Reklama

Bogusław Linda: Wspaniałe role już mnie nie interesują

Zakończyły się już zdjęcia do najnowszego filmu Władysława Pasikowskiego "Reich". Z tej okazji z Bogusławem Lindą, odtwórcą jednej z głównych ról, o byciu aktorem i reżyserem, jego nowym filmie "Sezon na leszcza" i pracy nad "Krzyżakami", rozmawiała Anna Kempys.

Zakończyły się już zdjęcia do najnowszego filmu Władysława Pasikowskiego "Reich". Z tej okazji z Bogusławem Lindą, odtwórcą jednej z głównych ról, o byciu aktorem i reżyserem, jego nowym filmie "Sezon na leszcza" i pracy nad "Krzyżakami", rozmawiała Anna Kempys.
Bogusław Linda /Jaroslaw Antoniak /MWMedia

Nakręcił Pan już trzy filmy fabularne i serial "Projekt X". O czym jest Pana najnowsza produkcja "Sezon na leszcza"?

Bogusław Linda: To film o młodych ludziach, którzy w niecodzienny sposób próbują zdobyć pieniądze na podróż. To taki trochę "film drogi", ale bez amerykańskiego naśladownictwa. Jest to film akcji, jednak nie ma w nim brutalnych tekstów ani efektów specjalnych. Scenariusz napisali młodzi ludzie [Wojtek Smarzowski i Tomek Mazur - red.] - są w nim lekkie, szybkie dialogi i świetnie ustawieni bohaterowie. Myślę, ze atutem tego filmu są właśnie ci młodzi bohaterowie.

Reklama

Dlaczego wybrał Pan amatorów do zagrania głównych ról?

BL: Ci ludzie mają w sobie dużo świeżości, są spontaniczni. Aktorom zawodowym brak cech, które posiadają amatorzy.

Skąd wzięli się odtwórcy głównych ról - Gabriel Fleszar i Anna Przybylska?

BL: Myślałem o nich już wcześniej, ale tak jak inni brali udział w castingu. Szukaliśmy odtwórców głównych ról przez cztery miesiące w całym kraju. Na casting zgłosiło się ponad 300 osób. Ania i Gabriel okazali się bardzo zdolnymi młodymi ludźmi.

Do tej pory nie występował Pan w swoich filmach, dlaczego teraz zdecydował się Pan na zagranie w "Sezonie na leszcza"?

BL: Chciałem zamknąć pewien rozdział. Wiem, że mam opinię faceta twardziela, chciałem przełamać ten schemat - tutaj gram policjanta, życiowego nieudacznika.

Lepiej się Pan czuje w roli reżysera czy aktora? Jakie to uczucie, kiedy na planie jest się jednocześnie aktorem i reżyserem?

BL: Bycie reżyserem i aktorem nie jest łatwe, ale jakoś sobie poradziłem. Praca reżysera jest chyba trudniejsza, ale stwarza za to więcej możliwości. Reżyser współpracuje się z dużo większą liczbą ludzi, cykl produkcyjny trwa dłużej, niż granie w filmie - jest się odpowiedzialnym za wszystko. Jeśli chodzi o warunki finansowe, to nie ma porównania - oczywiście bardziej korzystne są one w przypadku, gdy jestem aktorem.

Kiedy możemy oczekiwać premiery filmu "Sezon na leszcza"?

BL: W styczniu 2001 roku.

Dlaczego zdecydował Pan się przyjąć propozycję od Mariana Terleckiego i reżyserować "Krzyżaków"?

BL: Zawsze marzyłem o kostiumowym filmie i tak naprawdę, mając do dyspozycji budżet w wysokości 10 mln dolarów, ta zabawa w kino zaczyna być zabawą imponującą. Myślę, że mogę zrobić naprawdę coś fajnego, nie brałbym się za to, gdybym nie miał pomysłu - nie miałoby to sensu. Mam i tak wystarczająco dużo roboty i nie muszę koniecznie czegoś robić. Wziąłem się za to dlatego, że wydaje mi się, iż mamy ze scenarzystą [Cezary Harasimowicz - red.] i z operatorem [Paweł Edelman - red.], dość ciekawe pomysły na to, jak zrobić ten film.

Czy jest już znana obsada. Może Pan zdradzić jakieś nazwiska?

BL: Mogę powiedzieć, ale półoficjalnie, bo umowy nie są jeszcze podpisane, że Maćka z Bogdańca zagra Daniel Olbrychski, Juranda - Krzysztof Majchrzak, Andrzej Chyra - Kuno Lichtensteina, Wojtek Pszoniak - Sanderusa, Agnieszka Wagner - księżną Annę. Tak więc będą gwiazdy. Jednak nie ukrywam, że Zbyszka, Jagienki i Danuśki będziemy szukać wśród bardzo młodych ludzi, debiutantów. Casting potrwa miesiąc, półtora. Będziemy starać się przeszukiwać całą Polskę. Wiek aktorów jest ściśle określony - Zbyszko powinien mieć około 16/18 lat, Danuśka - 13/16 lat, Jagienka - 16/19 lat.

Zagra Pan w jakiejś roli, czy będzie Pan tylko reżyserem filmu?

BL: Myślę, że w zasadzie będę reżyserem, chociaż zarezerwowałem sobie jedną rolę, moją ulubioną - Ulricha von Jungingena.

Jak długo potrwa produkcja "Krzyżaków"?

BL: Film powinien pojawić się na ekranach kin na początku 2002 roku.

Czy nie wydaje się Panu dziwne, że powstają dwie równoległe wersje Krzyżaków"?

BL: Ja tak naprawdę nigdy nie wierzyłem, że powstaną dwie wersje tego samego filmu i nadal w to nie wierzę.

Kto zatem będzie realizował film? Czy są prowadzone jakieś rozmowy na ten temat?

BL: Wolałbym tego nie komentować...

Wiem, że nie chce Pan rozmawiać na temat "Reichu", najnowszego filmu Władysława Pasikowskiego, ale będąc na planie zauważyłam, że podpowiada Pan czasami reżyserowi i pomaga w czasie niektórych scen Mirosławowi Bace. Czy świadczy to o tym, że Pan nie jest tutaj tylko aktorem?

BL: Nie, nie... Ja mam u Władka stały etat kaskaderski, tzn. ustawianie bójek i strzelanin. Wypełniam jakby obowiązki kaskadera i reżysera w przypadku takich scen. Jeśli chodzi o sam film, no cóż... to jest wyłącznie jego film, a on robi filmy akcji. Czy wszystko się uda, to już zobaczymy na ekranie.

W "Reichu", w dialogach, pojawiły się nawiązania do Pana filmów, np. do "Seszeli". Skąd taki pomysł, może to uśmiech w stronę widowni?

BL: (z uśmiechem) Nie wiem, nie rozmawiałem ze scenarzystą na ten temat. To Władek Pasikowski sam tak napisał. Władek ma dobre pióro, pisze świetne dialogi.

Czy wybierając rolę zwraca Pan uwagę głównie na scenariusz, czy na to, z kim Pan będzie grał, kto będzie reżyserował?

BL: Jest to tak samo ważne, jak scenariusz. Zdecydowanie! To jest wybór tego, z czym człowiek będzie chodzić przez kilka miesięcy pracy. Wszystko zależy od kilku elementów - od scenariusza, reżysera, czasami od aktorów, z którymi się gra, ale to jest jakby mniej ważne. Reżyser, operator i scenarzysta to kluczowe postaci.

A gdyby dostał pan znakomity scenariusz, a aktorzy lub reżyser z różnych względów nie odpowiadaliby Panu, zdecydowałby się Pan wówczas na rolę, czy raczej nie?

BL: Tak naprawdę wspaniałe role już mnie nie interesują, zagrałem już wszystko co można. Owszem, gdyby to było coś, co mnie zajmuje, nie rola, ale film, czemu nie... Nigdy zresztą nie kierowałem się w przyjmowaniu ról samą postacią, którą miałem grać, ale tym, co niesie z sobą film - rola to rzecz drugoplanowa. Jeśli wierzę reżyserowi, mam do niego zaufanie, to "ustawienie" filmu, znalezienie takich, a nie innych aktorów, jest jego sprawą, ja nie mam na ten temat nic do powiedzenia. Wtedy mogę grać z każdym.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Bogusław Linda
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy