Dorota Kamińska: Nigdy nie byłam zazdrosna o mężczyznę
Jest silną kobietą, która świetnie radzi sobie ze wszystkimi przeciwnościami losu. By przejść przez kałużę, nie potrzebuje... męskiego ramienia.
Może polegać na własnej intuicji. Nigdy nie rezygnuje z ważnych celów. Wie, czego chce i nie boi się tego okazać. Taka jest Dorota Kamińska (58 l.).
W środowisku mówi się, że posiada pani gen twardziela. To prawda?
Dorota Kamińska: -W myśl zasady: co nas nie zabije, to nas wzmocni... życie kształtuje nam charakter. Moje nie było najłatwiejsze i siłą rzeczy skóra musiała mi nieco stwardnieć. Poza tym dziesięć lat spędziłam całkowicie sama, musiałam sobie ze wszystkim radzić, samodzielnie podejmować wszelkie decyzje, zarobić pieniądze na budowę mieszkania, zapłacić wszelkie rachunki. Taka sytuacja zdecydowanie hartuje.
Często pani płacze?
- Rzadko i tylko z ważnych powodów.
Czy łatwo jest panią zranić?
- Dziś już o wiele trudniej. Kiedyś byłam bardzo delikatna i zdarzało się, że ludzie to wykorzystywali. Teraz nauczyłam się odpowiednio reagować i bronić. To się współcześnie nazywa asertywność.
Te bolesne lekcje życia nie zmieniły jednak pani do tego stopnia, że stała się pani kobietą bez uczuć?
- Panowanie nad emocjami, nieokazywanie zewnętrzne uczuć nie oznacza, że ich nie ma. Po prostu nie są one "udostępniane" całemu światu. Co mną szarpie lub nie, wiem tylko ja... Bywają uczucia, które nas niszczą, na przykład nieodwzajemniona miłość.
Mówi to pani z autopsji?
- Na szczęście ten problem mnie nie dotyczy, choć przeżywałam różne stany w moim życiu. Najbardziej twórczym momentem jest ten, w którym kochamy z wzajemnością. Wtedy dostajemy skrzydeł.
Mogłaby pani poświęcić coś dla miłości?
- Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Pewnie wszystko zależałoby od tego, co leżałoby na przeciwnej szali, czyli co trzeba byłoby poświęcić. Naprawdę trudno jest takie rzeczy przewidzieć. Tak samo nie wiedziałabym, jak zachowałabym się w obliczu wojny. Nie wiem czy byłabym bohaterem, czy być może tchórzem. Nie mamy żadnej pewności, w jaki sposób nasza psychika zadziała w stresie. W momentach nagłych, np. wypadków, działam dość racjonalnie, nie tracę głowy, ale nigdy nie wiadomo, kiedy nastąpi taki moment, że ją stracę.
Nadal jest pani w szczęśliwym związku? Czy też może coś się w tej kwestii zmieniło?
- Moje życie jest ułożone. Od 10 lat jestem w harmonijnym związku. Jak już wspominałam, wiem co oznacza samotność, jednak ten stan mnie nie przerażał. Potrafiłam się w nim odnaleźć i normalnie funkcjonować. Czasami lepiej jest być samemu i mieć psychiczny spokój, niż tkwić w związku, który powoduje nieustanny stres. To potwornie niszczy.
Bywa pani zazdrosna?
- O mężczyznę?
Tak.
- Nigdy nie byłam zazdrosna o mężczyznę. Wychodzę z założenia, że jeżeli dwie osoby decydują się na związek, to oznacza, że naprawdę tego chcą, więc powinny mieć do siebie pełne zaufanie. Pojawienie się zazdrości jest jednoznaczne z tym, że to zaufanie do siebie tracimy. A to z kolei sygnał, że w związku dzieje się coś niedobrego.
Czyli jednak jakaś zazdrość nie jest pani obca?
- Zazdrosna bywam wyłącznie o pracę. Kiedy na przykład wiem, że do jakieś roli doskonale się nadaję, zależy mi na niej, a dostaje ją inna aktorka... Wówczas rzeczywiście budzi się we mnie zazdrość.
A z bratem kiedykolwiek pani rywalizowała?
- Po co? Przecież nie możemy grać tych samych ról... My pozytywnie nakręcamy się do działania. Od czasu, kiedy razem pracujemy, dopełniamy się i pomagamy sobie.
W dzieciństwie też tak było?
- Zawsze trzymaliśmy sztamę. Emilian żałował tylko, że nie jestem chłopcem, bo bardzo chciał mieć braciszka. Pewnie dlatego uczył mnie męskich zabaw, to jest rzucania nożem czy bagnetem.
Jakieś wyjątkowe "pamiątki" z tamtego okresu?
- On ma pamiątkę na dłoni, a ja na stopie. Emilian skaleczył mnie bagnetem w nogę, ja natomiast rozwaliłam mu dłoń grabiami. Tłukliśmy się, jak większość braci i sióstr.
Zaraz, zaraz - coś mi się tu nie zgadza. Na początku naszej rozmowy usłyszałam, że była pani eteryczną dziewczynką?
- To prawda, ale zawsze też byłam bardzo sprawna fizycznie i momentami zachowywałam się jak chłopak. Proszę nie zapominać, że jestem zodiakalnym Bliźniakiem, więc drzemią we mnie niejako dwie natury.
Jest pani podobna do brata?
- Mamy inne charaktery. Wydaje mi się, że podchodzę do ludzi z mniejszą ufnością i trudniej mnie nabrać. Działam bardziej analitycznie. Emilian natomiast częściej kieruje się emocjami.
Jak to możliwe, że dopiero rok temu pierwszy raz pracowaliście razem? Dlaczego tak długo z tym zwlekaliście?
- To była decyzja Emiliana. Po prostu wcześniej nie miał dla mnie żadnej roli. Rok temu trafiłam do "Porwania Sabinek". Sprawdziła nam się ta wspólna praca. Okazało się nawet, że bardzo dobrze się uzupełniamy.
Czyli można powiedzieć, że więzy rodzinne jednak pomagają we wspólnej pracy?
- W żaden sposób nie wpływają na jej jakość. Współpracujemy tak, jakbyśmy byli dla siebie obcymi ludźmi. Pokrewieństwo nie ma żadnego wpływu na naszą współpracę. Nie dajemy sobie taryfy ulgowej.
Na czym się pani teraz skupia najbardziej?
- Na pracy... Zaczyna się też sezon żeglarski, właśnie z moim partnerem jedziemy przeprowadzić naszą łódź do macierzystego portu. A poza tym - każdy dzień przynosi coś nowego.
Kiedy zatem czas na wygodne życie, odpoczynek?
- Potrafię odpoczywać, ale tylko wtedy, gdy się porządnie zmęczę. Jeżeli jadę na urlop, a wcześniej zbytnio się nie napracowałam, to podświadomie czuję, że ten odpoczynek mi się nie należy. Natomiast jeżeli spracuję się jak koń, to wiem, że zasłużyłam na wakacje.
Czyli nie zalicza się pani do osób snujących bardzo dalekosiężne plany?
- Skupiam się przede wszystkim na czasie teraźniejszym. Uwielbiam swoją pracę. W moim wypadku wygląda to tak, że jeśli jestem mocno zajęta, to nie myślę o głupotach i... automatycznie staję się milsza dla ludzi. Zaczynam też cieszyć się drobiazgami. Jestem zadowolona, kiedy uda mi się ze wszystkim zdążyć i mam poczucie dobrze wypełnionego czasu i obowiązku. Takie życie bardzo mi odpowiada.
Alicja Dopierała
Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!