Reklama

Dorota Gardias: Mam w sobie tolerancję, dystans do siebie i do świata

Zdecydowała się na długą rozłąkę z córką i ruszyła do Indii, by wziąć udział w grze o wszystko w programie "Azja Express". Dorota Gardias opowiada o wrażeniach z wyprawy i sile damskiej przyjaźni.

Zdecydowała się na długą rozłąkę z córką i ruszyła do Indii, by wziąć udział w grze o wszystko w programie "Azja Express". Dorota Gardias opowiada o wrażeniach z wyprawy i sile damskiej przyjaźni.
"Twardo stoję na nogach" - mówi Dorota Gardias /AKPA

Kiedy dostałaś zaproszenie do programu "Azja Express", miałaś większy dylemat, z kim pojedziesz, czy z kim zostawisz córkę?

- Miałam problem, żeby w ogóle wyjechać i ją zostawić. To była jedna z najtrudniejszych decyzji w moim życiu. Nigdy nie rozstawałyśmy się na tak długo. Mam wspaniałą rodzinę, a Hania tatę, który w każdej chwili gotów jest się nią zająć. Tak też się stało.

Zostawiłaś Hani coś, do czego mogła się przytulić, myśląc o tobie?

- Ma ukochanego królika, który pomaga w trudnych chwilach. Sprawdził się genialnie.

Reklama

A ty miałaś przy sobie coś, co należy do córki? 

- Tak, wzięłam jej bransoletkę, z którą się nie rozstawałam.

Podobno kobieta nie potrafi spakować się do jednej walizki, a ty miałaś do dyspozycji tylko 15-kilogramowy plecak. To była sztuka eliminacji?

- Postawiłam na praktyczność. Miałyśmy z moją przyjaciółką Kasią worek, który nazwałyśmy "McGyver" i do niego wrzuciłyśmy mnóstwo ciekawych rzeczy: worki na lód, liny, kłódki, latarki. Poza tym byłyśmy świetnie przygotowane na handel wymienny. Jako gifty zabrałyśmy okulary przeciwsłoneczne, próbki perfum, smycze do kluczy. Głodne nie chodziłyśmy! Przekonałam się, jak niewiele mi do życia potrzeba. Do Indii wzięłam tylko szampon, odżywkę do włosów, podkład i tusz do rzęs. Poza tym dwie pary butów. Po powrocie do Polski usunęłam ze swojej szafy wiele rzeczy. Z moich półek w łazience zniknęło mnóstwo kosmetyków.

To była twoja pierwsza podróż do Indii?

- Tak. Indie są miejscem niezwykłym. Są krajem wielu kontrastów i to sprowadziło nas na ziemię, parę spraw w głowie wyprostowało. Słyszałam, że w Indiach są najlepsze szpitale i najlepsi lekarze, ale ludzie umierają tam na grypę. Widziałam na ulicach wielką biedę, choroby i cierpienie. To cierpienie najbardziej mnie podczas tej podróży dobijało, nie brud, nie smród, który tam panuje, ale ból. Tego bólu - przemierzając Indie - widziałam, niestety, naprawdę dużo.

Dlaczego za towarzyszkę wybrałaś Kasię, a nie postawiłaś na męskie ramię?

- Z Kasią nie znamy się długo, ale rozumiemy niemal bez słów. Poznałyśmy się na wspólnych wakacjach rok temu. Łączy nas poczucie humoru i zamiłowanie do zbójowania. Po prostu jesteśmy silne babki!

Czego dowiedziałaś się o sobie?

- Wielu fajnych rzeczy. (uśmiech) Przekonałam się, że mam w sobie tolerancję, dystans do siebie i do świata oraz dużo spokoju. Ten spokój był najcenniejszym odkryciem w czasie całej wyprawy. Indie nie zadziałały na mnie mistycznie. Ja mam swój świat, swoje medytacje, swojego Boga i czuję się w tym pewnie. Twardo stoję na nogach, ale to nie jest pozycja bojowa, tylko moja filozofia życiowa.

Rozmawiała Beata Banasiewicz

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Dorota Gardias | Azja Express 2
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy