie mogę o nim mówić, bo to jest rzecz, która dopiero będzie.

To proszę chociaż powiedzieć, co pani by zrobiła z forsą, która by nagle spadła z nieba.

- Mam już wszystko przemyślane. Mój mąż gra w Lotto i ciągle ma nadzieję, że zostanie milionerem... Bardzo bym chciała założyć fundację, żeby pieniądze pracowały na innych. Ja już mam w życiu to, co jest mi potrzebne, a posiadając takie środki, można zrobić dużo dobrego, i to by mnie strasznie kręciło. Więc jeśli mogę prosić Lotto, żeby wybrało te numery, które skreśla mój mąż, to będę bardzo wdzięczna.

Co pani robi, kiedy nie pracuje?

- Uwielbiam podróżować, ale w nietypowy sposób. Wybieram cel, ale niczego po drodze nie planuję. Ląduję na przykład w Hiszpanii - i zobaczę, co się dalej wydarzy. Jest przygoda! Nie wiem, gdzie będę spała, jakim środkiem transportu i dokąd dojadę. To mi pozwoliło dojechać w miejsca, do których inaczej nigdy bym nie trafiła. Uwielbiam tak podróżować, z przyjaciółmi, mężem, chociaż chyba nigdy nie dojechaliśmy do wyznaczonego punktu. Uważam, że tak się lepiej zwiedza. I coś jeszcze polecam wszystkim - jak piszą w przewodniku, że masz skręcić w prawo, skręć w lewo! Bo tam często są ciekawsze miejsca niż te, w których wszyscy byli. Więc podróżuję, kiedy czas mi pozwala, ale wolny czas najchętniej spędzam w domu. Rzadko tam bywam i każda chwila z bliskimi, czy spotkanie się z przyjaciółmi, są dla mnie najcenniejsze. Poza tym dużo czytam.

Nie tylko, bo napisała też pani parę książek. Może powstaje jakaś nowa?

- Tak, o menopauzie. Uznałam, że kobiety tak są menopauzą nastraszone, że postanowiłam popytać się fachowców. Sama jestem w okresie menopauzalnym, mam 55 lat, i mam to centralnie gdzieś. Nie rozumiem, o co z tą menopauzą chodzi. Oczywiście, są kobiety, które mają męczące objawy, ale to nie jest koniec życia. To nawet dla niektórych kobiet może być początek. Biorę więc menopauzę za rogi i napiszę o niej małą książeczkę, może się jakiejś kobiecie przyda. Piszę też felietony, czytam, no i uprawiam sport. Nie wyobrażam sobie życia bez wysiłku fizycznego, choć wyglądam tak, jakbym nie ćwiczyła. Ćwiczę siłowe sporty, bo muszę wyrzucić z siebie wszystkie stresy. Siłownia to jest mój przyjaciel, mam trenera, który mnie katuje i znęca się nade mną. Czasami daje się też pokopać, a pokopać mężczyznę to jest duża przyjemność.

Co pani robi, jak się zdenerwuje?

- Przeklinam! Jak się wkurzę, co się rzadko zdarza, to mam stan szybkiego zapłonu - bardzo szybko się wzbudzam i wtedy wszyscy uciekają. Ale też szybko mija, nie trzymam uraz, wywalę to z siebie, pokrzyczę, potupię, porzucam słownictwem i zaraz mi mija. I zapominam, że tak było..

Jaki jest sekret tego, że panią wszyscy lubią?

- Oj, wszyscy to jest przesada, są tacy, którzy mnie nienawidzą! A dlaczego lubią? Nie mam zielonego pojęcia - może dlatego, że ja lubię wszystkich, nie mam wrogiego nastawienia do świata. Może ludzie to czują? Nie mam do nich pogardy, mam szacunek, niezależnie od tego, jakie poglądy wyznają, jakiej są religii, w jakim są wieku. Na ulicy uśmiecham się do nich, nie rozumiem tego, że są tacy odęci, pełni nienawiści do całego świata....

Chyba nie ma pani żadnego zdjęcia, na którym się pani nie uśmiecha?

- Nie mam, wydaje mi się to naturalne. Dopóki mam zęby, będę się uśmiechać!

Maria Wielechowska

To i Owo
Dowiedz się więcej na temat: Dorota Wellman
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy