Reklama

Beata Tadla: Ten rok zaczął się dla mnie źle, a skończył dobrze

- Z niecierpliwością czekam na święta - przyznaje Beata Tadla. - Ten czas jest dla mnie przede wszystkim spotkaniem z najbliższymi, wymianą dobrej energii - dodaje dziennikarka, wspominając Boże Narodzenia ze swojego dzieciństwa.

- Z niecierpliwością czekam na święta - przyznaje Beata Tadla. - Ten czas jest dla mnie przede wszystkim spotkaniem z najbliższymi, wymianą dobrej energii - dodaje dziennikarka, wspominając Boże Narodzenia ze swojego dzieciństwa.
Beata Tadla z nadzieją patrzy w przyszłość /AKPA

- Od lat tradycją wśród moich przyjaciół i bliskich jest pisanie opowieści wigilijnych - zdradza dziennikarka. - Podsumowujemy w nich mijający rok.

Jak wyglądały święta Bożego Narodzenie w czasach pani dzieciństwa?

- Wtedy Boże Narodzenie było zawsze mroźne, był śnieg i świeciło słońce. Od rana do wieczora siedzieliśmy za zastawionym stołem, poza małym incydentem w postaci rodzinnego spaceru. Choinkę, która stała u babci, zdobiły między innymi radzieckie cukierki. Pochodzę z Legnicy, a tam niekiedy udawało się zdobyć słodycze z "ruskiego sklepu". Miały błyszczące papierki, więc dobrze prezentowały się na świątecznym drzewku. Pamiętam, że wyjadaliśmy je z tatą i zostawialiśmy na choince opakowania z powietrzem w środku. (śmiech)

Reklama

Pamięta pani smak tych cukierków?

- Radzieckie słodycze z czasów mojego dzieciństwa były zazwyczaj dobre. Najlepiej zapamiętałam cukierki grylażowe - mieszankę orzechów z miodem, oblaną czekoladą. Trzeba było mieć dobre zęby, żeby je pogryźć, a gdy rozpływały się w ustach, było super.

A ma pani jakieś ulubione świąteczne potrawy?

- Nie przepadam za tradycyjnym jadłospisem związanym z Bożym Narodzeniem. Wprawdzie z grzeczności zjadam pierogi, kluski i inne dania, ale to nie moja bajka. Gdy przygotowywałam święta w domu, zawsze gotowałam dla wszystkich klasyczne potrawy świąteczne, a dla siebie takie, które mi odpowiadają, na przykład kapustę ze śliwkami suszonymi, grzybami i czerwonym winem czy pieczonego łososia.

A gdzie spędzi pani tegoroczne święta?

- Od kilku lat wyjeżdżamy z domu i spędzamy święta w różnych hotelach. Tym razem spotkamy się pod Warszawą. Dołączę do rodziny i przyjaciół późnym wieczorem, bo do dziewiętnastej będę w pracy. Na szczęście mam blisko, więc spędzimy razem cały wieczór, potem dwa kolejne dni. Jestem zapracowana, nie mam nawet czasu myśleć o przygotowaniu świąt, a co dopiero zaangażować się w taką operację. Nie chcę robić wszystkiego na ostatnią chwilę, w pośpiechu, usiąść zmęczona do stołu, a potem cały dzień biegać, dostawiać kolejne potrawy i sprzątać. Dla mnie święta są przede wszystkim spotkaniem z ludźmi, a co zaoferuję bliskim, jeśli będę psychicznie i fizycznie wykończona? Chcę im dać swoją dobrą energię i taką samą od nich dostać.

A co ze świątecznym przystrojeniem mieszkania i choinką?

- Mamy małą, naturalną choinkę, delikatny stroik i wywieszamy światełka w oknach, bo mój syn Jasiek bardzo to lubi. Gdyby nie jego entuzjazm, trudno byłoby mi znaleźć siłę, żeby się tym zająć. Moja przyjaciółka Viola wprowadziła tradycję pisania opowieści wigilijnych. Każdy opisuje, co wydarzyło się w jego życiu w ostatnich dwunastu miesiącach, a po wręczaniu prezentów czytamy na głos te wspomnienia. Wzruszamy się i dużo śmiejemy.

Co opisze pani w tym roku?

- Opowieść rozpocznę od tego, że ten rok zaczął się dla mnie źle, bo zostałam zwolniona z pracy, a skończył dobrze, bo podjęłam nową i napisałam książkę "Czego oczy nie widzą". To było dobre dwanaście miesięcy, miałam intensywną końcówkę roku, zbiegły mi się w czasie działania promocyjne związane z wydaniem książki i startem stacji NOWA TV.

Jest pani zadowolona z nowej pracy i związanych z nią wyzwań?

- Bardzo. Towarzyszy nam ogromny entuzjazm związany z tym, że otwieramy nowy projekt. Dostajemy pozytywne sygnały zwrotne od widzów, jesteśmy dobrze odbierani, pewnie między innymi dlatego, że zajmujemy się sprawami i zagadnieniami bliskimi ludziom. Nie ma u nas oderwanej od rzeczywistości polityki, abstrakcyjnych sporów. W programie "Tu i teraz" rozmawiamy z osobami, które mają coś do powiedzenia na ważne tematy społeczne. Mogę się czegoś nowego dowiedzieć, nauczyć, zainspirować. To miła odmiana, bo gdy przeprowadzałam rozmowy z politykami, zazwyczaj wiedziałam, co za moment powiedzą. Jestem bardzo zadowolona z nowej pracy, czuję, że dzięki niej się rozwijam.

Rozmawiał Kuba Zajkowski

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Beata Tadla
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama