Reklama

Do siebie i sztuki podchodzić trzeba poważnie

"Wychodzę z założenia, że żadna praca nie hańbi. Nie jest, więc tak, że mam negatywny stosunek do pracy z kamerą" - mówi Wojciech Malajkat. Aktor, pedagog i dyrektor Teatru Syrena w Warszawie opowiada o aktorstwie i swojej nowej teatralnej roli. Warszawie opowiada o aktorstwie i swojej nowej teatralnej roli.

Na niedawnym benefisie Mariana Opani wspominał pan o swojej pomyłce w tekście podczas jednego z występów. To jest największy koszmar aktora?

Wojciech Malajkat: - Jeden z wielu. Jest też taki, że po długim czasie przerwy w graniu danego przedstawienia, wychodzi się na scenę bez próby i nic się nie pamięta. Taki koszmar natychmiast wybudza nas ze snu. W momentach kryzysowych na scenie trzeba zachować zimną krew i nie dać się sparaliżować. Powtarzam swoim studentom, że nasz zawód nie polega na tym, że mamy na pokładzie trzysta osób, lub operujemy na otwartym sercu. Można się pomylić, zapomnieć, świat się nie zawali. Taka świadomość pomaga w tych trudnych chwilach.

Reklama

Od wielu lat uczy pan studentów aktorstwa. Pamięta pan swoje pierwsze zajęcia, jako wykładowca?

- Byłem tak zdenerwowany, że od razu zarządziłem przerwę. Naprawdę to przeżywałem, ponieważ wiedziałem, że uczenie innych niesie ze sobą wielką odpowiedzialność. Mówić o tym, jak wygląda ten zawód, na czym polega, jak się do niego zabrać, to jedno. Jednak najistotniejszy jest gust. Zarazić swoim gustem młodych ludzi, to wielkie wyzwanie.

Czuje pan, że stał się już dla swoich studentów mentorem?

- Nie wiem, na pewno nie jest to mój cel. Natomiast, gdyby okazało się, że studenci lubią spotkania ze mną, byłoby dobrze. W końcu po to to robię.

Dlaczego tak rzadko ostatnio występuje pan w serialach i w filmach?

- Wychodzę z założenia, że żadna praca nie hańbi. Nie jest więc tak, że mam negatywny stosunek do pracy z kamerą. Gdy byłem mały leciały seriale "Doktor Ewa", "Daleko od szosy", czy "Droga". Do dziś je pamiętam. Dzięki temu wiem, że jeżeli podchodzi się do pracy rzetelnie i uczciwie, to nie ma znaczenia, czy gra się w teatrze, kabarecie, czy w serialu. Do siebie i do sztuki trzeba podchodzić poważnie.

To znaczy, że to, co teraz dzieje się w filmie, nie interesuje pana?

- Nie interesują mnie złe scenariusze. Jeżeli któryś mnie zainteresuje, wchodzę w dany projekt. Polega to na uczciwej pracy i współpracy. Jeśli znajdę się w miejscu, w którym panuje pośpiech i bałagan, wycofuję się z niego.

A co z propozycjami telewizyjnymi?

- Mam tak dużo pracy, która mnie interesuje i sprawia mi satysfakcję, że nie muszę się rozglądać, chodzić, prosić, narzucać się. To jest zawsze krępujące dla wszystkich. Oczywiście mam pojęcie, co się dzieje dookoła mnie. Najmniej czasu w swoim życiu spędzam przed telewizorem, a to oznacza, że nie ma tam ciekawej propozycji.

O pracę w zawodzie aktorskim jest szczególnie trudno. Czy dziś zdecydowałby się pan, aby uprawiać ten zawód?

- Ze mną było tak, że niekoniecznie chciałem być aktorem. Dziś mam ogromną radość z tego, że stało się tak, a nie inaczej. Gdybym teraz był młody i nie miał tego rozumu, który mam, to pewnie nie zdecydowałbym się na to, aby zostać aktorem. W dzisiejszych czasach zdobycie pracy w tym zawodzie, to horror.

Aktorstwo wiąże się z popularnością. To panu pomaga czy przeszkadza?

- Nie przeszkadza mi to. Przede wszystkim jest to bardzo miłe. Popularność jest dowodem na to, że to, co robię, nie trafia w próżnię. Krępujące bywa to tylko wtedy, gdy na przykład jestem na plaży w kąpielówkach, a ktoś prosi mnie o zdjęcie z autografem. Chciałbym jednak zaznaczyć, że popularność nie jest celem mojej pracy.

21 grudnia odbyła się premiera spektaklu "Czechow żartuje!" z pana udziałem w Teatrze 6.piętro. Jest to jubileusz Andrzeja Grabowskiego. Co skłoniło pana do tego, aby zmienić na chwilę deski teatralne?

- Złożyło się na to kilka elementów. Oczywiście udział w takim święcie, jakim jest 40-lecie drogi artystycznej pana Andrzeja, to wielka radość i zaszczyt dla mnie. Dodatkowo wyzwanie w postaci sześciu ról w czasie jednego wieczoru, które będę musiał zagrać, spotkanie z reżyserem Eugeniuszem Korinem po 27 latach, poza tym sam Czechow i jego ujmujące poczucie humoru oraz Pałac Kultury, w którym mieści się ten teatr. Jest wiele powodów, dla których wziąłem udział w tym spektaklu.

"Czechow żartuje!" skrzy się poczuciem humoru tego znanego autora. Podobno widza najtrudniej rozśmieszyć. To prawda?

- Oczywiście. Tę prawdę znają wszyscy aktorzy. Zawsze trzeba się bardzo postarać, aby publiczność się śmiała. Myślę, że chodzi przede wszystkim o gust i o to, aby umieć rozśmieszyć inteligentnie. Czechow to potrafi.

W tego typu przedstawieniach są utarte ścieżki? Widzowie co wieczór śmieją się z tego samego? A co, gdy się nie zaśmieją?

- Z czasem będziemy wiedzieli, gdzie publiczność będzie reagowała i w jaki sposób. Po latach doświadczeń pewne momenty umiem przewidzieć jeszcze przed premierą. Błąd, który się popełnia, to wyduszanie śmiechu z widowni, gdy ta, dajmy na to, nie zaśmieje się tam, gdzie zwykle. Wówczas ocieramy się o kicz.

2013 rok kończy pan premierą "Czechow żartuje!". A jakie ma pan plany na nowy rok?

- 2013 rok kończę nie tylko tą premierą, ale także spektaklem "Dzieci z Bullerbyn" w Teatrze Syrena. Premiera odbyła się 6 grudnia, a już nie mamy biletów do czerwca. A nowy rok w teatrze zacznę od przedsięwzięcia, do którego przygotowywaliśmy się już od dawna. Zaprosiłem Adama Sajnuka, aby wyreżyserował przedstawienie, które będzie zaskoczeniem w Teatrze Syrena. Jednak nic więcej nie zdradzę.

---------------------------------------------------------

Wojciech Malajkat - aktor, pedagog i dyrektor Teatru Syrena w Warszawie. Absolwent i wykładowca łódzkiej "filmówki". Obecnie wykłada w Akademii Teatralnej w Warszawie. Znany m.in. z ról w filmach "Pajęczarki", "Ogniem i mieczem", "Listy do M", a także w serialach "WOW" oraz "Codzienna 2 m.3". Ma 50 lat.

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy