Beata Poźniak: Godnie reprezentuję Polskę
To, że odciskam dłonie w Alei Gwiazd, jest potwierdzeniem tego, żeby nie bać się, marzyć, żeby ryzykować - przyznaje Beata Poźniak. Aktorka, która na stałe pracuje w USA, po raz pierwszy przybyła na Festiwal Gwiazd w Międzyzdrojach.
Międzyzdroje to miejsce sentymentalnych, filmowych spotkań - to pani pierwsza wizyta na Festiwalu Gwiazd.
Beata Poźniak: - Jestem po raz pierwszy w Międzyzdrojach, a skoro jestem z Gdańska, więc od razu poczułam się jak w domu. Jest mi niezmiernie miło, bo jestem oficjalnie zaproszona przez władze miasta i organizatorów Festiwalu Gwiazd, w tym roku odbijam dłoń. Cieszę się, że jestem wśród tak znakomitych polskich aktorów.
- Początki mojej kariery w Polsce są bardzo ciekawe. Mój debiut to "Życie Kamila Kuranta" z Krzysztofem Pieczyńskim, w reż. Grzegorza Warchoła, następnie zagrałam w "Szczęśliwym brzegu" z Jerzym Bińczyckim oraz Stanisławą Celińską i Wojciechem Pokorą, śpiewałam poezję Gałczyńskiego z Michałem Bajorem, zagrałam również u Wajdy.
Zatem dlaczego Stany?
- Wyjechałam do Stanów i czuję, że mogę godnie reprezentować Polskę. Skoro udało mi się zaistnieć na tamtym rynku, bo i współpracowałam z Oliverem Stonem w filmie "JFK", współpracowałam również z Kevinem Costnerem, Garym Oldmanem, pracowałam przy "Kronikach młodego Indiany Jonesa", a także w serialach "Szaleję za tobą", "Melrose Place", "JAG - Wojskowe Biuro Śledcze" "Drew Carry Show", "Babilon 5". Zatem to, że odciskam łapki w Alei Gwiazd, jest potwierdzeniem tego, żeby nie bać się, marzyć, żeby ryzykować, mieć odwagę.
Wyjazd do Stanów był ryzykiem?
- Wszystko jest ryzykowne, szczególnie w naszym zawodzie, kiedy nigdy nie wiadomo, co będzie jutro. Ale ja się spełniam też na innych polach: maluję, rzeźbię, piszę wiersze, wystawiam swoje prace w Los Angeles.
W ostatnim czasie wiele aktorek hollywoodzkich mówi o pozycji kobiet w tym zawodzie, wskazując, że mają one pod górkę.
- Musimy mówić o naszych prawach, sama o to walczę i bardzo angażuję się w pracę na rzecz kobiet. Cieszę się, że mam tyle szczęścia, bo zwykle dostaję role kobiet mocnych, silnych, przebojowych, ale uważam, że należy się wspierać. Musimy doceniać się wzajemnie, intelektualnie też.
Wciąż jest za mało wyrazistych kobiecych ról pierwszoplanowych?
- Kiedy dostaję scenariusz i pytają mnie, którą rolę chcę zagrać, odpowiadam: "Johna, bo Mary nie ma nic do zagrania, jest takim ozdobnikiem". Przecież do tej pory tylko raz w historii Złotą Palmę w Cannes otrzymała kobieta, Jane Campion. Dlatego trzeba się wspierać, pokazywać takie przykłady, inspirować młode pokolenia kobiet. Trzeba im dodać odwagi, powiedzieć, że można.
Rozmawiała Monika Dzwonnik (PAP Life).