Dorota Chotecka, Katarzyna Żak i Dorota Nowakowska o świętach
Dorota Chotecka, Katarzyna Żak i Dorota Nowakowska - trzy popularne aktorki opowiedziały o swoich świętach Bożego Narodzenia. Posłuchajmy, gdzie je spędzają, co serwują na wigilijnym stole, a przede wszystkim - czym (przez żołądek!) trafiają do serc bliskich.
Jeśli Boże Narodzenie, to śnieg, smakołyki na wigilijnym stole i znakomity nastrój - także w ulubionych serialach telewidzów. Dorota Chotecka, Dorota Nowakowska i Katarzyna Żak od dziesięciu sezonów wcielają się w przebojowe bohaterki "Rancza" - Więcławską, Hadziukową oraz Solejukową. Co ciekawe, serial po raz pierwszy w historii realizowany jest... zimą. Wigilia, pasterka, kulig - takich świątecznych klimatów widzowie wreszcie będą mogli zaznać. Uzbrójmy się jednak w cierpliwość - stanie się to dopiero w 10. sezonie. Tymczasem aktorki opowiadają o swoich rodzinnych świętach.
Z czym kojarzy się paniom Boże Narodzenie?
Katarzyna Żak: - Z choinką, prezentami, ciepłem rodzinnym. Z atmosfery i spokoju świąt zawsze czerpię energię. Lubię czas po Wigilii - tę nieśpieszność, kiedy można rozsmakować się w radości bycia ze sobą. Prezenty są rozpakowane, papiery walają się po podłodze, a my siedzimy i rozmawiamy. Zarówno o rzeczach, które udało się zrobić, jak i o błędach czy marzeniach, które się nie spełniły. Wszystko tego wieczoru ma wymiar ciepłej nostalgii. Wigilia to magiczny czas, czas pojednania i wybaczania.
Zawsze są państwo wtedy w domu?
Katarzyna Żak: - Tylko raz spędziliśmy święta poza domem. Pamiętam, jak bardzo brakowało nam rodziny, żartów, wspólnego śpiewania i grania kolęd na cztery ręce przez nasze córki.
Ma pani podobne bożonarodzeniowe doświadczenia, pani Doroto?
Dorota Chotecka: - Ponieważ mamy córkę, święta zawsze odbywają się w naszym domu. Wszyscy kochamy ich magię, padający śnieg, sannę, więc żeby nastroić się odpowiednio, w ubiegłym roku wybraliśmy się wcześniej całą rodziną do Laponii. Odwiedziliśmy wioskę świętego Mikołaja.
Musiało być wspaniale!
Dorota Chotecka: - O tak, było fantastycznie! To jedna z piękniejszych przygód w naszym życiu. Biało od śniegu, kolorowo od atrakcji, dekoracji i prezentów, gwarno i radośnie za sprawą szczęśliwych dzieci oraz dorosłych. Tam urokowi Bożego Narodzenia ulega każdy! A spotkanie z Mikołajem, reniferami, psami husky zaprzęgniętymi w sanie i elfami to magia!
A jak jest w te uroczyste dni u Doroty Nowakowskiej? Rodzina zostaje w domu, czy rusza w drogę?
Dorota Nowakowska: - Święta w domu są cudowne, ale na wyjeździe też czasem może być przepięknie. Pamiętam takie wyjątkowe święta w górach, u naszych przyjaciół, Hani i Staszka, którzy mieszkają w Murzasichlu. Tak klimatycznej Wigilii, wśród fantastycznych, szczerych ludzi jeszcze nie przeżyłam.
Dobrymi wspomnieniami warto się dzielić. Proszę nam zdradzić parę szczegółów.
Dorota Nowakowska: - Panowie jeździli na nartach, a ja z Hanusią szalałam w kuchni. No dobrze, Hanusia szalała, podczas gdy ja byłam jej podkuchenną. Wyczarowała cudowne łazanki z kapustą i grzybami, pyszne pierogi. Pamiętam siarczysty mróz na dworze i pasterkę góralską w pięknym drewnianym kościele w Murzasichlu. Mam ten obraz cały czas przed oczami - kolędy śpiewane od serca aż pod Giewont. Wspominam to z nostalgią.
Jakimi potrawami trafiają panie - przez żołądek - do serc swoich bliskich?
Dorota Nowakowska: - W domu mam trzech mężczyzn: męża i dwóch synów. Mają konkretny gust i przyzwyczajenia. Na stole królują więc śledzie w dwóch wariantach: w sosie pomidorowym z rodzynkami oraz z gorczycą na podkładzie musztardowym.
To rodzinna tradycja?
Dorota Nowakowska: - Śledzie muszą być, reszta jest absolutnie dowolna. Potrawy są tradycyjne - takie, jak robiła moja mama i babcia. Niczego nie zmieniam, nie szaleję - jest barszczyk z uszkami, który wcześniej się kisi, pierogi, ryby. Potrawy wigilijne pojawiają się na naszym stole także w ciągu roku, bo rodzina bardzo je lubi. A mieszkamy w trzypokoleniowej rodzinie. Moja mama gotuje wybitnie i bardzo dobrze czuje się w kuchni. To skarb mieć taką mamę.
U pani śledź to także podstawa?
Katarzyna Żak: - Jako toruniance bliska mi jest tradycja regionu kujawsko-pomorskiego. Mama i tata pochodzili z Kongresówki. Królowała u nas typowa kuchnia polska - śledź w śmietanie z jabłkiem, ale też ziemniaczki przyprószone świeżą pietruszką, karp smażony, karp w galarecie, kompot z suszonych śliwek, kluski z makiem, które niespecjalnie lubiłam. Nie robiło się natomiast pierogów. Poza tym podawało się zupę rybną i barszczyk z maciupkimi uszkami z nadzieniem z suszonych grzybów. Pyszne! Specjalistką od tych uszek była mama.
Dzisiaj jedzą państwo z mężem [aktorem Cezarym - red.] podobnie?
Katarzyna Żak: - Większość potraw na naszym wigilijnym stole to smaki mojego dzieciństwa, ale są też smaki dzieciństwa Cezarego. Cała jego rodzina pochodzi z Kresów. Z tamtej tradycji przejęliśmy kutię, którą zresztą Cezary sam przygotowuje. Niebo w gębie! W kuchni się uzupełniamy. Córki są już dorosłe i też pomagają. Pieczemy sernik, tort makowy, lepimy pierogi z kapustą i suszonymi grzybami. Specjalnością teściowej są rolmopsy śledziowe w oleju. Każdy wnosi coś od siebie.
U państwa też zawsze jest podział obowiązków?
Dorota Chotecka: - Naturalnie. Jesteśmy ze sobą 27 lat i odkąd pamiętam, Radek (Pazura - red.) był odpowiedzialny za zdobycie choinki. Ubieranie drzewka należało do mnie, teraz robi to Klara. Gotowaniem zajmuję się ja, moja mama i teściowa. Mamy lepią pierogi, uszka. Gotujemy barszcz, przyrządzamy karpia, kluski z makiem, śledziki. Nawet chleb jest u nas własny, domowy.
Mąż ma specjalne upodobania?
Dorota Chotecka: - Radek uwielbia wszystkie potrawy, w których jest mak, a najbardziej czeka na makowiec. I ja go robię dobrze!
Rozmawiała Beata Banasiewicz i Ewa Jaśkiewicz