Dariusz Gnatowski: Z natury jestem przekorny
Od lat bawi widzów jako serialowy Boczek w "Świecie według Kiepskich". Dariusz Gnatowski opowiada o pracy, chorobie i pasjach.
Dariusz Gnatowski jest absolwentem Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie. Największą popularność przyniosła mu rola w "Świecie według Kiepskich", w którym od 1999 roku gra Arnolda Boczka.
Ostatnio trochę się pan zmienił... Nowa fryzura?
- Bo ja się teraz na piłkarza robię! Na co dzień noszę kok i mam wygolone boki, niczym Zlatan Ibrahimović. Z natury jestem przekorny - bo niby stary chłop, a ostrzygł się jak młodzieniaszek! Jak to się mówi, folguj resztką swojej młodości... (śmiech).
A pan jest kibicem?
- Jasne! W dodatku polska kadra piłki nożnej wspomogła jakiś czas temu Stowarzyszenie Fizjoterapia Polska, w którym działam. Zorganizowaliśmy spotkanie z piłkarzami w podzięce za tę pomoc, złożyliśmy życzenia i przekazaliśmy im replikę Pucharu Europy. Nawet Pazdan się z tym pucharem sfotografował!
Poza tym jest jeszcze Fundacja Wstańmy Razem, którą pan założył.
- Tak, choć to bardzo skromna fundacja. Ale udało nam się zebrać wystarczającą kwotę, aby objechać 8 miejscowości na południu Polski z naszym spektaklem i warsztatami dla osób chorych na cukrzycę.
Dziś łatwiej żyć z tą chorobą?
- Zdecydowanie. Jak mówi bohater z naszej sztuki - cukrzyca nie zachwyca, ale da się z nią żyć. Po prostu trzeba stosować się do zaleceń lekarzy, przestrzegać diety i narzucić sobie reżim. Nawet kolarze czy himalaiści miewają cukrzycę typu 1 i nadal mogą świetnie funkcjonować. To co prawda uciążliwe, ale wystarczy chcieć. Państwo również powinno nas wspierać w dostępie do nowoczesnych leków, które niestety nie są refundowane.
Ciężko było panu pilnować zaleceń?
- Tak, bo to w końcu wiąże się ze zmianą wszystkich nawyków. A jak wiadomo, przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka. Takiemu anarchiście jak ja ciężko było narzucić sobie dużą dyscyplinę. Niezależnie od tego, co się dzieje w moim życiu, czy jestem radosny, czy smutny, teraz nie mogę zapominać o tym, żeby zażyć lekarstwa i zjeść w odpowiedniej ilości.
Jest pan bardzo aktywny.
- Ostatnio bardzo dużo gram w teatrze, m.in. główną rolę w "Rewizorze" w Teatrze Stu. Jeżdżę ze spektaklami po Polsce. Gram też w "Kiepskich" i mamy już za sobą ponad 500 odcinków, co jest prawdziwym fenomenem! Jestem więc zapracowany, ale w tym zawodzie raz pracujesz, a raz odpoczywasz. Ja jednak nie boję się białych kartek w moim kalendarzu - cieszę się wtedy relaksem.
Pakuje pan wtedy walizkę i wyjeżdża do ciepłych krajów?
- Człowiek często marzy o spokojnej starości gdzieś na południu Europy, w ciepłym klimacie, pod palmą. Ale ja nie mam zamiaru przechodzić na emeryturę. Nawet jeśli obniżą wiek emerytalny - to dla mnie gorzej. (śmiech) Lubię mieszkać w Polsce, lubię tutejszy klimat i planuję tu pracować, ile tylko się da. Mam nadzieję, że zdrowie mi na to pozwoli i wówczas w ogóle nie będzie mnie interesowała emerytura w ciepłej Hiszpanii czy na greckiej wyspie.
Nadal lubi pan pośpiewać? Może dzieli pan tę pasję z córką?
- No jasne, choć śpiewam tylko przy goleniu! Ale razem z córką odkrywamy wciąż nowe utwory i wymieniamy się nimi. Ostatnio zakochałem się w płycie Stanisławy Celińskiej - mojej ulubionej artystki. Pamiętam ją jeszcze jako piękną, młodą dziewczynę z filmu "Krajobraz po bitwie" Wajdy. Uwielbiam też płytę z duetami Magdy Umer. W każdym razie, staram się być na bieżąco.
Rozmawiała Paulina Masłowska
***Zobacz materiały o podobnej tematyce***