Bartosz Chajdecki: Nie prowadzę zdrowego trybu życia
Jest jednym z najzdolniejszych twórców muzyki filmowej w Polsce. Bartosz Chajdecki skomponował muzykę m.in. do seriali "Czasu honoru", "Misja Afganistan" i "M jak miłość" oraz filmów "Bogowie", "Chce się żyć" i "Moje córki krowy". Gdy pracuje, nic innego się nie liczy!
Bartosz Chajdecki zaczął komponować, mając 12 lat. Cztery lata później współpracował z krakowskim teatrem Akne. Ukończył z wyróżnieniem Akademię Muzyczną w Krakowie. Za muzykę do serialu "Czas honoru" otrzymał nominację do prestiżowej nagrody IFMCA.
Jak wygląda u ciebie proces twórczy?
Bartosz Chajdecki: - Pisanie muzyki filmowej to praca obsesyjna, wykańczająca, w kółko myślę o zadaniu do wykonania. Muszę zrozumieć na wielu płaszczyznach, o czym jest film czy serial, dokonać dogłębnej analizy, żeby poznać jego istotę. Wyczuwam głównego bohatera, staram się zrozumieć, co dzieje się w jego głowie. Z tego wychodzi muzyka, którą piszę. Zawsze dochodzi do przełomowego momentu, kiedy znajduję się u kresu wytrzymałości. Gdy szósty dzień z rzędu śpię po dwie godziny, tracę rozeznanie, co jest snem, a co jawą. Zmysły zaczynają pracować gorzej, a wyobrażenia stają się o wiele silniejsze. Jestem zmaltretowany, muszę zderzyć się z ograniczeniami fizycznymi i psychicznymi. Wtedy coś zaskakuje i nagle wszystko układa się w spójną całość.
Wyobrażam sobie, jak siedzisz odseparowany od świata, ubrany w szlafrok poplamiony kawą...
- Podczas procesu twórczego nie jestem wzorem do naśladowania. (śmiech) Nie prowadzę zdrowego trybu życia, widać po mnie, że pracuję. W mieszkaniu narastają góry różnych rzeczy. Rzeczywistość wokół mnie zmienia się czasami w niekontrolowany sposób (śmiech). Gdy wiem, że doszedłem do celu i zrealizowałem, co zamierzałem, wstaję następnego dnia rano i sprzątam. To dla mnie element oczyszczenia się.
W takim razie musiałeś być w bardzo złym stanie, gdy pisałeś muzykę do "Czasu honoru", bo ponoć zrobiłeś to w rekordowo krótkim czasie. A potem ten wysiłek bardzo odczułeś...
- Nie wiem, jaką drogą, ale do Michała Kwiecińskiego, producenta "Czasu honoru", dotarła płyta z moimi kompozycjami. Uznał, że warto, abym wziął udział w konkursie na muzykę do serialu i zaprosił mnie do niego już po terminie. Miałem dziesięć dni na przygotowanie dema i nagrań. Zostałem wybrany i okazało się, że mam mniej więcej trzy tygodnie na stworzenie sześćdziesięciu minut muzyki. To była praca po dwadzieścia godzin dziennie, prawie wylądowałem w szpitalu.
Gdy pisałeś muzykę do "M jak miłość", też pracowałeś pod taką presją czasu?
- "M jak miłość" ma inną specyfikę, niż na przykład "Czas honoru" czy "Misja Afganistan", które posiadają określoną ilość odcinków. Gdy serial jest zamkniętą formułą, po przeczytaniu scenariuszy wiem, co się wydarzy - i mogę stworzyć precyzyjną listę muzyki do napisania. Wybieram najbardziej emocjonalne momenty, takie jak śmierć czy narodziny, a z nich wychodzi linia napięć. Nad muzyką do tego serialu pracowałem mniej więcej dwa miesiące.
Skomponowałeś muzykę do sześciu seriali. Którą darzysz największym sentymentem?
- Największą miłość i nienawiść żywię do muzyki, którą napisałem do "Czasu honoru". Z jednej strony dzięki temu serialowi pracuję i rozwijam się jako kompozytor, z drugiej - trafiłem do szuflady. Na dobre wyrwał mnie z niej dopiero film "Bogowie". Po raz pierwszy usłyszałem, że Chajdecki może napisać coś innego niż muzykę na smyczki, że potrafi inne rzeczy. Bawi mnie to, bo zaraz po "Czasie honoru" był serial "Misja Afganistan", który - tak jak "Bogów" - zilustrowałem muzyką gitarową. Dobrze wspominam pracę nad filmem "Chce się żyć" i większością produkcji. Mam szczęście do znakomitych reżyserów.
Dużo podróżujesz. Dzisiaj jesteś w Warszawie, w jakim mieście obudzisz się jutro?
- W Krakowie. Przeżywam obecnie mały dramat, bo zablokowano mi przebudowę ukochanego miejsca w tym mieście. To dom moich marzeń, który nabyłem kilka lat temu, gdzie chciałbym mieszkać i pracować.
Rozmawiał Kuba Zajkowski