Reklama

Beata Tadla: Świat jest piękny, a życie krótkie

Nie je mięsa, ani nie pija piwa, nie ciągnie jej też do słodyczy, a ślinka cieknie jej na widok warzyw. Ponadto Beata Tadla - bo o niej mowa - w trosce o formę uprawia nordic walking i ćwiczy w domu. "Sama jestem swoim motywatorem" - mówi PAP Life dziennikarka.

Nie je mięsa, ani nie pija piwa, nie ciągnie jej też do słodyczy, a ślinka cieknie jej na widok warzyw. Ponadto Beata Tadla - bo o niej mowa - w trosce o formę uprawia nordic walking i ćwiczy w domu. "Sama jestem swoim motywatorem" - mówi PAP Life dziennikarka.
- Sama jestem swoim motywatorem - mówi Beata Tadla /AKPA

PAP Life: Praca na wizji wymaga większej troski o swój wygląd. Jak pani dba o siebie?

Beata Tadla: - Rzeczywiście. Zgadzam się też z tym, że to, jak wyglądamy, jak się czujemy bardzo zależy od tego, co dajemy swojemu organizmowi. Nasze dobre samopoczucie też wymaga pracy. Jak chcemy mieć dom albo samochód, musimy zarobić na to pieniądze, by za to zapłacić. Jak chcemy mieć udany związek, dobre relacje przyjacielskie, to nad tym się pracuje. Tak samo nad samopoczuciem i nad wyglądem trzeba pracować. W życiu nie ma nic za darmo. Więc przede wszystkim odpowiednia dieta.

Reklama

Jakich zasad dietetycznych pani przestrzega?

- Dbam o to, żeby nie jeść przetworzonych produktów, unikam smażonych rzeczy, nie jem białego pieczywa ani mięsa, nie piję też piwa. Wybieram za to te produkty, które są świeże, zdrowe, staram się też sama przygotowywać jedzenie - to sprawia mi radość. W mojej diecie jest też bardzo dużo ziaren. Od wielu lat mam nowe nawyki żywieniowe i to nie jest tak, że to jest jakieś poświęcenie. Po prostu w sklepie kieruję się do innych półek niż ci, którzy mają jakieś inne, niezdrowe nawyki. Grill, jakieś tego typu rzeczy to w ogóle jest nie dla mnie. Kiedy przechodzę obok piekarni to zapach świeżego pieczywa nie robi na mnie wrażenia. Po prostu przeprogramowałam sobie głowę, przekierowałam myślenie.

Ale jakąś słabość musi pani mieć.

- Właśnie nie, nie miewam takich momentów, że muszę zjeść np. tabliczkę czekolady albo pudełko lodów, bo jak tego nie zjem to nie wytrzymam. Z drugiej strony, jakbym zjadła kawałek ciasta to też mi się nic takiego nie stanie. Także bez przesady. Ślinka mi leci jak widzę warzywa, a nie jakieś ciastko.

A jak wygląda u pani kwestia aktywności fizycznej? Czy po wygraniu tanecznego show dalej pani tańczy?

- Właśnie czekam cały czas aż Janek Kliment będzie miał czas, żeby mnie porwać do tego tańca, bo na razie - choć utrzymujemy ze sobą kontakt - nie mieliśmy ku temu okazji. Aktywność fizyczna jest dla mnie ważna. Oczywiście, jak poćwiczę to się zmęczę, ale w gruncie rzeczy potem się uśmiecham. Uprawiam nordic walking, bardzo lubię pływać i ćwiczę jogę. Uprawiam też taką ogólnorozwojową gimnastykę, która polega na obciążaniu siebie własnym ciałem, czyli nie potrzeba do tego specjalnych sprzętów z siłowni. Nieźle potrafię zmęczyć się w domu na tej macie. Nie potrzebuję motywatorów, sama jestem swoim motywatorem.

Czy coś jeszcze pomaga pani być w dobrej formie?

- Uważam, że na dobre samopoczucie i dobry wygląd wpływa też to, czy sami siebie lubimy. Bowiem jak jesteśmy ze sobą w zgodzie, to jesteśmy lepsi dla otoczenia, a jak jesteśmy lepsi dla otoczenia, to otoczenie nam to oddaje. To jest takie koło, pewien cykl. Myślę, że dzięki niemu łatwiej się żyje, kiedy jest się blisko ludzi, kiedy się tych ludzi po prostu lubi, kiedy z kolei nie widzi się w nich jakichś ukrytych intencji, których oni w ogóle nie mają. Świat jest piękny, a życie krótkie i trzeba je sobie tak umościć, żeby przeżyć je w porządku ze sobą.

Z dziennikarką i prezenterką Beatą Tadlą rozmawiała Paulina Persa (PAP Life)

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Beata Tadla
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy