Beata Kawka: Byłam nieprzerwanie trzydzieści lat w związkach
Beatę Kawkę w przyszłym roku będzie można oglądać m.in. w nowym serialu Polsatu "Mecenas Porada" oraz w filmie "Inni ludzie" w reż. Aleksandry Terpińskiej, w którym zagrała razem z córką, 24-letnią Zuzanną Bernat. Aktorka, reżyser dubbingu, producent, a przez dwa sezony również kierownik artystyczny Teatru Miejskiego w Lesznie, powróciła na deski teatru - została szefową rady artystycznej Sceny Relax w samym sercu stolicy.
Pamiętasz swojego pierwszego chłopaka?
Beata Kawka: - W młodości byłam bardzo kochliwa [uśmiech - przyp. red.]. Kilka lat temu, porządkując strych, znalazłam pamiętnik szesnastolatki i muszę przyznać, że ilość głupoty, jaką wówczas zmieściłam na tych kilkunastu stronach, przeszła mnie dreszczem. Co drugi dzień podobał mi się inny chłopak, z innym szłam za rękę przez park. Sądząc po opisie scen, były to raczej związki platoniczne.
Dzieliliście się wiedzą i kanapkami?
- Jednym z moich pierwszych "niby" chłopaków był Krzyś Kulpiński, który chodził do klasy matematyczno-fizycznej. Przychodził do mnie po lekcjach i wyśpiewywał, grając na gitarze, wiersze, które dla mnie pisał. Dzięki niemu, nie ukrywam, zdałam maturę z matematyki. Po kilku miesiącach nasze drogi się rozeszły, a dokładnie po maturze. Krzyś przestał mi być potrzebny. Cóż, byłam wówczas raczej tą interesowną aniżeli romantyczną [uśmiech - przyp. red.]. Nie mieliśmy kontaktu przez dobrych kilka lat, aż w końcu spotkaliśmy się przypadkiem w Warszawie i okazało się, że Krzysztof jest specjalistą od cyberprzestrzeni. Odnowiliśmy naszą znajomość i zaczęliśmy razem pisać scenariusze, bo to jego wielka pasja. Tak powstał scenariusz filmu fabularnego, który czeka na realizację w szufladzie, a w czasie lockdownu napisaliśmy audionowelę "Czego oczy nie widzą", którą nagrywamy w moim Film Factory Studio, w znakomitej obsadzie, w mojej reżyserii, która ukaże się w Audiotece.
Pamiętasz moment, w którym poczułaś się atrakcyjną kobietą, o którą zabiegają mężczyźni?
- Zawsze czułam się atrakcyjną kobietą. Nigdy nie miałam kompleksów. Sprawił to mój ojciec, który od dziecka patrzył na mnie z podziwem, więc moja kobiecość zawsze była usatysfakcjonowana. Tata zawsze akceptował moje wybory, zawsze zachwycał się tym, jak wyglądam.
Kupował małej Beatce kwiaty?
- Kiedy w dorosłym życiu nie dostawałam kwiatów od moich mężczyzn, byłam zadziwiona, bo tata przyzwyczaił mnie i moją siostrę oraz mamę do tego, że kobieta dostaje kwiaty z okazji i bez okazji.
Mężczyźni częściej patrzą ci w oczy, czy raczej ich onieśmielasz?
- Nieliczni śmiałkowie do dziś patrzą mi w oczy. Raczej się mnie boją i czuję ich oddech na ramieniu. Mecenasami Sceny Relax są czterej mężczyźni i oni, chyba jako jedyni, się mnie nie boją [uśmiech - przyp. red.]. Myślę, że jestem silną kobietą, ale kiedy mnie ktoś pozna bliżej wie, że siła nie przeszkadza mi być fajną partnerką w związku. Myślę, że dosyć łatwo jest ze mną żyć. Jeśli ktoś zrozumie moje pasje i ilość czasu, który im poświęcam, to w zasadzie możemy żyć ze sobą bez konfliktów. Nie mam problemu z legendarną deską klozetowa, która wiecznie jest podniesiona, nie mam problemu z rzuconymi w kąt skarpetkami - ja je podniosę i generalnie nie przeszkadza mi drugi człowiek. Akceptuję człowieka ze wszystkim tym, co za sobą niesie.
Musi mieć to coś?
- Przede wszystkim musi mieć poczucie humoru. Fizyczność jest również bardzo ważna, natomiast intelekt to jest coś, co absolutnie na mnie działa. Mam za sobą dwa związki. Nieprzerwanie byłam w związkach przez trzydzieści lat i żaden nie był miłością od pierwszego wejrzenia. Jeden "wychadzał" mnie dwa lata, a drugi trzy. Trzech lat potrzebowałam, by otworzyć drzwi i powiedzieć: "Mhm, to może jest miłość" [uśmiech - przyp. red.]. Oba związki były oparte na głębokiej przyjaźni, a te są bardzo silne. Stworzyliśmy taką przestrzeń i to nie tylko na poziomie damsko-męskim, że ja nie potrzebowałam innej. Mogliśmy rozmawiać do nocy o tym co ważne, nieważne, oglądać razem filmy, dyskutować nad literaturą, kochać się, ale mój mężczyzna był też moim przyjacielem, bo to jest chyba najważniejsze w związku. Bliskość, zaufanie, której nie ma się ani z przyjaciółką, ani z matką, ani z córką.
Najbardziej spektakularna randka w twoim życiu?
- Pamiętam, kiedy mój mężczyzna wrócił do domu w dzień swoich urodzin i oznajmił, że kupił dużo cudownych rzeczy dla siebie. Pomyślałam: "OK!" i nagle zobaczyłam, że wyjmuje z koperty mnóstwo biletów na koncerty w całej Europie. Jednym z moich najpiękniejszych przeżyć był wyjazd do Niemiec, podczas którego zatrzymywaliśmy się w przydrożnych motelikach, odwiedziliśmy moją przyjaciółkę w Berlinie, a potem pojechaliśmy do Hamburga. Jedliśmy cudowne niemieckie potrawy, curry wurst i wszystkie wursty świata, po czym udaliśmy się na cudowny koncert Foo Fighters. To była moja najfajniejsza randka, której na pewno nie zapomnę. Towarzyszyła nam cudowna energia niespieszenia się, a jednocześnie był to czas obcowania z nieprawdopodobnymi artystami. Doświadczyłam szczęścia, że mogłam przez wiele lat dzielić z kimś swoje pasje i mogliśmy się wzajemnie inspirować.
- Bez względu na to, że ten związek się skończył, uważam że był nieprawdopodobnie udany. Dał też mi bardzo ważną drogę ewolucji, dojrzewania z kimś, kto absolutnie, bez warunków, cię akceptuje i bez warunków cię kocha, i pozwala ci się rozwijać. Pozwala na wszystko to, na co w związkach zwykle się nie pozwala, czyli na wielką wolność i przestrzeń dla siebie samej.
Od kilku lat jesteś singielką, prowadzisz trzy firmy, jesteś otoczona psami i kotami, podróżujesz, piszesz, prowadzisz cotygodniową audycję w radiu, realizujesz najbardziej niemożliwe pomysły, robisz fantastyczne przetwory, przed tobą debiut reżyserski, matkujesz wielu młodym artystom, a twoja córka dawno wyfrunęła z domu. Mężczyźni proponują ci dziś randki?
- Proponują i zabiegają o mnie, ale nikt już nie chciałby być ze mną na takich zasadach, na jakich ja bym chciała. Jak mówiła Hanka Bielicka: "Gosposia na stałe, mężczyzna na dochodne" [uśmiech - przyp. red.]. Nie bardzo jest już przestrzeń w moim domu na mężczyznę. Nie mogę powiedzieć, że nigdy i na pewno, ale dziś jestem na takim etapie życia.
Uważaj, może cię jeszcze piorun trafić.
- Nie sądzę. Jak do tej pory mężczyźni musieli mnie "wychadzać", to teraz już jestem za stara, by mnie piorun trafi [uśmiech - przyp. red.].
O czym marzysz?
- Chciałabym wyprowadzić się z Polski w miejsce, które sobie umyśliłam i wymarzyłam. Daję sobie jeszcze siedem lat na zarobienie pieniędzy na zakup zakątka ziemi. Do Polski będę przyjeżdżała tylko w sprawach niecierpiących zwłoki, np. z okazji narodzin wnuka [uśmiech - przyp. red.].
Rozmawiała Beata Banasiewicz/AKPA
--------------
Trwa wielka loteria na 20-lecie Interii!
Weź udział i wygraj! Każdego dnia czeka ponad 20 000 złotych - kliknij i sprawdź!
W tym roku świętujemy swoje 20-lecie i mamy dla Ciebie niespodziankę. Masz szansę wygrać wielką gotówkę już dziś! Zapraszamy do udziału w Multiloterii. Każdego dnia do wygrania minimum 20 000 złotych, a w wybrane dni grudnia nawet 40 000 złotych! Dołącz do tysięcy Internautów biorących udział w grze! Kliknij link GRAM o duże pieniądze już teraz!