Reklama

Bogdan Rymanowski: Bez taryfy ulgowej

Jest jednym z najlepszych dziennikarzy politycznych w Polsce. Zdanie to od dawna podziela Dorota Gawryluk, szefowa polsatowskich informacji. To ona przekonała Bogdana Rymanowskiego, że czas na dobrą zmianę! Od października możemy go oglądać m.in. jako prowadzącego "Wydarzenia".

Jest jednym z najlepszych dziennikarzy politycznych w Polsce. Zdanie to od dawna podziela Dorota Gawryluk, szefowa polsatowskich informacji. To ona przekonała Bogdana Rymanowskiego, że czas na dobrą zmianę! Od października możemy go oglądać m.in. jako prowadzącego "Wydarzenia".
Bogdan Rymanowski jest laureatem wielu nagród. Miesięcznik "Press" przyznał mu tytuł Dziennikarza Roku 2008 /AKPA

Dorota Gawryluk i Bogdan Rymanowski zapowiadają, że chcą stworzyć bezstronne programy informacyjne, gdzie każdy polityk będzie mógł przedstawić swoje racje.

- Moje relacje z politykami są jak transakcja wiązana. Ja żyję z nich, a oni dzięki mnie mogą pokazać się w mediach - mówi dziennikarz.

Długo zastanawiał się pan nad podjęciem decyzji przejścia do Polsatu?

- Kuszony byłem przez wiele lat. Sprawy przyspieszyły, kiedy Dorota została szefową polsatowskich informacji i zaczęła odpowiadać za program "Wydarzenia" i Polsat News. Znamy się i lubimy od wielu lat. Zawsze ją ceniłem jako dziennikarkę. Przyznam jednak, że teraz, kiedy mam okazję z nią współpracować, odkryłem, że jest także znakomitym menadżerem. Ostatnie miesiące były dla niej bardzo ciężkie. Musiała połączyć pracę szefowej całego działu, a jednocześnie prowadziła dwa programy jednego dnia. Robi to na mnie ogromne wrażenie! Jestem bardzo zbudowany, mając taką szefową.

Reklama

Czy teraz, kiedy dołączył pan do zespołu, program "Wydarzenia" przejdzie gruntowne zmiany?

- Na pewno nie będzie to trzęsienie ziemi. "Wydarzenia" mają swoją znakomitą markę, cieszą się zaufaniem widzów, co przekłada się na wysoką oglądalność. Postaram się wprowadzić do programu doświadczenie, kontakty i swoją wizję świata. Chodzi przecież o to, żeby ta orkiestra, która gra fantastycznie, była jeszcze lepsza.

A co się zmieniło w "Wydarzeniach i opiniach", które też pan prowadzi?

- Dotyczy to przede wszystkim zróżnicowania dynamiki programu. Są rozmowy w cztery oczy z zaproszonym gościem, ale jest też miejsce do debat. Przy okazji zmiany aranżacji studia, które nastąpiło na początku października, rozmowy z politykami odbywają się przy nowym stole. Teraz przypomina ten z "Kawy na ławę".

Czy temperatura polsatowskich debat będzie tak gorąca, jak w TVN-owskim programie?

- W telewizji bardzo ważne są emocje. Bez nich byłoby nudno. Uważam jednak, że potrzebne jest miejsce, gdzie ludzie, którzy nie mogą na siebie patrzeć, podali sobie ręce i zaczęli rozmawiać.

Myśli pan, że jest to możliwe?

- Uważam, że tak. Zależy mi, żeby w moim programie każdy polityk miał takie same prawa i szansę na wypowiedź. Żeby czuł się bezpiecznie, mimo że zostanie dociekliwie odpytany ze wszystkich spraw. Bez taryfy ulgowej.

Jakie jest pana prywatne zdanie na temat polityków?

- Wielu z nich mnie denerwuje, wręcz się na nich wściekam. Chociaż tak naprawdę ich lubię. Zwłaszcza tych, którzy potrafią błysnąć jakąś opinią, a jednocześnie kulturalnie posłuchać swojego adwersarza. Można się z kimś nie zgadzać i polemizować, ale wszystko można robić z klasą. Zależy mi, żeby politycy, przychodząc do mojego programu, otwierali się, a nie obawiali się "szafotu".

Powiedział pan, że czasami się na nich wścieka. Co najbardziej więc pana w nich denerwuje?

- Że przychodzą do studia z określonym przekazem dnia i nie są w stanie wyartykułować samodzielnej myśli. Nie wiem, z czego to wynika. Być może nie mają zbyt dużo czasu na analizę albo zdają sobie sprawę z tego, że ktoś ich obserwuje? Szef, pan prezes, a może koledzy, którzy na niego doniosą.

Czy oglądał pan Konrada Piaseckiego w "Kawie na ławie"?

- Oczywiście! Trudno, żebym nie obejrzał swojego "dziecka"! (śmiech) Myślę, że Konrad doskonale daje sobie radę.

Nie myli pan drogi, jadąc do pracy? W TVN-ie spędził pan przecież aż 16 lat!

- Na szczęście trasa w trzech-czwartych jest taka sama, czyli z Józefowa do Mostu Siekierkowskiego. Wcześniej skręcałem w tym miejscu, a teraz jadę prosto. Ale benzyny spalam mniej więcej tyle samo.

Czego życzyć panu na nowej zawodowej drodze?

- Żebym się wreszcie porządnie wyspał.

Rozmawiała Marzena Juraczko


Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Bogdan Rymanowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy